2021-07-05
2021-07-06
Martyna Dębowska

Kawałek ziemi pewnej

W tegorocznym orędziu z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru Justyna Sobczyk, twórczyni warszawskiego Teatru 21, określiła newralgiczny moment zmiany świata, w tym także świata teatralnego, w którym się znajdujemy: „Wszyscy drżymy, słuchając historii przemocy, które działy się tak blisko nas. Drżą w posadach ściany systemu, który przez lata utrzymywał w cieniu tak wiele przemocowych historii, dokonywanych w imię Sztuki”1. Staliśmy się nieoczekiwanie uczestnikami tego procesu, w którym kolejne osoby zdecydowały się zabrać głos (także w naszym imieniu) i przerwać wieloletnie milczenie. Drzwi teatrów, sal warsztatowych, przestrzeni prób, akademii są wciąż wywarzane siłą kolejnych świadectw. Nie możemy już dłużej przymykać oczu, bronić elementów tego systemu wmontowanych w nasze wnętrza.

Głos w sprawie zdecydowały się także zabrać organizatorki trzeciej edycji projektu „Błaźnice”, zainicjowanego w roku 2018 przez Annę Zubrzycki, a realizowanego w ramach jej rezydencji artystycznej w Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego we Wrocławiu. Sama idea „Błaźnic” zrodziła się z niezgody na dyskryminację kobiet-twórczyń, okradanie ich z dorobku twórczego, degradowanie, szkalowanie, uciszanie, spychanie na margines i traktowanie w sposób przemocowy. Tytuł projektu został zaczerpnięty za zgodą autorki z książki Katarzyny Kułakowskiej2, w której Anna Zubrzycki opowiedziała własną historię mierzenia się z tymi zjawiskami. Realizując projekt „Błaźnice”, chce poprzez stwarzanie przestrzeni dialogu oraz wymiany wiedzy pomiędzy twórczyniami inicjować systemową zmianę. Ma bowiem świadomość, że jej opowieść to historia wielu kobiet, które doświadczyły, jak określiła to Rebecca Solnit, „pandemii przemocy skierowanej przeciwko kobietom”3. I – chciałoby się zrazu dodać – przeciwko twórczyniom, których podmiotowość jest wciąż podważana, a sprawczość i decyzyjność staje się przedmiotem politycznej walki. Projekt „Błaźnice” ma swój początek „w pragnieniu ujawniania i nazywania zjawisk oraz procesów twórczych realizowanych przez artystki różnych dziedzin sztuki w połączeniu z aspektami społecznymi i środowiskowymi”4.

W tym roku kobiety stojące za trzecią edycją projektu „Błaźnice” nie mogły więc postąpić inaczej, jak przyłączyć się do rosnącego w siłę i nabierającego rozpędu ruchu na rzecz systemowej zmiany, która ma spowodować przeformułowanie myślenia m.in. na temat stosowania przemocy w procesie twórczym, zespołach teatralnych, a także edukacji artystycznej. Trzecia odsłona pod hasłem „Błaźnice. Rzeka” odbyła się w dniach 22 maja – 5 czerwca 2021 roku w Muzeum Teatru we Wrocławiu. W programie znalazła się druga edycja warsztatów z Moniką Klonowską z zakresu przeciwdziałania mobbingowi i dyskryminacji w instytucjach kultury, której swoistym dopełnieniem była debata Myślę, czuję, decyduję prowadzona już tradycyjnie przez kulturoznawczynię Ewę Molendę-Pilecką. Ponadto w drugim weekendzie „Błaźnic” Anna Zubrzycki poprowadziła intensywne warsztaty z technik antystresowych, które miały na celu wzmacnianie wewnętrznych zasobów poprzez praktyki uważności (mindfulness) i życzliwości. Mieliśmy także okazję zapoznać się z twórczością Zuzanny Grajcewicz wyróżnionej m.in. nagrodą im. Zuzanny Jagody Kolskiej na 18. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Nowe Horyzonty za film Wycinka. Obejrzeliśmy trzy filmy artystki, po których odbyła się rozmowa z reżyserką prowadzona przez Jana Pielczara. Finałem tegorocznych „Błaźnic” był koncert performatywny Siostry rzeki zespołu Sutari z gościnnym udziałem Anny Zubrzycki.

Anna Zubrzycki. Fot. Joanna StogaAkuszerka

Monika Klonowska rozpoczynając dwudniowe warsztaty z przeciwdziałania mobbingowi i dyskryminacji, przywołała znaną koncepcję cienia Carla Gustava Junga, twierdząc, że to właśnie on ciąży „kulturze organizacyjnej wielu instytucji oraz firm i wyraża się poprzez nadmierną kontrolę, brak dbałości o ludzi, przemoc emocjonalną, mobbing, dyskryminację, a także molestowanie”5. Kultura organizacyjna, w obrębie której funkcjonują instytucje kultury, ale także niebędące od niej wolne organizacje pozarządowe, teatry alternatywne, oddolne inicjatywy, fundacje, stowarzyszenia, zespoły blisko ze sobą pracujące, współzależne i inne mniej lub bardziej zorganizowane podmioty charakteryzuje się według Klonowskiej szczególną „podatnością na nadużycia w relacjach międzyludzkich, w zarządzaniu”6. Dzieje się tak z wielu powodów, wśród których autorka publikacji Zapobieganie mobbingowi i dyskryminacji w instytucjach kultury wymienia „tworzenie rodzinnej atmosfery z wszystkimi wadami i zaletami: zatarciem granicy między życiem zawodowym i prywatnym, zespoły znające się od lat, często podróżujące wspólnie ze względu na charakter pracy, konflikty «zamiatane pod dywan», plotki, podkopywanie rywali […]”7. Za inny przejaw destrukcyjnej kultury organizacyjnej uważa Klonowska hierarchiczność, nazywaną szczególnie często w procesie twórczym i edukacyjnym modelem mistrzowskim czy relacją mistrz – uczeń. Stawiając jedną stronę relacji na piedestale i przypisując mu pełnię władzy, otwiera możliwość stosowania przemocy, nadużyć i bezkarności sprawców. Zawiązuje jednocześnie swoistą „pętlę milczenia” na szyi ofiar, czego świadectwa składają dziś tak licznie: studentki i studenci akademii teatralnych, aktorki i aktorzy uznanych powszechnie zespołów. Owa hierarchiczność służąca z założenia pozytywnym celom, takim jak przywracanie ładu i harmonii, okazuje się najczęściej przestrzenią do „nadużyć związanych z wykorzystywaniem władzy przypisanej do stanowiska w innych celach niż zawodowe. Do czego bardzo często dochodzi pod płaszczykiem twórczości, otwierania emocjonalnego adeptów zawodu, wymagania poświęcenia dla wyższych celów”8.

Tegoroczne warsztaty prowadzone przez Monikę Klonowską powinny się raczej nazwać długo wyczekiwanym przez wielu spotkaniem, zarówno z innymi uczestnikami grupy i prowadzącą, jak i z własnym wnętrzem. Ze względu na kontekst trwającej pandemii, która tego rodzaju „bycie” oraz „współodczuwanie” z innymi utrudniła lub niekiedy całkowicie uniemożliwiła, dla uczestników spotkanie to stało się swojego rodzaju „powrotem”. Grupę tworzyły osoby różnej płci, profesji, w różnym wieku i będące na różnych etapach własnego procesu. Dlatego też ów „powrót” dla jednych był powrotem „do siebie”, własnych źródeł odczuwania, ożywienia tkwiących w nich pokładów wrażliwości, potencjału, kreatywności. Dla innych był on jednak bolesnym momentem, w którym trzeba się było zmierzyć z zapomnianymi doświadczeniami przemocy i traumami. Jasno ustalone na samym początku zasady, współtworzone i spisane przez wszystkich uczestników procesu w formie obowiązującego kontraktu pozwoliły nam jednak stworzyć najważniejsze – poczucie bezpieczeństwa. Udało się nam także ustalić pewne „bezpieczniki”, „sygnały ostrzegawcze”, które upewniły nas, że adekwatnie do czasu, warunków, przestrzeni, którą mamy – nie „zejdziemy” zbyt głęboko. Rozumieliśmy to od początku – byliśmy i jesteśmy od siebie współzależni. Ale zarazem tylko my mogliśmy stworzyć transparentne reguły, które pozwolą nam na wymianę wiedzy i doświadczenia, oraz pozwolą odczuć w sobie połączenia między nami uświadamiające, że nie jesteśmy same/sami. W wywiadzie dla Radia Wrocław Kultura przeprowadzonym przez Urszulę Andruszko tuż po zakończeniu warsztatów Monika Klonowska powiedziała: „przyznaję sobie rolę takiej akuszerki pomagającej zadziać się procesom grupowym, a także ludziom, którzy w tych procesach biorą udział”9. Dzięki takiej postawie udało się wyposażyć uczestników nie tylko w suchą wiedzę, która często w sytuacjach kryzysowych i przemocowych nie wystarcza, lecz również w umiejętności i narzędzia dające możliwość świadomego wyboru określonej postawy.

Myślę, czuję, decyduję

Do debaty Myślę, czuję, decyduję (tytuł to jedno z najpopularniejszych haseł ubiegłorocznych protestów kobiet) zaproszono: psycholożkę Monikę Klonowską, dziennikarkę Magdę Piekarską, reżyserkę i zarazem przewodniczącą Gildii Reżyserów Małgorzatę Wdowik, aktorkę i psychoterapeutkę Marzenę Kopczyńską-Urlich oraz performerkę i pedagożkę Ilonę Krawczyk; debatę prowadziła Ewa Molenda-Pilecka. Zaproszone do dialogu gościnie rozmawiały za sugestią moderatorki o tym, „co już jest robione i co jeszcze można zrobić” w kwestii zmiany ugruntowanego w naszej kulturze systemu przemocowego opierającego się na hierarchiczności, wdrukowanych w nas romantycznych mitach wzniosłego artysty, mniemaniach, że sztuka jest czymś odległym i niedostępnym, autorytarnej edukacji oraz patriarchalnych przekonaniach. Towarzysząca spotkaniu energia bijąca zarówno od debatujących gościń, jak i nielicznie ze względów pandemicznych zaproszonej publiczności, dawała poczucie, że – jak określiła to Ula Andruszko – „uczestniczymy w czymś wielkim, w czymś, co wiąże się z jakimś czasem przemiany. Coś się w nas zmienia, coś się w nas otwiera, coś co przejawia się w takich inicjatywach czy ruchach jak #metoo”10.

Debata „Myślę, czuję, decyduję”. Od lewej: Magda Piekarska, Małgorzata Wdowik, Ilona Krawczyk, Marzena Kopczyńska-Urlich, Monika Klonowska, Ewa Molenda-Pilecka. Fot. Joanna StogaHasło „Myślę, czuję, decyduję” nie jest wyrazem bezsilności, lecz konstruktywnej myśli, propozycji wypracowania nowego modelu komunikacji, znalezienia wspólnego tropu, który pozwoli na przełamanie hierarchiczności. Słowa mają moc kreowania rzeczywistości, projektowania i tworzenia nowych map naszego myślenia. To w nich i za nimi kryją się przekonania, obrazy, które zakorzenione i przekazywane w sposób bezmyślny mogą stawać się źródłem przemocy oraz wykluczenia. Ale może też być odwrotnie: słowa, ich ruch i wrzenie mogą stać się przestrzenią włączającą, dopuszczającą nieskończoną ilość znaczeń. Mogą one wreszcie stanowić trwały budulec nowego porządku opartego na solidarnym i konstruktywnym działaniu. „Nadszedł czas na efektywną diagnozę, dialog i współpracę, w zmianie bardzo ważny jest czas. Musimy go sobie dać i dopiero możemy zrobić kolejny ruch”11 – mówiła w trakcie rozmowy Małgorzata Wdowik.

Uczestniczki debaty twierdziły, że w Polsce edukacja teatralna i artystyczna w akademiach, na uniwersytetach, instytutach i ośrodkach zbudowana jest wokół jasno zarysowanej osi „wielkich i wybitnych ojców”. Na niemal każdych zajęciach wybrzmiewają słynne cytaty z Konstantina Stanisławskiego, Antonina Artauda czy Jerzego Grotowskiego. Brakuje natomiast obowiązkowych i fundamentalnych zajęć z zakresu wyznaczania granic, praw, możliwości wyboru własnej drogi. Na szczęście coraz częściej te praktyki spotykają się z oporem młodszych pokoleń. Moderatorka debaty tak to określiła: „widzę dziś młodych i odważnych ludzi, którzy nie boją się mówić, nie boją się ujawniać swoich postaw, choć w Polsce ujawnienie wszelkich postaci odmienności np. seksualnej od tej, która jest akceptowana przez większość, jest poważnym narażeniem się”12. I tu być może najbardziej uwydatnia się ta zmiana pokoleniowa, która jest także siłą napędową rodzących się ruchów społecznych pokroju #metoo, a także coraz liczniejszych wypowiedzeń kładzionych na biurkach przemocowych pracodawców.

Ten głos nowego pokolenia wybrzmiał w czasie tegorocznych „Błaźnic”, także dzięki zaproszeniu Zuzanny Grajcewicz, prezentującej trzy krótkometrażowe filmy: Porachunki (2018), Dog Days (2019) oraz Wenus z Willendorfu (2020), wszystkie według scenariuszy Ewy Radzewicz. Poprzez sytuacje, które w kontekście obowiązujących obecnie konwencji wydają się groteskowe (krucha emerytka napadająca na bank, aktorzy ludzcy w rolach zwierząt, nadwaga jako ideał piękna), reżyserka ukazuje różnorodne formy zależności i relacji władzy. Punkt wyjścia, który początkowo wydaje się absurdalny szybko przestaje odbiorcę bawić i wprawia go w zdumienie w chwili, gdy uświadamia sobie obnażone przez autorkę mechanizmy powszechnie stosowane w naszym codziennym życiu.

Siostry rzeki

Drugi weekend „Błaźnic” w znacznej części wypełniły prowadzone przez Annę Zubrzycki warsztaty praktyki uważności (mindfulness) i życzliwości. Ich celem było osiągnięcie tego szczególnego stanu „otwierania się”, osiąganego w powolnym procesie wymagającym uważności, ale także życzliwości i współczucia względem samej siebie. Otwieranie się na to, co jest i co nadchodzi. Nie myślenie o przeszłości i o przyszłości, lecz doświadczenie „teraz”, które objawia się przed nami pełnią, wyostrzeniem naszej percepcji, osiąganiem swoistej synergii naszych doświadczeń cielesnych, zmysłowych i intelektualnych. Doświadczeniem znalezienia się w bezpiecznym miejscu, o którym tak często mówiono w czasie tegorocznych „Błaźnic”.

Dwudniowe warsztaty Anny Zubrzycki miały umożliwić jego uczestniczkom i uczestnikom nabycie narzędzi pozwalających na „przerwanie automatycznego łańcucha stresu”, a także ponowne odkrycie własnych zasobów. Tegoroczne warsztaty Anny Zubrzycki współbrzmiały z warsztatami Moniki Klonowskiej, która podkreślała, że poznawanie swoich granic i umiejętność ich wyznaczania, rozumienie swoich potrzeb, bycie blisko nich, a także ich zaspakajanie to nieustanna praca, którą tylko my sami możemy wykonać.

Finał tegorocznych „Błaźnic” tworzył koncert performatywny zespołu Sutari (Katarzyna Kapela, Barbara Songin i Joanna Kurzyńska) z gościnnym udziałem Anny Zubrzycki. Wykonywane przez twórczynie pieśni pochodzące z najnowszej płyty zespołu Siostry rzeki (tytuł stał się inspiracją dla tegorocznej edycji „Błaźnic”) przeniosły zebraną publiczność w przestrzeń łagodności. Doznawaliśmy podobnego uczucia jak wtedy, gdy zasiadamy z pozoru nieznanymi nam ludźmi, by godzinami wpatrywać się wspólnie w płomienie ogniska lub gdy śpiewem, dźwiękiem, oddechem doświadczamy obecności Drugiego. „Woda jest łaskawa, Woda jest cierpliwa” słowa wypowiadane przez Annę Zubrzycki rezonowały z melodią. W ten sposób otwarta została przestrzeń dialogu, wspólnota poszerzyła krąg o zebranych w sali (i poza nią) podróżnych, którzy za dźwiękiem strumieni wody podążali w tym samym kierunku. Z pozycji obserwatorów zdarzeń, bardzo szybko staliśmy się częścią tego doświadczenia, w którym każda i każdy z nas mógł włączyć swój głos i swoją opowieść, a ich siłę i brzmienie niosła wspólnota.

Koncert „Siostry rzeki”. Od lewej: Joanna Kurzyńska, Barbara Songin, Anna Zubrzycki, Katarzyna Kapela. Fot. Joanna StogaZaproszeni do wspólnego śpiewu i tańca tkaliśmy swoją własną opowieść. Wykraczała ona daleko poza doświadczenie tegorocznej edycji „Błaźnic”. Przypominała raczej moment splecenia się wszystkich dotychczasowych rezydencji, które zawsze niezwykle mocno rezonują z wydarzeniami i zmianami społecznymi. Połączeni z wolna stawaliśmy się okrężnym ruchem, wrzeniem, kołysaniem, stawaliśmy się splecionymi ze sobą i współzależnymi „żyłami Matki Ziemi”. Tworzyliśmy wspólną opowieść o drzemiącej w nas, kobietach i twórczyniach sile, która daje szanse na odmianę naszego losu. Stanowiła ona przejaw głębokiej relacji artystek z rodzimą naturą i kulturą, a także konstruktywną odpowiedź na przemoc. Nie poprzez agresję, lecz przez wspólne uwalnianie głosu, przepływu, energii możemy walczyć dziś o systemową zmianę, która stworzy miejsce nie tylko na nasze opowieści, ale także na opowieści tych, które przyjdą po nas. Oplecione własnymi głosami i bliskością ciał wzrastałyśmy i rozrastałyśmy się łącząc w stabilniejsze całości. Jesteśmy cierpliwe i solidarne. Stwarzamy przestrzenie dialogu, zabieramy głos, przestajemy się bać. Jesteśmy gotowe, by „korzenie naszych historii” rozrastały się pod ziemią i wydostawały wreszcie na powierzchnię – „lepiej stawiając opór wiatrom”. Dlatego „Błaźnice” z pewnością jeszcze tu powrócą, aby znów zawalczyć o nasz kobiecy i twórczy „kawałek ziemi pewnej”13.

„Błaźnice. Rzeka”, rezydencja Anny Zubrzycki w Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego we Wrocławiu w dniach 22 maja – 5 czerwca 2021.

O autorce