2018-07-08
2020-11-22
Matthieu Galey

„Apocalypsis cum figuris”. Mag Grotowski

Pierwodruk: Matthieu Galey: „Apocalypsis cum figuris”. Le mage Grotowski, „Combat” 1973 nr 9141 (brak numeru strony)

„Animatorem” słynnej grupy i przedstawienia (w którym wykorzystano fragmenty Biblii, teksty [Fiodora] Dostojewskiego, Simone Weil i T. S. Eliota) jest Jerzy Grotowski. „Animator” to najtrafniejsze określenie. Lepsze niż inscenizator, dramaturg, reżyser i tym podobne. Ów natchniony człowiek jest duszą swojego zespołu, mistrzem ceremonii. W razie potrzeby nie waha się przyjąć na siebie powinności biletera, który taktownie usadza widzów pod wysokimi podcieniami Sainte-Chapelle. Nie mamy do czynienia ze zwyczajnym przedstawieniem, tylko ze współczesnym misterium, rytuałem, do którego wkrada się opętanie. To Apokalipsa, ale i – a nawet przede wszystkim – Pasja Chrystusa odzianego w łachmany, w której uczestniczą Maria Magdalena, Judasz, Szymon Piotr, Łazarz i Święty Jan. Momentami rozpoznajemy również wyłaniające się niespodziewanie z pogańskiego tańca wydarzenia z biblijnej historii: Ostatnią Wieczerzę, zmartwychwstanie Łazarza, pocałunek Judasza, biczowanie… To ewokacje czy wspomnienia jakiejś pradawnej epoki i innej cywilizacji, które powracają do nas po wiekach zapomnienia. W zdesakralizowanej katedrze efekt, jaki wywołują, jest jeszcze bardziej uderzający: to echa umarłej religii – tej samej, którą kiedyś tu wyznawano, a zarazem swoiste bujne i frenetyczne odrodzenie dawnego życia, powrót do źródeł o wiele głębszych – do korzeni człowieka i do jego zmysłów. Jeśli jest tu komunia, jest ona tyleż fizyczna, ileż duchowa: ludzkie porywy, święte szaleństwo. Przekracza się chrześcijaństwo, aby nawiązać do dawniejszych wierzeń i egzystencjalnego niepokoju, właściwego naszej kondycji żywych istot, a także jej najpierwotniejszych i najbardziej podstawowych przejawów.

Prostota, z jaką to przedstawiono, jest bez wątpienia wspaniała i równie zaskakująca, co wyrafinowana. Widz patrzy na aktorów pogrążonych w sakralnym otępieniu, opętanych przez demona, który trzyma ich w swej mocy. Gdy ich opuszcza, by zamieszkać w kimś innym, gwałtownie upadają na ziemię. To osobliwe marionetki – więźniowie udręczenia i radości, podporządkowane woli jednostki. Dziwi zatem, że mamy do czynienia z pracą laboratorium, a zatem grupy ludzi. Cały czas mamy bowiem wrażenie, że Grotowski jako jedyny mistrz i pan swoich aktorów zdołał doskonale ich rozbić, złamać i przymusić do swoich metod, że stali się wspaniałymi robotami, a on kieruje najmniejszym ich ruchem. Ta precyzja działa trochę na szkodę naszego wzruszenia, choć sam spektakl pozostaje doświadczeniem gwałtownie zaskakującym. Przypomina sen, w którym kształty wyłaniają się powoli w zielonkawo-niebieskich głębinach potężnej nawy Sainte-Chapelle, pełen świetlistych obrazów, wijących się ciał i twarzy naznaczonych cierpieniem. Wchodzimy do świata opętanych, a wychodzimy z niego poranieni, wewnętrznie skłóceni, nieswoi, jakby te krzyczące zjawy zamieszkały także i w nas. Jest w tym sztuka, praca, są przemyślenia, inteligencja, wszystko, co chcecie. Ale nade wszystko magia. I właśnie to się liczy.

Tłumaczenie ze zbiorów Archiwum Instytutu im. Jerzego Grotowskiego. Brak nazwiska tłumacza. Rewizja archiwalnego tłumaczenia z oryginałem: Katarzyna Grabarczyk. Redakcja przekładu do druku: Katarzyna Woźniak.

Matthieu Galey (ur. 9 sierpnia 1934, Paryż; zm. 23 lutego 1986, tamże)
francuski krytyk literatury i teatru oraz pisarz, znany z udziału w cyklu radiowym Masque et la Plume. Wieloletni współpracownik „L'Express” i „Le Monde”. Autor wysoko cenionego Journal (wydanego w dwóch tomach), łączącego formę dziennika z błyskotliwymi komentarzami na temat aktualnych wydarzeń i środowiska kulturalnego Paryża.