2023-07-09
2023-07-10
Daniel Przastek

Grotowski szuka polityki

Ostatnie kilka lat to okres narastania zajmująco odmiennych zainteresowań Jerzym Grotowskim, nie tylko jako artystą, bowiem ta lekcja wydaje się wielokrotnie odrobiona, ale człowiekiem – jednostką wrzuconą w wir codzienności pewnego odcinka w historii, szczególnego czasu lat „Polski Ludowej”, a także szefa instytucji, kolegi, przyjaciela czy ­– mówiąc górnolotnie – obywatela. Chyba takim motorem przybliżania postaci wielkiego maga teatru stały się najpierw dwa dramaty Tadeusza Słobodzianka Sztuka intonacji i Powrót Orfeusza, zamknięte w jednym wieczorze teatralnym w warszawskim Teatrze Dramatycznym w reżyserii Anny Wieczur. Kameralny dramat, będący rozpisanym na kilkadziesiąt lat eposem życia twórcy, w zjawiskowy aktorski sposób, demaskował, obnażał i stawiał znaki zapytania. Słobodzianek ze swoistą umiejętnością wykorzystania fikcji do odsłonięcia prawdy, zabiera bowiem widzów do świata Jerzego Grotowskiego, dostrzegając w nim właśnie na pierwszym planie człowieka, który posiada tyleż samo przywar co i zalet. Nie ma jednowymiarowości, nabożności, ale interesujący wywód o mechanizmie aktywności inteligenta, swoistej grze o swoje i wokół siebie. To opowieść o tworzeniu mitu za życia, ale i o słabościach i niedociągnięciach tego, który jest artystycznym wzorem dla kolejnych pokoleń teatralnych znawców, historyków oraz przeciętnych widzów teatralnych, dla których nazwisko „Grotowski” brzmi jak bicie dawnego serca pewnego zjawiskowego teatru.

Z podobnego ducha, może nie zdejmowania masek, ale dążenia do odsłonięcia prawdy historycznej, fragmentu pewnego doświadczenia, świadectwa epoki, nawet szczególnego widoku tamtego czasu (1955–1969) wyrasta pozycja autorstwa Agnieszki Wójtowicz Grotowski polityczny. Na pierwszy rzut oka wydaje się to książka interesująca i odkrywcza. Ciężko doszukiwać się bowiem w postawie autsajdera polskiego teatru aktywności związanej z kręgiem władzy, powiązania ze szczytami polityki. Również prace teatralne budowane wokół formuły „teatru ubogiego” dalekie są od pospolitego rozumienia upolitycznienia czy też polityczności, gdy w stosunkowo prostych mechanizmach aluzyjnych szukano kontaktu z widzem. Owszem, ciężko nie doszukiwać się w twórczości Grotowskiego wadzenia się z historią, polską mentalnością, ale to już wiemy i znamy. Autorka zaproponowała odmienny koncept, pragnie wskazać, w jaki sposób łączyć można aktywność pioniera teatru ze sceną władzy. Powstaje z tego triada: aktywność człowieka w okresie „odwilży”, okres opolski z uaktywnieniem „Estrady Publicystycznej”, a także wskazanie aktywności Służby Bezpieczeństwa wobec placówki prowadzonej przez Grotowskiego już w okresie wrocławskim. I niestety zadanie w wielu fragmentach wykonane jest powierzchownie, a także jednowymiarowo. 

Większość zaprezentowanego tekstu, który należy podzielić na dwie części – właściwą złożoną z czterech chronologicznych rozdziałów oraz rozmów autorki, to kompilacja wcześniejszych jej prac, publikowanych w różnych miejscach na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat. Owszem, część z nich została uzupełniona lub wzbogacona, ale nie zmienia to faktu, że przedstawiona praca mało wnosi do naszej wiedzy na temat zaangażowania politycznego Jerzego Grotowskiego. Co ważne nie spotkamy tu analizy przedstawień widzianych z perspektywy upolitycznienia czy też ich polityczności. To raczej obraz postawy twórcy i aktywności władzy wobec instytucji. Wójtowicz stara się ową narrację ukazać na tle ówczesnej sytuacji politycznej. I niestety tu ponosi jedną z największych porażek. Potraktowanie powierzchownie najnowszych dziejów naszego kraju wywołuje u czytelnika niepewność co do tego, o czym właściwie jest narracja. Brak jasnego ukazania minionego czasu, operowanie utartym schematem, a nie wyznacznikami polityki kulturalnej, mechanizmu państwa wobec twórców i ich aktywności, zaburza obraz. Tworzy się przeświadczenie, że Grotowski był wyspą osaczoną w świecie specyficznego systemu, a nie częścią biurokratycznej machiny. Należy zadać sobie pytanie, czy w ogóle było coś nadzwyczajnego w aktywności władz wobec zespołów i samego Grotowskiego w tamtych dniach? Otóż nie. Kontekst działań Służby Bezpieczeństwa wobec środowiska twórców był bardzo szeroki, o czym może świadczyć choćby sprawa przedstawienia Dziadów w Teatrze Narodowym w roku 1967 i będąca jej konsekwencją dymisja Kazimierza Dejmka oraz jego angaż w Teatrze Ateneum w sezonie 1968/69, gdzie założono sprawę obiektową „Panteon”. To powszechna aktywność aparatu bezpieczeństwa, szczególnie za czasu ministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara, gdy inwigilacja miała swój określony cel, ofiary i przegranych, ze sztandarowym przykładem Pawła Jasienicy. Autorka ukazuje jako odkrycie polityczne podejście do spektakli Grotowskiego w Opolu i aktywność cenzury. W tym działaniu nie było niczego nadzwyczajnego. Każda instytucja prezentowała plany, egzemplarz otrzymywał stempel akceptacji, a przedstawienie było odbierane przez cenzurę podczas prób generalnych. Istotą jest ukazanie właśnie owego szerokiego obrazu, mechanizmu, trybu. Bohater książki nie był w tym kontekście wyjątkowy, a tylko oryginalny twórczo i to podlegało wiwisekcji odpowiedzialnych za kulturę.

Autorka używając pewnych skrótów, popada w upraszczania naszych najnowszych losów. Badacz dziejów powojennej Polski zdanie: „W większości państw bloku wschodniego zmiany w ZSRR nie wywołały poważniejszych reakcji. Inaczej było w Polsce. Po śmierci Bolesława Bieruta […], postępy odwilży widoczne były w wielu dziedzinach życia społecznego” (s. 31) – uzna za zaskakujące i co najmniej mijające się z prawdą. Czy naprawdę można zapomnieć o Węgrzech, masakrze w Budapeszcie w tym samym październiku, gdy Gomułka obejmował władzę pokojowo w Warszawie? Czy naprawdę tygodnik „Po Prostu” był filarem polskiego Października (s. 82)? Można spokojnie ukazać pełen katalog zjawisk, również z płaszczyzny teatru, które wpłynęły na ówczesne procesy „demokratyzacji”. Podobnych niby jasnych, ale problematycznych opinii o naszej najnowszej historii jest znacznie więcej. Bije z owej oceny przeświadczenie, że wszystko wiemy, znamy, rozumiemy. To mylne ujęcie. Tworząc książkę o losach bohatera tamtego czasu, należałoby bardziej zadbać o tło, obraz, bowiem to najważniejsza oś narracji. 

Cztery następujące po sobie rozdziały są nieproporcjonalne pod względem objętości. Najwięcej miejsca Autorka poświęca czasom drugiej połowy lat pięćdziesiątych XX wieku. To blisko połowa tekstu obejmująca czas przemian, „odwilży” w życiu społeczno-politycznym, a także aktywność na owej niwie Grotowskiego. To, że był zaangażowany w działania krakowskich organizacji młodzieżowych i studenckich w czasie, gdy w całym kraju dyskutowano, rozmawiano, polemizowano, nie powinno dziwić, bo nie było niczym szczególnym. Tymczasem w analizie Autorki Klub Płonącego Pomidora urasta do rangi kluczowego podmiotu zaangażowania politycznego. A może to tylko zabawa w politykę tamtego czasu kilkorga młodych ludzi? Podobne podmioty funkcjonowały w prawie każdym ośrodku akademickim. Młodzi mający jakąkolwiek szansę dialogu, wypowiedzi, komentarza, zawsze ją wykorzystują. Tak było w 1956 i w latach sześćdziesiątych, gdy kształtowało się środowisko „komandosów”. Zadziwia w tej części jednowymiarowość interpretacji, a także wiara, że towarzysze z Komitetu Centralnego winni się liczyć z głosem ludu. Młodego i dojrzałego. Tymczasem okres zmian polskiego „Października” zakończył się już w tym samym miesiącu, który dał mu nazwę.

Drugi i trzeci fragment obejmuje czasy opolskie i ukształtowanie „Estrady Publicystycznej”. To najciekawszy, choć najkrótszy fragment. Ukazuje odmienne oblicze artysty oraz specyficzną formę artystyczną, którą można przyrównać do faktomontaży Leona Schillera. Epos wieńczy opis aktywności Służby Bezpieczeństwa w okresie wrocławskim. Fragment ten wydaje się mylący, bowiem mało w nim Grotowskiego, a więcej jego gościa – Eugenia Barby. Sekcja ta wydaje się sztucznym dopełnieniem.

Wójtowicz w swojej pracy umieszcza niekończące się przedruki z akt bezpieki, dokumentów władz odpowiedzialnych za kulturę, listów i korespondencji. Materiały dziś znajdujące się w zasobach Instytutu Pamięci Narodowej czy też Archiwum Akt Nowych to ciekawe źródło poglądowe, ale winno być zaopatrzone w komentarz, podsumowanie, wnioski. Chyba lepszym rozwiązaniem byłoby ich umieszczenie w aneksie, tak jak ma to miejsce z rozmowami, a nie wplatanie ich w główną część wywodu. Dodatkowo autorka nie porządkuje tekstu, niekiedy pewne zdarzenia i fakty są powtarzane kilkukrotnie.

I jeszcze jeden mankament: nieustanne usprawiedliwianie się brakiem materiałów. Współcześnie pracujemy na tylu źródłach, na ilu możemy i dla wszystkich jest jasne, że nie ma wszystkich archiwów zakładowych i instytucji, a pamięć ludzka jest ulotna.

Pracę Agnieszki Wójtowicz należy traktować jako kompilację dotychczasowych badań, ale niestety nieposiadającą dobrego osadzenia w ówczesnej rzeczywistości społeczno-politycznej. Prezentuje idealistyczny obraz aktywności pewnego człowieka, widzianego z dzisiejszej perspektywy, ale nie – niestety – tamtych dni. Zbyt dużo nabożności, za mało realizmu bije z owej pozycji. Ale wartościowym świadectwem pozostaną rozmowy, które są społecznym świadectwem owego czasu. Lektura książki nie zmieniła mojego obrazu Jerzego Grotowskiego jako artysty i człowieka. Nadal pozostanę w poczuciu, że pozostawał daleki od rzeczywistej aktywności politycznej. Żył w konkretnym czasie, aktywnie uczestniczył w tym, co było mu dane. A jego doświadczenia ze Służbą Bezpieczeństwa, cenzurą, aparatem władzy i odpowiedzialnymi za kulturę nie różnią się od losów innych wybitnych postaci naszej sceny. 

O autorze

Recenzja książki Agnieszki Wójtowicz Grotowski polityczny, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Warszawa 2022.