2023-07-10
2023-07-10
Joanna Tarasińska

Wojna oczami Oleny Apczel

„Więzi”, reżyseria Olena Apczel, Teatr Wybrzeże, 2019. Fot. Dominik Werner

„Konflikt w Ukrainie trwa od 5 lat. To 2 678 000 minut”1 – właśnie taki komunikat zostaje wyświetlony na ekranie w połowie spektaklu Więzi z 2019 roku w reżyserii ukraińskiej artystki, Oleny Apczel. Następnie przed oczyma publiczności, siedzącej w wyciemnionej przestrzeni Starej Apteki, jednej ze scen gdańskiego Teatru Wybrzeże, na ekranie powoli zmieniają się liczby, uświadamiające wszystkim upływ czasu. Na scenie nic się nie dzieje, osoby siedzące na widowni trwają w zawieszeniu. Na ekranie pojawia się zdanie „Mamy czas”, które większość widzów traktuje jako żart, zabawny przerywnik. Jeśli aktorzy i aktorki zawieszą działanie w spektaklu na kilka minut – nic się przecież nie stanie. Ale co w ciągu tych kilku minut wydarzyło się w Ukrainie?

Czas płynie dalej. 2 678 001, 2 678 002, 2 678 003, a kiedy pojawia się liczba 2 678 004 wszystko wraca do teatralnej normy. Światło, dźwięk, ruch – tak, jakby na planie filmowym ktoś powiedział: „akcja”.

Wojna, którą przedstawia się w liczbach, danych statystycznych, suchych faktach i datach, tylko pozornie nie działa na wyobraźnię. Wystarczy chwila, aby uświadomić sobie, ile ludzkich istnień stoi za numerami i cyframi zamkniętymi w tabelkach. Taka strategia doskonale sprawdziła się u Krzysztofa Warlikowskiego w (A)pollonii w 2009 roku. Reżyser wykorzystał w jednej ze scen fragment z książki Łaskawe Jonathana Littella2 w tłumaczeniu Magdaleny Kamińskiej-Maurugeon:

Wojna skończona! Wyciągnęliśmy wnioski z tej lekcji. To się już więcej nie powtórzy. Jesteście pewni, że wyciągnęliśmy wnioski? Jesteście pewni, że się nie powtórzy? W ogóle czy jesteście pewni, że wojna skończona? W pewnym sensie wojna nie kończy się nigdy albo też skończy się, kiedy ostatnie dziecko, urodzone ostatniego dnia walk dożyje w pokoju własnego pogrzebu. Ale nawet wtedy wojna będzie trwać – w głowach jego dzieci, a potem w głowach dzieci tych dzieci […]3.

Te przejmujące słowa wykrzykuje u Warlikowskiego Maciej Stuhr, wcielając się w Agamemnona wracającego do domu po bitwie. Bohater „przedstawia wstrząsający bilans śmierci”4. Wymienia, ile osób dziennie, tygodniowo, na godzinę i na minutę straciło życie. Bohater patrząc na zegarek, liczy odstępy między każdą kolejną śmiercią. Agamemnon zaczyna w ten sposób przerażającą wyliczankę. Gdy mija 4,6 sekundy, wskazuje na wybraną osobę na widowni, mówiąc „jeden trup”, by za chwilę wskazać na kolejnego widza, komunikując z zaciętą twarzą: „dwa trupy”.

W obu przedstawionych fragmentach spektakli wojnę ilustrują liczby. W Więziach Olena Apczel skupia się na upływającym czasie i towarzyszącej mu ciszy. Warlikowski przytacza sumy ofiar, które pochłonął konflikt. Dodatkowo oddziałuje na widzów dźwiękiem, dodając jeszcze do kakofonii mikrofon zniekształcający głos Macieja Stuhra. Polski twórca nie pozostawia publiczności wyboru – wszystkie oczy zwrócone są ku aktorowi, który zdziera gardło. Nie sposób również odciąć się od hałasu budującego napięcie i niepokój. Ukraińska reżyserka działa na wyobraźnię widzów w odmienny sposób. Milczenie aktorów, brak muzyki i innych dźwięków powoduje u osób na widowni zdezorientowanie. Jedynym komunikatem płynącym ze sceny jest ten, w którym wszyscy dowiadują się od ilu minut trwa konflikt w Ukrainie.

Po inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku większość z nas zapomniała, że ta wojna zaczęła się już wcześniej. Ostrzeżeń przed konfliktem było wiele, sama Olena Apczel wielokrotnie zwracała na nie uwagę. Te wszystkie sygnały potraktowano jednak jako ciekawostki z rzeczywistości zbyt odległej, żeby kiedykolwiek mogły nas dotknąć. Wojna skończona? Nie. Nie wyciągnięto także wniosków.

To, co dzieje się w Ukrainie próbuje w swoich spektaklach i działaniach przybliżyć ukraińska reżyserka. Wojna oczami Oleny Apczel to konflikt, który trwa już wiele lat, a jego początku nie wyznacza wcale data 24 lutego 2022. Na opowieść o wojnie składają się relacje bliskich oraz przyjaciół, obrazy z frontu, opisy działań pomocowych, wpisy w mediach społecznościowych, jak i emocje samej artystki.

1.

Olena Apczel urodziła się w 1986 roku w Donbasie. Jest artystką – reżyserką, scenarzystką, performerką, realizatorką czytań performatywnych, ale także naukowczynią i kuratorką projektów artystycznych oraz społecznych, aktywistką. W swoich pracach badawczych skupia się przede wszystkim na teatrze współczesnym i relacjach zachodzących między sztuką krytyczną, sztuką dokumentalną i performansem. Jest autorką licznych inscenizacji teatralnych.

Apczel ukończyła Wydział Sztuki Teatralnej, Filmowej i Telewizyjnej Państwowej Akademii Kultury w Charkowie na specjalności „Reżyseria estradowa i widowisk masowych” (I stopień) oraz „Sztuka teatralna” (II stopień). Uzyskała tytuł doktora kulturoznawstwa. Jest współzałożycielką szkoły sztuki aktorskiej i sztuk performatywnych TESTO oraz niezależnego charkowskiego zawodowego teatru amatorskiego „Bardzo Znany Teatr”. W latach 2017–2019 pełniła funkcję głównej reżyserki we Lwowskim Akademickim Teatrze Dramatycznym im. Łesi Ukrainki. Od kilku lat mieszka i tworzy w Polsce.

Reżyserka została zaproszona w 2020 roku do panelu dyskusyjnego będącego częścią Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Retroperspektywy Ciało/Pamięć/Historia. Rozmowa dotyczyła teatru oraz czasu pandemii. Olena Apczel przedstawiła tam perspektywę zupełnie odmienną od zachodniej (w tym polskiej), włączając do swojej wypowiedzi także kwestie związane z wojną w Ukrainie, poczuciem niestabilności, ale także reakcją własnego ciała na stres i zagrożenie:

Jeśli traktujemy ciało „fenomenologicznie”, uznajemy je za źródło samoświadomości i konceptualizacji, oraz postrzegamy jako odbicie zjawisk i procedur historycznych, to mogę powiedzieć, że moje ciało było podświadomie lepiej przygotowane na stres lockdownu niż, na przykład, ciało osoby, która nigdy nie doświadczyła emigracji lub bombardowania5.

W październiku 2021 roku uczestniczyła też w webinarze Przemoc: stara/nowa trauma/y zorganizowanym w ramach projektu Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego I znów prolog? Posttraumatyczny dramat i teatr w Europie Środkowej, Wschodniej i Południowo-Wschodniej... Przedstawiła tam koncept „Dźwięk bezpiecznego dotyku. Dźwięk. Bezpieczeństwo. Dramaturgia ukraińska”. Interaktywny performance o egzystencjalno-światopoglądowej transformacji spowodowanej pandemią. W tym samym roku dołączyła do zespołu Nowego Teatru w Warszawie jako osoba odpowiedzialna za projekty społeczne. Jej działania miały się skupić na relacjach międzykulturowych i tematach migracyjnych.

Apczel zrealizowała do tej pory w Polsce dwa spektakle w teatrach dramatycznych – Więzi w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, (który zdobył nagrodę za najlepszy debiut reżyserski na bydgoskim Festiwalu Prapremier w roku 2019) oraz Kreszany w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu.

Po kolejnej inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku reżyserka ponownie zawiesiła pracę artystyczną, aby skupić się na pomocy rodakom. Podobnie postąpiła już w 2014 roku, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę po raz pierwszy. Wówczas reżyserka na dłuższy czas przestała tworzyć i zaangażowała się wówczas w pomoc na froncie jako wolontariuszka-pielęgniarka.

2.

W spektaklu Więzi z gdańskiego Teatru Wybrzeże (premiera 6 stycznia 2019) Olena Apczel zbudowała z pomocą innych twórców autobiograficzną opowieść, w której istotną rolę odgrywa doświadczenie wojny i konfliktu. Tekst Więzi powstał na podstawie dzienników i relacji samej reżyserki. Opracowaniem dramaturgicznym zajęli się Jarosław Murawski i Michał Buszewicz, scenografię i kostiumy we współpracy z reżyserką stworzyła Natalia Mleczak, zaś za wideo odpowiedzialny był Szymon Kluz. Z początku „polska publiczność, choć poruszona, przyglądała się tej historii z dystansem”6, traktowała ją raczej jako wytwór artystycznej wyobraźni niż spektakl oparty o fakty.

Ustami głównej bohaterki o tym samym imieniu, co twórczyni (Katarzyna Dałek) Olena Apczel stara się sportretować Ukrainę – kraj niejednorodny, również pod względem językowym, gdzie większość mieszkańców mówi językiem rosyjskim z ukraińskim zaśpiewem i gdzie wciąż widać wielkie różnice, także w poglądach, między Wschodem a Zachodem. To państwo, w którym ludzie posługują się takimi określeniami jak „banderówka”, „banderowcy”, „separatyści”, chociaż znaczą one dla nich różne rzeczy.

Istotnym elementem tej scenicznej historii są lalki-motanki, które mają w kulturze ukraińskiej szczególne znaczenie symboliczne:

Lalka – motanka to dawny amulet ukraińskiej rodziny. Nazwa pochodzi od ukraińskiego „momamu”, co tłumaczy się, jako „kręcić”, bowiem sam rytualny sposób przygotowania tej lalki polegał na nawijaniu na jej korpus – w postaci gałązek, wiązki siana, kolby kukurydzy lub butelki – odpowiedniej materii. Zamiast ludzkich oczu motanki mają zazwyczaj krzyż, jako symbol słońca7.

W spektaklu pojawiają się one kilkukrotnie – po raz pierwszy już w jednym z wideo, wyświetlonym na ekranie, gdy Olena opowiada o słowiańskim rytuale, przekonując, że w Ukrainie ściera się pogański mistycyzm ze współczesnymi poglądami wypierającymi moc przedmiotów. Na koniec spektaklu także sama bohaterka stanie się lalką-motanką, wykonywaną raz w życiu, która zawsze musi towarzyszyć człowiekowi. Postać kobieca ubrana w warstwy spódnic, chustek, z zasłoniętą twarzą staje się własnym talizmanem.

„Więzi”, reżyseria Olena Apczel, Teatr Wybrzeże, 2019. Fot. Dominik WernerW trakcie przedstawienia stajemy się częścią świata Oleny, która zaprasza publiczność do donbaskiego domu i ogrodu. Główna bohaterka „opowiada o swoim kraju z innej perspektywy niż ta, z jaką patrzy się na Ukrainę w Polsce, czyli głównie przez pryzmat tego, co dzieje się we Lwowie i Kijowie”8. To wspomnienie świata, do którego jeszcze wtedy nie wdarła się przemoc. Dziewczyna opisuje, co widzi, gdy patrzy przez okno – zieleń, która rozciąga się jak ocean, rozłożyste drzewo, mak, bławatki, słoneczniki, pokrzywę zwyczajną, biedronki, muchy, osy, pszczoły czy kota. Wręcz sielski obraz rodzinnego domu zostanie później zestawiony z fragmentami o agresji Rosji na Ukrainę w 2014 roku.

Reżyserka przerysowuje z rzeczywistości kłótnie i rodzinne podziały wywołane przez wojnę. Nieustannie zmieniają się nastroje i emocje. Członkowie rodziny toczą nawet spory o to, co by było, gdyby Olena była z nimi. Matka i babka są zdania, że zapewne znowu pobiegłaby w centrum wydarzeń, zaś ojciec wyrzuca córce, że wojna w Ukrainie nic ją nie obchodzi, gdyż wyjechała do Polski.

Olena dzieli się z publicznością nagraniem z protestów w Charkowie z 2014 roku, gdy osoby opowiadające się za Ukrainą zostały zaatakowane przez prorosyjskich kibiców-nacjonalistów i separatystów. Bohaterka podczas demonstracji musiała przejść tzw. „ścieżkę zdrowia”, podczas której szła na kolanach między ludźmi uderzającymi ją czym popadnie, kopiącymi, bijącymi pięściami. Na koniec demonstracji spalono prywatne rzeczy, dokumenty oraz ulotki osób sprzeciwiających się Rosji. Katarzyna Dałek wcielająca się w teatralną Olenę wskazuje tę prawdziwą – reżyserkę spektaklu, która jako obywatelka uczestniczyła w protestach. „To jestem ja, ta w szarej kurtce”. Miesiąc po zakończeniu protestów rozpoczęła się wojna.

Publiczność ma okazję śledzić, co dzieje się z mieszkańcami, gdy następuje nalot. Pewnego razu, kiedy dzwoni Olena, cała jej rodzina jest w piwnicy; wtedy główna bohaterka wyciąga folię bąbelkową na środek sceny i chodzi po niej. Ten prosty efekt dźwiękowy jest sygnałem do dalszego działania. Kiedy zaczyna się ostrzał, życie Ukrainek i Ukraińców przenosi się do piwnic i schronów. Podczas jednego z nalotów pojawia się dokumentalne wideo, nagrane przez reżyserkę w czasie ostrzału. Na nagraniu widać ludzi uciekających po śniegu w stronę domów. Aby rozładować napięcie, rodzina śpiewa wymyśloną przez siebie piosenkę „szczęśliwy ten, kto nie zna drogi do schronu przeciwlotniczego”.

Jarosław Murawski, Michał Buszewicz i Olena Apczel zdecydowali, że do scenariusza spektaklu zostanie włączony zapis z dziennika reżyserki relacjonujący jej podróż na zaanektowany przez Rosję Krym. Co robi Rosja z tymi, którzy są jej przeciwni? Bije, bezprawnie zamyka do więzienia, torturuje, zastrasza. Olena też przyjeżdża na Krym, bo chce odwiedzić ojca, który tam wtedy mieszkał. Po przekroczeniu granicy trafia na przesłuchanie, które jest oparte na powracających pytaniach „lubisz Rosję?”, „Ukrainę lubisz?”, torturach psychicznych i fizycznych, a kończy się zakazem wjazdu do Rosji na trzydzieści lat.

Przejmujące fragmenty opowieści Oleny Apczel ukazują perspektywę osoby cywilnej, która zupełnie nieprzygotowana staje twarzą w twarz z okrucieństwem wojny. Zdania wypowiadane przez bohaterkę wydają się chaotyczne i niedopasowane do siebie, wtłoczone do jednego monologu z różnych wydarzeń. Olena jako sanitariuszka zbiera na froncie pourywane kończyny, pierwszy raz ma kontakt z bronią. Mimo braku doświadczenia stara się działać i pomagać. Gdy opuszcza pole bitwy, przesyła na front najpotrzebniejsze rzeczy, organizuje zbiórki, informuje świat i woła o pomoc, wspomina tych, którzy poszli na wojnę bez przygotowania. Wydaje się, że bohaterka jak najszybciej chce się podzielić z publicznością postawą, jaką przyjęła w obliczu ataku Rosji na Ukrainę w 2014 roku. Rzuca w stronę widowni mocne zdania, by za chwilę powiedzieć o możliwościach działania poza frontem.

Wojna w spektaklu Więzi to nie tylko bezpośrednio przedstawiony konflikt. Pokazana jest nie tylko poprzez obraz i dźwięk, ale i przez ludzkie historie. Wojna to wydarzenie wdzierające się do życia zwyczajnych ludzi, tworzące kolejne podziały, w już i tak różnorodnym społeczeństwie. Przedmiotem rozmów bohaterów nie są wyłącznie bomby, wybuchy, żołnierze, zmarli i okrucieństwa, chociaż w tle pada pytanie: „Czy można przygotować się do wojny?”. Olena Apczel odsłania całe spektrum reakcji na wojnę i jej konsekwencje. Znakiem czasu niepewności są rozpadające się rodziny i ucieczki za granicę, tęsknota za bliskimi. Obraz wojny to także kurczowe trzymanie się wspomnień, budowanie ich na nowo ze strzępów i resztek tego, co dobre, miłe i przyjemne. Reżyserka przedstawia konkretnych ludzi, których dotknęła wojna – jej rodzinę, ludzi protestujących, ją samą.

Spektakl, który miał swoją premierę w 2019 roku i przedstawiał pierwszą fazę wojny po aneksji na Krym, oglądany dzisiaj, w 2023 roku, zupełnie inaczej pracuje w widzu i jego wyobraźni. Szczególnie niepokojące są ostatnie słowa, krótki dwuzdaniowy dialog między bohaterami: „tam nie ma wojny”. W odpowiedzi słyszymy „jeszcze, jeszcze”. Zanim rozlegną się brawa na widowni, wszyscy słyszą dźwięk ostrzału.

3.

Kreszany to alternatywna historia słowiańszczyzny – Polaków, Ukraińców, Białorusinów, Rosjan, w którą Olena Apczel wciągnęła także wątki współczesne. Spektakl zrealizowany w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu, miał swoją premierę na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie 6 grudnia 2021 roku, na kilka miesięcy przed początkiem obecnej fazy wojny rosyjsko-ukraińskiej. Realizacja Apczel skupiona jest wokół bóstw słowiańskiej mitologii, kobiecej siły, poszukiwań u źródeł kultury i budowania pamięci na nowo.

Wojna nie jest jedynym tematem artystycznie przetwarzanym przez artystkę, ale jest na tyle zakorzeniona w biografii jej samej, że także w przedstawieniu Kreszany pojawia się ona jako wątek poboczny. Zauważyła to Katarzyna Flader-Rzeszowska, która w recenzji Zagubiona Słowiańszczyzna odnotowuje, iż nowe dzieło sceniczne ukraińskiej artystki „opowiada historię słowiańską od powstania świata do wojny w Donbasie (sceniczne działania można także czytać w kontekście ostatnich ataków na Mariupol czy Charków)”9.

Do spektaklu określanego jako „baśń-rytuał” zostaje włączona dość długa scena, która ma swoje źródło w innym fragmencie realizacji. Chodzi tu o spekulowanie na temat matrylinearności. Pyta o to w swoim artykule również Ewa Bal:

I jak wyglądałby nasz targany dziś wojną świat, gdybyśmy lepiej poznali mitologię słowiańską, w której, jak sugeruje Olena Apczel, ważniejszą rolę odgrywały kobiety i ich matrylinearne kulturowe dziedzictwo oparte na trosce o drugiego człowieka i o ziemię?10.

„Kreszany”, reżyseria Olena Apczel, Teatr Zagłębia, 2021. Fot. Paweł WojciechowskiNa scenie stoi konstrukcja przypominająca pochylony w stronę widowni okrąg. Wokół niego biegają aktorki w białych podkoszulkach i krótkich spodenkach. W pewnym momencie wrzucają na tajemniczy obiekt płaszcze we wzór moro. Ich bieg odbywa się w rytmie dziecięcej zabawy „Raz dwa trzy, Baba Jaga patrzy”. Swój trucht przerywają wówczas, gdy dostają krótkie komunikaty od muzyka obecnego na scenie („Ziemia stop”, „deszcz”, „baza”). Jest to dla aktorek czas na ubranie kolejnych elementów garderoby – butów oraz wojskowych płaszczy. Nie sposób pomyśleć tutaj o czymś innym niż trening żołnierzy.

Aktorki dzielą się na małe grupki. Dwie z nich robią obchód po okręgu, kolejne dwie stoją na czatach blisko krawędzi sceny. Wtedy wizualne wrażenie bycia na poligonie umacnia się także w kwestiach wypowiadanych przez bohaterki spektaklu Kreszany. We względną ciszę panującą do tej pory, wdzierają się szumy i trzaski jak z zepsutej krótkofalówki lub radia. Jedna kobieta próbuje odpowiednio ustawić krótkofalówkę, chociaż koleżanka przypomina jej, że sprzęt i tak nie działa. Pada jasna i konkretna odpowiedź: „Dowódca powiedział, że według protokołu powinnam ją mieć przy sobie”11.

Z opowieści o słowiańskich bóstwach trafiamy z bohaterkami spektaklu do wojska, gdzie wykonuje się rozkazy, rzuca granatami, strzela, naprawia czołgi, rozminowuje ziemię, nosi kamizelki kuloodporne i lata samolotem; do wojska, gdzie walczących dręczą sny o ludziach, których pozbawiło się życia. Docieramy z bohaterkami w centrum wydarzeń, które zostawiają blizny na ciele, jak i w psychice. Jedna z żołnierek powtarza jak mantrę słowa: „Linia demarkacyjna jest blizną, która przechodzi przeze mnie i krwawi”.

Reżyserka pozwoliła sobie na włączenie do tej sceny jeszcze jednego ważnego wątku, czyli ogólnej sytuacji kobiet udających się na front. Otrzymane w sztabie ubrania, uszyte na męską sylwetkę, nie były zbyt wygodne dla bohaterek. Gdy ktoś o nich wreszcie pomyślał, zamiast odpowiednich ubrań, otrzymały sporo podpasek i tamponów.

W tej rozbudowanej scenie Olena Apczel radykalnie pomieszała porządki i estetyki. Bohaterki słowiańskiej mitologii stają się tutaj żołnierkami, które poszły na front i zdobyły nowe umiejętności. Nie chcą zapominać o swojej tożsamości i o tym, czym zajmowały się wcześniej, ponieważ to pozwala im się zapisać w historii poprzez wykonywane funkcje. Poza rozmowami o sztabie, braku wojskowego wyposażenia i reakcjach przyjaciół, z którymi rozmawia się tylko o konflikcie zbrojnym, pojawiają się także opowieści o Kreszanach czy biblijnych Adamie i Ewie.

4.

Olena Apczel wielokrotnie wypowiadała się na temat inwazji Rosji na Ukrainę, nie tylko poprzez sztukę, ale i w wywiadach oraz mediach społecznościowych. To, co łączy wszystkie wypowiedzi Apczel (zwłaszcza od lutego 2022 roku) to emocjonalność, apelowanie o pomoc i długofalowe wsparcie, przypominanie o decyzji nietworzenia teatru w czasie wojny przez nią samą, porzucenia sztuki na rzecz aktywności obywatelskiej, ale i kierowane do świata zarzuty bagatelizowania problemu. Artystka pozwalała sobie na mocne i zdecydowane słowa oraz komunikaty. Stale jednak wybrzmiewa duma z narodu ukraińskiego, który potrafił się przeorganizować, działać wspólnie, a nie hierarchicznie, tak jak funkcjonuje Rosja. Zdanie, które nieustannie powraca w wypowiedziach, wpisach, a także sztuce Oleny Apczel, przypomina światu, że wojna nie zaczęła się 24 lutego 2022 roku. Agresja Rosji na Ukrainę miała miejsce już w 2014 roku.

Frapująca dla wielu odbiorców i odbiorczyń jest decyzja artystki o zawieszeniu działalności artystycznej. Powszechnie uważa się, że bronią twórców jest reagowanie na traumatyczne wydarzenia i konflikty sztuką. Czemu więc Apczel zdecydowała, iż tworzenie w takim momencie nie ma sensu? Zdaje się, że dla ukraińskiej reżyserki sposobem na przetrwanie kolejnego ciosu było po prostu działanie na wielu polach sprzęgniętych z pomocą dla Ukrainy. Kreowanie abstrakcyjnych historii na scenie czy praca z wyobraźnią na sali prób wydawała się niewykonalna, niemożliwa, ale i niezbyt skuteczna. Dlatego w biografii artystycznej Oleny Apczel można wyróżnić dwa specyficzne modele bądź „tryby” (chociaż brzmi to dość karkołomnie) spełniania się w roli reżyserki – „tryb: aktywna artystka” (kiedy Apczel zaangażowana jest w różne projekty, próby, produkuje spektakle) oraz „tryb: wojna” (kiedy jej uwaga skupiona jest na wspieraniu Ukrainek i Ukraińców w wojnie z Rosją oraz na przekazywaniu informacji o wydarzeniach na froncie).

Dla mnie obecna wojna (od 24 lutego) to jednak naturalna pauza, która zdarza się zresztą nie po raz pierwszy. Kiedy zaczęła się wojna rosyjsko-ukraińska (2014 rok), przez pierwsze dwa lata „nic” nie robiłam. Czuję się lepiej, gdy robię proste, codzienne rzeczy dla wojska, dla lekarzy wojskowych. Oto jak inwestuję w przyszłość, w której pewnego dnia będzie czas na długą, stopniową pracę. Być może opisując siebie dzisiaj, mogę użyć określenia „artystka”, chociaż większość moich zajęć – wolontariat – jest dziś bardzo spokojna i praktyczna. Może pasuje tu określenie „artystka życia”12.

W wywiadach z Oleną Apczel da się wyróżnić kilka płaszczyzn, na których możemy podejmować dialog o wojnie. Artystka porusza temat skrajnych emocji wywoływanych przez wojnę, potrzeb osób (zwłaszcza kobiet) idących na front – często bez doświadczenia oraz sposobów mówienia o agresji Rosji na Ukrainę (i nośności/żywotności tematu w telewizji bądź źródłach internetowych).

W rozmowie ze Sławomirem Zagórskim Oczywiście, że Rosjanie odejdą. Zwyciężymy, tylko jakim strasznym kosztem13 Olena Apczel mówiła o gwałtownych zmianach samopoczucia, wahaniu się między nienawiścią do Rosjan gwałcących dzieci, a tym, że nie chciałaby posługiwać się językiem pełnym wrogości i wstrętu. Oprócz reakcji na bestialskie zachowania Rosjan, reżyserka przypomina w wywiadach o potrzebach frontu. W rozmowie z Arkadiuszem Gruszczyńskim14 opowiadała o kobietach służących w Siłach Zbrojnych Ukrainy.

Wywiad z 11 marca 2022 przeprowadzony przez Magdę Piekarską zatytułowany Wojna to nie czas na teatr umożliwia przyjrzenie się frapującemu zagadnieniu – przekazowi medialnemu. Olena Apczel wspomina, że gdy przyszedł Covid-19 wydarzenia w Ukrainie zupełnie przestały być interesujące dla mediów. Ukraina wróciła na pierwsze strony ponownie dopiero 24 lutego 2022 roku.

Przy okazji nakreślania postawy Oleny Apczel wobec wojny, warto zajrzeć do mediów społecznościowych artystki i udostępnianych przez nią treści. Zmianę jaka od lutego 2022 roku zaszła w postawie i poglądach Oleny Apczel wyraźnie widać w jej wpisach na Facebooku. Zamiast informacji o wydarzeniach artystycznych, nowych projektach, pojawiają się komunikaty wolontariuszy proszących o pomoc czy symboliczne pożegnania z osobami, które zginęły na froncie.

5.

Apczel to artystka, która mogłaby nas dzisiaj z przekorą spytać: „A nie mówiłam?”. Wojna to coś więcej niż przejmujący temat teatralny, wojna to coś, co wydarza się naprawdę, tu i teraz. Można więc powiedzieć, że zobaczyliśmy wojnę oczami Oleny Apczel z różnych perspektyw. Wojnę przedstawioną w liczbach; dotykającą konkretne osoby znane nam z imienia i nazwiska, ale i naród; wojnę, która wdziera się w naszą codzienność; która wzbudza skrajne emocje, kiedy trzeba porzucić dotychczasowe zajęcia na rzecz pomocy.

Niestety wciąż musimy spoglądać na zegar przeliczający, ile minut i ile lat trwa już wojna w Ukrainie. Oby ten zegar wkrótce zatrzymał się na dobre.

O autorce