2017-10-16
2021-02-26
Agata Iżykowska

Zwrot w stronę lepszej przyszłości

Hasło „Festiwale teatralne w Polsce” przywodzą na myśl nazwy tych wydarzeń, które mają status międzynarodowy bądź ogólnopolski. W pierwszej chwili umykają festiwale prezentujące grupy lokalne, które skupiają się na działaniach offowych. Tym samym rozmywa się ich znaczenie na teatralnej scenie Polski. Czy rzeczywiście jest ich tak niewiele, aby znikały przyćmione blaskiem tych wielkich, kilkunastodniowych wydarzeń? Zacznijmy od kilku wprowadzających w temat danych. W kategorii „Festiwale teatralne w Polsce” na stronie wikipedia.pl pojawia się sześćdziesiąt jeden pozycji zawierających odnośniki do największych wydarzeń teatralnych w kraju. Natomiast po wpisaniu w wyszukiwarkę haseł, takich jak: teatr offowy festiwal, festiwal teatrów offowych, przegląd teatrów offowych, pojawia się informacja „Strony (tu wybrane hasło) nie ma w Wikipedii”. Co nie oznacza, że teatry offowe nie mają swoich festiwali czy przeglądów. Na stronie e-teatr.pl można znaleźć wykaz festiwali offowych organizowanych w Polsce ze zbliżoną liczbą pozycji jak w tym wymienionym w kategorii „Festiwale teatralne w Polsce” na stronie Wikipedii. Jak wygląda ta ukryta mapa prezentacji offowych? Podróże po festiwalach offowych można zacząć już od stycznia wyprawą do Horyńca-Zdroju, gdzie od 2005 roku odbywa się Biesiada Teatralna Konfrontacje Zespołów Teatralnych Małych Form. W marcu można udać się z wizytą do Torunia na Alternatywne Spotkania Teatralne Klamra. Festiwal działa nieprzerwanie od 2005 roku. Następnie mamy wakacyjny przestój. W teatrach offowych największe poruszenie następuje jesienią, wtedy odbywa się wiele przeglądów i festiwali. Zacząć można na przełomie września i października wycieczką do Bytowa na BytOFFsky Festival, który działa od roku 2010. W tym samym czasie możemy wziąć udział w Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Niezależnych Pro-Contra, który działa od 2002 roku w Szczecinie. Festiwal umożliwia prezentację młodzieżowych teatrów niezależnych. Pro-Contra ma na celu rozpowszechnianie offowej sztuki teatralnej, poruszającej zarówno tematykę lekką, jak i tematykę poważną dotyczącą problemów ludzi młodych i świata współczesnego. Przenosząc się na drugi koniec Polski, na przełomie października i listopada można wziąć udział w TopOFFFestival w Tychach. Celem festiwalu jest stworzenie przestrzeni do rozmowy i artystycznej rywalizacji dla absolutnej czołówki ruchu teatrów alternatywnych. Jadąc do centrum kraju, prosto z TopOFFFestiwal, w połowie listopada można zahaczyć o Ogólnopolski Konkurs Teatrów Młodzieżowych Melpomena w Środzie Wielkopolskiej. Festiwal odbywa się cyklicznie od roku 2004. Wspomniane festiwale to jedynie przykłady najdłużej trwających przeglądów teatrów offowych w Polsce. Jest ich znacznie więcej, jednak ich promocja ogranicza się do środowiska lokalnego czy teatralnego. O ogólnopolskim zasięgu informacyjnym festiwale te nie marzą. Bardzo często organizatorzy przeglądów zmagają się z problemem niskich dofinansowań ze strony miasta czy trudnościami w uzyskaniu zgody na użycie danej przestrzeni.

V Zjazd Ogólnopolskiej Offensywy Teatralnej we Wrocławiu, od lewej Rafał Cieluch, Marek Gluziński, Agnieszka Bresler, Katarzyna Knychalska, fot. Karol BudrewiczDlatego też w 2016 roku powołano do życia Ogólnopolską Offensywę Teatralną, która ma na celu stworzenie przestrzeni komunikacji między teatrami, jak również między twórcami a samorządami. Przede wszystkim Ogólnopolska Offensywa ma być przestrzenią wspólnotową, płaszczyzną, na której każdy twórca działań offowych może znaleźć wsparcie w podejmowanej niejednokrotnie walce z lokalnymi samorządami, które decydują o środkach finansowania działań artystycznych. Offensywa ma być murem, za którym będą stały wszystkie teatry niezależne w Polsce. Tomasz Rodowicz w ubiegłym roku na portalu Teatralny.pl przedstawił ideę Ogólnopolskiej Offensywy, przywołując przykład Teatru Realistycznego ze Skierniewic, który po latach działalności i rewelacyjnych akcjach społeczno-artystycznych musiał zakończyć swoją historię, ponieważ wiceprezydent miasta cofnął dotację pozwalającą zespołowi opłacać salę do pracy. Rodowicz postuluje: „Jako środowisko polskiego offu powinniśmy wyraźnie stanąć po stronie Teatru Realistycznego i domagać się zmiany decyzji nieodpowiedzialnych władz miasta. To tylko jeden przykład, do czego mogłaby posłużyć Ogólnopolska Offensywa Teatralna”1.

Tak promowana idea wspólnotowości nie jest nowa. Zainicjowało ją województwo zachodniopomorskie, powołując w 2013 roku ZOT – Zachodniopomorską Offensywę Teatralną. Inicjatywa łączy osiemnaście zespołów teatralnych, grupy spotykają się, gdy należy wspólnie działać lub wymieniać informacje i pomysły, a także pożyczać sobie sprzęt czy przestrzeń do pracy. Co roku układają wspólnie kalendarz wydarzeń w regionie, żeby się nie dublować, nie nakładać się terminami i nie podbierać sobie publiczności. Ideą Offensywy (tej ogólnopolskiej) jest promowanie idei ZOT-u i przekładanie jej na szerszą skalę, aby nikt nie mógł zlekceważyć, zignorować czy łatwo zmanipulować działań teatrów offowych.

Jedną z pierwszych prób zaadaptowania idei ZOT-u w innym województwie jest powołany w listopadzie 2016 roku WrOT, czyli Wrocławska Offensywa Teatralna. Jak piszą sami założyciele, przyświeca im idea wspólnotowego działania. Teatry niezależne do tej pory były we Wrocławiu archipelagiem samotnych wysp, którym trudno było zjednoczyć się we wspólnym działaniu. Dlatego w kolejnym roku podjęli pierwsze wspólnotowe działanie i jak sami piszą „zawładnęli Wrocławiem na trzy dni”, prezentując dolnośląską scenę offową i tworząc Zwrot, czyli Festiwal Dolnośląskich Teatrów Offowych. Przez trzy dni (15–17 września 2017), na pięciu wrocławskich scenach można było oglądać siedemnaście grup formalnych i nieformalnych działających na terenie województwa. Zaprezentowały się teatry, które działają już od kilkudziesięciu lat, oraz takie, które dopiero stawiają swoje pierwsze kroki. Iwona Konecka, jedna z artystek występujących na festiwalu, w trakcie swojego monodramu Atrapa i Utopia powiedziała, że chce robić rebel.

„Atrapa i Utopia”, fot. Michał WojtarowiczWypowiedziane mocno i pewnie słowa stały się kalką, przez którą można było spojrzeć na zamierzenia i prezentacje offowe tego festiwalu. Niech off będzie rebel, to wtedy go usłyszą. To jeden z postulatów pobrzmiewający w ramach Zwrotu. Jednak czy wszystkie działania festiwalowe były rebel? Miały frustrować, pobudzać do refleksji, zapalać czerwoną lampkę w głowach odbiorców? Nie. Nie każdy spektakl miał potencjał rewolucyjny czy demaskatorski, ponieważ nie to było celem organizatorów. To była jedna z dodatkowych rzeczy, która wyszła w trakcie przeglądu. Zwrot dał możliwość, żeby offy wyszły z cienia teatrów instytucjonalnych. Ponadto, w ramach festiwalu odbył się V zjazd Ogólnopolskiej Offensywy Teatralnej. Pierwsze dwa dni festiwalu rozpoczynały się panelem dyskusyjnym. Zaproszono lokalne samorządy, urzędników, reprezentantów środowiska offowego, rozmawiano m.in. o kondycji grup alternatywnych działających na terenie województwa dolnośląskiego.

Udowodniono, że da się rozmawiać, jednak wiele rzeczy związanych chociażby ze sposobami finansowania grup nieformalnych wymaga reorganizacji. Samorząd musi zdać sobie sprawę z tego, że stowarzyszenia czy fundacje, w ramach których powstają teatry, istnieją i prężnie działają. Co w takim razie pokazał Zwrot? Kto podjął drogę, ku lepszej przyszłości dla teatrów nieinstytucjonalnych?

W trakcie festiwalu zaprezentowały się grupy, które wywodzą swoją działalność z teatru realistycznego, teatru ciała, tańca nowoczesnego czy teatru lalkowego. Festiwal rozpoczęła prezentacja pracy nad spektaklem Wściekły człowiek. Wariacje w obronie gniewu w wykonaniu Studia Matejka. Studio Matejka to zespół-laboratorium, prowadzące badania potencjału ekspresji ciała w obszarze sztuki aktorskiej. W swojej pracy odwołuje się do tradycji teatru fizycznego, działa na pograniczu różnych gatunków performatywnych, technik treningu aktora/tancerza, między indywidualną ekspresją a zbiorowym rezonansem. Traktuje istniejące metody jako punkt wyjścia do poszukiwań twórczych, tworząc mapę odkryć, rozpoznając wzorce i/lub sprzeczności oraz włączając swoje odkrycia do powstającej pracy. Pokaz pracy zaprezentowany na Zwrocie dokładnie punktuje wszystkie założenia Studia. Wściekły człowiek wyraźnie podkreśla, że teatr skupiający się na ekspresji ruchowej może znosić bariery komunikacyjne. Kolejna grupa, Teatr S-Tworzywo, zaprezentowała spektakl Stacja 6, który swoją premierę miał w roku 2011. To prezentacja sześciu historii, w których człowiek sprowadzony jest do roli przedmiotu. Za pomocą formy teatru fizycznego grupa poszukiwała odpowiedzi na pytanie o granice człowieczeństwa w warunkach ekstremalnych. W ramach pokazów mogły się zaprezentować również zespoły, które preferują teatr słowa. Wrocławski Teatr Radioaktywny jest teatrem dla uszu, nie dla oczu, teatrem który tworzy w pełni autorskie słuchowiska radiowe. Na Zwrocie zaprezentowali Parantelę swoje najnowsze słuchowisko na podstawie tekstu Michała Występka. Nie zabrakło również teatru emocjonalnego, psychologicznego. Psychoteatr został założony przez aktorkę Angelikę Pytel oraz filmowca Sebastiana Zakrzewskiego. Tworzą sztukę, ukazując ciało aktora/tancerza jako naczelny punkt, z którego wyzwalają się pozostałe środki wyrazu scenicznego: głos, interpretacja, ekspresja, improwizacja. Muzyka stanowi bodziec do twórczych poszukiwań. Kwintesencją tych założeń jest spektakl, który przyniósł zespołowi największą liczbę nagród. Las zaprezentowany na Zwrocie to studium samotności dziewczyny, która nie może odnaleźć się w szarym świecie. Jej bujna wyobraźnia, głęboka wrażliwość emocjonalna nie pozwalają jej zrozumieć i zaakceptować siebie. Monodram ukazuje całą plejadę uczuć – od radości z pięknych widoków za oknem, poprzez strach przed samotnością, po złość wynikającą z konieczności pójścia do pracy. Las punktuje wyraźnie to, że każdy z nas jest w tłumie samotny. Kontynuując tematykę konfrontacji z codziennością, widzowie mogli obejrzeć spektakl Triodram grupy DyplomATA.

„Triodram”, fot. Piotr NykowskiZespół powstał z impulsu tworzenia scenicznej prawdy. Davit Baroyan, Dominik Smaruj, Hubert Kożuchowski, każdy z nich od dawna nosił w sobie zamiar stworzenia monodramu – spektaklu osobistego, dotyczącego miłości, przyjaźni, który ukazywałby ich indywidualną wrażliwość. W 2016 roku zrodził się pomysł, aby te trzy orbitujące na granicy wyobrażenia i doświadczenia monodramy połączyć w jeden spektakl. Triodram to opowieść trzech mężczyzn o ich osobistych zmaganiach. Aktorzy odsłaniają różne twarze współczesnego mężczyzny, zmagają się ze schematami, jakie przypisywane są samczości. Wszystko to obudowane historiami o najbardziej raniącym uczuciu, jakim jest miłość. DyplomATA to dyplom zrealizowany w ramach Akademii Teatru Alternatywnego.

W trakcie pierwszego dnia festiwalu jako ostatni zaprezentował się Teatr Fru. To nieformalna grupa tworzona przez absolwentów wrocławskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego (obecnie Akademii Sztuk Teatralnych) i artystów cyrkowych. Członkowie zespołu skupiają się na poszukiwaniu alternatywnych strategii choreograficznych, łączących sztukę cyrkową z teatrem formy. W swoim repertuarze mają dwa spektakle: FALE/Syreni Song (zaprezentowany na Zwrocie) oraz pępoLINA. Stworzone przez nich interaktywne działanie wymagało od artystów poddania się improwizowanej dynamice dźwięku wydobywającej się z mechanizmów i przyrządów pomiarowych. Dźwięki wyznaczały rytm spektaklu, wprowadzały w stan zbliżony do medytacji, kojąca rytmika punktowała rolę, jaką może odegrać język ciała. Teatr Fru udowadnia, że język artystyczny nie musi być zwerbalizowany – ciało poddające się dźwiękowi również stanowi wyrazisty środek ekspresji.

Drugi dzień festiwalu rozpoczął się od prezentacji spektaklu w wykonaniu Teatru Układ Formalny. Założenia pracy tej grupy wynikają z przekonania, że teatr może być realnym narzędziem zmiany. W tę ideę wpisuje się spektakl zaprezentowany w ramach Zwrotu: Wszyscy=bogowie we krwi w reżyserii Grzegorza Grecasa na podstawie tekstu Władcy much Williama Goldinga. Aktorzy wychodzą jednak poza pełen okrucieństwa tekst Goldinga, odnosząc sytuacje z wyspy do swoich własnych doświadczeń szkolnych. Literacką fantazję odnośnie wyspy przetrwania odnoszą do szkolnych korytarzy, relacji z rówieśnikami, gdzie można zostać wyśmianym, odtrąconym, czuć się zagubionym, w efekcie chcieć popełnić samobójstwo. Władca much został potraktowany jako punkt wyjścia do refleksji nad reakcjami społecznymi na doniesienia z polskich szkół, dotyczących poniżania i znęcania się między uczniami.

Z bardziej komediowym podejściem zaprezentował się następnie Teatr Sztampa, inscenizując Damy i huzary Aleksandra Fredry. Sztampa to teatr słowa, który powstał z inicjatywy Małgorzaty Pilczuk i Jacka Kupczaka w roku 2009. Grupa miłośników teatru, która wystawia klasykę będącą dla nich „sexy”. W podobnym, realistycznym tonie zaprezentował się Teatr Korba w spektaklu W stanie. Teatr ten założony został w listopadzie 2000 roku z inicjatywy studentów Uniwersytetu Wrocławskiego, Marcina Jagodzińskiego i Tomasza Wojtkiewicza. Pretekstem do powołania grupy była inscenizacja dramatu Sławomira Mrożka Męczeństwo Piotra Oheya. Przedstawienie W stanie na motywach RIO Marka Kochana prezentuje prostą historię o codzienności małżeństwa. Aktorzy krążą wokół pytania, jak pogodzić spokojne życie małżeńskie z samorealizacją i stabilizacją finansową. Tworzony przez nich teatr realistyczny może stanowić punkt wyjścia do rozważań nad miejscem jednostki w społeczeństwie konsumpcyjnym.

Na Zwrocie nie zabrakło też monodramów. Wspomniana już Iwona Konecka ze swoim spektaklem Atrapa i Utopia zbliżyła się do formy paraakademickiego wykładu. Przedstawiła się w nim jako zmęczona już działaniem aktywistka, która chciała być rebel, a teraz już tak naprawdę nie wie, co to oznacza. W swojej nonkonformistycznej prelekcji mieszała patos z komizmem. Konfrontowała widzów z faktami dotyczącymi cen baryłek złota, aby za chwilę skonfrontować ich z prawdą, że Święty Mikołaj już od ładnych paru lat nie jest świętym. Tworzony przez nią teatr zdecydowanie należy do najbardziej butnych i awanturniczych na całym przeglądzie. Konecka pokazała, że off nie zawsze jest grzeczny. W kontrze do buntowniczego występu Koneckiej możemy postawić spektakl Kamili Klamut, Camille.

„Camille”, fot. Cezary ChrzanowskiKlamut to artystka, która od połowy lat dziewięćdziesiątych związana jest z Ośrodkiem Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego i Poszukiwań Teatralno-Kulturowych, obecnie Instytutem im. Jerzego Grotowskiego. Jest współtwórczynią i współinicjatorką Teatru ZAR. W trakcie Zwrotu zaprezentowała spektakl stworzony we współpracy z Marianą Sadovską. Camille powstał w oparciu o życie i twórczość francuskiej rzeźbiarki Camille Claudel. Klamut nie przedstawia jedynie suchych faktów z życia artystki. Tworzy herstoryczną alternatywę dla historii kobiety ignorowanej przez patriarchalny kanon. Jej kreacja jest niezwykle poruszająca, Klamut skupiła się bowiem na ostatnich trzydziestu latach życia Claudel, które ta spędziła zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Pomimo że spektakl dotyczył pierwszych dziesięcioleci XX wieku, podobnie jak w spektaklu dzień:noc:DZIEŃ, możemy odnaleźć odniesienia do uniwersalnego dyskursu dotyczącego miejsca kobiet w historii.

Zwieńczeniem drugiego dnia festiwalu był pokaz Małgorzaty Szczerbowskiej. Sprzedam to spektakl, w którym jedna aktorka identyfikuje w sobie różne kobiety. Przechodzi między jedną tożsamością a drugą, momentami jest fanką RPG, kulturystką czy podróżniczką. Szczerbowska przymierza do siebie te różne sposoby bycia, oswaja emocje i próbuje odnaleźć odpowiedź na pytanie o swoje miejsce w świecie. Mamy więc ponowne zainteresowanie rolą jednostki w społeczeństwie i jej indywidualnością. Ostatni, trzeci dzień festiwalu rozpoczęła grupa ProtoCIAŁO. Główną ideą, jaka im przyświeca, to pokonywanie barier w szerokim tego słowa znaczeniu: barier fizycznych, społecznych, międzyludzkich. W ramach Zwrotu zaprezentowali spektakl Alicja w krainie kwantów w reżyserii Żakliny Małolepszej, w którym to główna bohaterka poszukuje sensu istnienia, układając swoje ciało w coraz to bardziej złożone formy odnoszące się do zagadnień z fizyki, tytułowych kwantów. Jako drugi zaprezentował się Teatr Kombinat, powołany do życia przez Katarzynę Baraniecką we Wrocławiu w 2014 roku. W jego skład wchodzą profesjonalni artyści, na co dzień pracujący w różnych wrocławskich teatrach i instytucjach kultury. Ojcze nasz według tekstu Artura Pałygi o tym samym tytule, z fragmentami Ślubu Witolda Gombrowicza to pierwsza produkcja zespołu. Narratorem jest syn, który przedstawia swoją historię z ojcem od momentu narodzin, aż do jego śmierci. Odsłania stadia rozwoju nienawiści syna do rodzica. Spektakl w reżyserii Katarzyny Baranieckiej, mimo że akcja rozgrywa się w ustroju totalitarnym, dotyka wielu dziś bolących i palących społeczne tematów dotyczących wychowania, pozycji kobiet w społeczeństwie, roli ojca, a przede wszystkim przemocy w rodzinie. Kolejny spektakl zdecydowanie odbiegał od mocnego osadzenia w polskich realiach.

„Witaj w moim domu”, fot. Karol BudrewiczPrzedstawienie Witaj w moim domu. Medytacja o kobiecie z wydm Fundacji Zarzewie powstało w oparciu o powieść Kobieta z wydm japońskiego pisarza Kōbō Abe. Anna Duda, autorka dramaturgii, inspirowała się interakcjami między bohaterami książki. Przekładając tekst dramaturgiczny na język sceniczny, reżyser Przemysław Błaszczak dodatkowo sprowadza komunikację postaci do języka symboli, przy okazji inspirując się filozofią Wschodu. Na środku sceny widzimy kobietę ubraną w biel (Karolina Brzęk). Układa ona swoje ciało w skomplikowane asany. Przed nią, rozciąga się stworzona na białej płachcie iluzja wschodzącego słońca. Nad nią z kolei wisi pojedyncza lampka rzucająca błękitną poświatę. To tytułowa kobieta z wydm, zawsze obecna na piaszczystych wzgórzach. W jej zadbaną przestrzeń ktoś się wkrada – ubrany na czarno mężczyzna (Tomáš Wortner). Ciężkimi butami szoruje po piasku. Tupie i stąpa niezwykle głośno, przez co wybija kobietę z harmonijnych ćwiczeń. Można by rzec, że ich zapoznanie się jest przypadkowe. Ot, zbłąkany wędrowiec zachodzi do tubylca. Tak też z początku zachowują się postaci. Zapoznają się, początkowo są sobą onieśmieleni. Jednak z czasem, gdy zapoznają się lepiej, ich ciała zaczynają toczyć między sobą coraz bardziej dynamiczny dialog. Skrępowanie odchodzi w zapomnienie. Dynamiczny język tańca jest w tym spektaklu najważniejszy. Słowa wypowiadane są jedynie na początku. Kobieta z wydm, mówi: „Im bardziej uporządkowany świat, tym szybciej dojdzie w nim do chaosu”. Czerń trywializuje jej patos, zastanawiając się nad istotą zupy – że przecież to taki płyn, który ugasi pragnienie i zaspokoi głód. Od tego momentu rysuje się między nimi wyraźny kontrast. Ona-Biel, jest ponad światem materialnym skupia się na istocie bycia. On-Czerń, żyje w świecie, gdzie dobra są ponad inne wartości. Pozostałe sceny stworzone przez Błaszczaka pozbawione są komunikatów werbalnych. Słowa zamieniają się w gesty, a zdania w taneczne sekwencje. W spektaklu płeć nie odgrywa znaczenia. Tytułowa kobieta z wydm to jedynie metafora odnosząca nas do filozofii chińskiej, finalnie tym okazują bowiem się tancerze – dwoma przeciwstawnymi siłami, Yin i Yang, które zmagają się ze sobą, udowadniając, że nie są w stanie bez siebie istnieć.

Kolejna z offowych grup to Teatr Ekstrawersja, założony w 2015 roku, którego idea brzmi, że istotą teatru jest tworzenie dla ludzi przez ludzi. Grupa, składająca się z amatorów, pasjonatów i miłośników teatru, ma na swoim koncie cztery spektakle, ich głównym miejscem wystąpień jest wrocławski lokal Nietota. Na Zwrocie zaprezentowali Fraktal na podstawie sztuki Szymona Bogacza o tym samym tytule. Z tego gęstego treściowo, pełnego autoanalizy monodramu grupa Ekstrawersja uczyniła złożony spektakl, w którym poszczególni aktorzy wcielają się w kolejne stany i emocje: w cynika, zdrowy rozsądek, dziecko, świra. We Fraktalu oglądamy pisarza trapionego przez kryzys twórczy, autora, który musi się zmierzyć z osaczającymi go głosami. W narastającej frustracji nawiedzają go widma przeszłości, które przypominają mu o popełnionych błędach. Jak mantra przewija się w spektaklu była dziewczyna pisarza. Punktuje mu błędy, jakie popełnił w trakcie ich wspólnego życia. Pojawiają się również rodzice, byli przyjaciele – wszyscy wskazują pisarzowi jego nieudolności. Finalnie nie otrzymujemy odpowiedzi, czy cały proces myślowy autora okazał się skuteczny, czy przezwyciężył on kryzys twórczy. Zamykające festiwal Towarzystwo Kultury Czynnej może się pochwalić dwudziestoletnią tradycją. Działający przy nim Teatr Studio Czyczkowy został powołany przez Jerzego Weltera, który z Piotrem Rogalińskim i Aleksandrą Kugacz stworzyli w 2016 roku dyptyk dzień:noc:DZIEŃ.

„dzień:noc:DZIEŃ”, fot. Dawid GębalaPierwsza część dyptyku Faszystowska Mać prezentuje wspomnienia Wojciecha Szczeciniaka z drugiej wojny światowej i wczesnego okresu powojennego. Główny bohater po zakończeniu wojny przenosi się na Dolny Śląsk, gdzie przychodzi mu mieszkać przez dwa lata pod jednym dachem z Niemcami. Bliski kontakt z wrogiem, wspomnienia z obozu koncentracyjnego odsłaniają trudną relację, jaką Wojciech musi zbudować ze swoimi współmieszkańcami. Pierwsza część ukazywała polską perspektywę traumy wojennej, przesiedleń i zasiedleń terenów ziem przyłączonych. Druga część dyptyku skupiała się na reprezentacji drugiej strony – ukazania losów, traum i przejść ludności niemieckiej, która zdecydowała się zostać po wojnie w Polsce. Mimo że kluczowe problemy poruszone w spektaklu dotyczyły lat pięćdziesiątych XX wieku, ostatnia część dyptyku osadzona została przez Weltera w kontekście wydarzeń współczesnych – walk o Aleppo i napływu imigrantów do Europy. Tym samym temat przedstawienia wpisuje się w bardziej uniwersalny dyskurs dotyczący tożsamości emigrantów.

Spektakle zaprezentowane na festiwalu Zwrot w mniejszym bądź większym stopniu odnosiły się do trudów i rutyny związanej z codziennością: małych i dużych problemów, konfrontacji z samym sobą, prób zmierzenia się z otaczającym światem. Do każdego z przedstawień można mieć osobisty stosunek, odnaleźć w nim cząstkę siebie. Pokazuje to wyraźnie, że człowiek w swojej codzienności, człowiek i jego konfrontacja z aktualnością są najważniejszymi tematami i inspiracjami dla dolnośląskich teatrów offowych. W trakcie tych trzech festiwalowych dni pojawiły się spektakle o codzienności trochę depresyjnej, codzienności, w której należy szukać nadziei, zdecydowanie można zaliczyć do nich Atrapę i Utopię Iwony Koneckiej, Fraktal: Struktura świadomości Teatru Ekstrawersja oraz LAS Psychoteatru. Na przeciwległej szali znalazły się prezentacje w bardziej rozrywkowej atmosferze, jak chociażby komiczne i świetnie ograne Damy i huzary Teatru Sztampa. Pojawiły się również dzieła, które poszukiwały uniwersalnych prawd w przeszłości. Te spektakle, inspirowane historiami sprzed lat, odnosiły się do jednostki, punktując jej losy. Do takiego studium zdecydowanie możemy zaliczyć spektakle Camille Kamili Klamut oraz Dzień:noc:DZIEŃ. Ten ostatni szczególnie udowodnił, że grupy offowe mają potencjał, aby być rebel. Grupa Teatr Studio Czyczkowy w swojej ascetycznej scenografii pokazała, że za pomocą środków artystycznych, tekstu literackiego może komentować aktualność. Dzień:noc:DZIEŃ nie był spektaklem jedynie o przeszłości, miał wyraźne odniesienie do teraźniejszości. Narracja o piętnowaniu Polaków przez Niemców, a następnie Niemców przez Polaków po drugiej wojnie światowej znalazła swoje zwieńczenie w opowieści o uchodźcach. To niewypowiedziane wprost porównanie, przełożenie emocji z przeszłości na współczesną sytuację imigrantów, było trafne i miało potencjał rewolucyjny. Taki teatr jest potrzebny. Dlatego warto walczyć o off, ponieważ jest on głosem, który wypowiada wszystkie emocjonalne bolączki codzienności, punktuje trudy, z którymi każdy człowiek konfrontuje się w mniejszym bądź większym stopniu. Zapotrzebowanie na teatr bliski codzienności udowodniła frekwencja. Widownia na każdym pokazie była wypełniona po brzegi. Nie było wyraźnego podziału na grupy wiekowe czy pokoleniowe. Wyczuć można teatralny niedosyt panujący we Wrocławiu. W ostatnich sezonach na dolnośląskich scenach można było spotkać się ze spektaklami, które wyznaczają nową drogę dla klasycznych dramatów, spektakli które stawiają na podawanie tekstu, a nie identyfikację się z nim. Offowe grupy wciąż mają to emocjonalne spojrzenie, nawet gdy sięgają po Fredrę. Aktorzy nie skrywają się za pompatyczną scenografią, tylko są dla widza.

O autorce

Festiwal Dolnośląskich Teatrów Offowych Zwrot, Wrocław, 15–17 września 2017.

  • 1. Tomasz Rodowicz: Wreszcie, Teatralny.pl 2016, z 24 czerwca (23.09.2017).