2012-06-14
2021-02-04

Wstęp

Tekst pod włoskim tytułem: „I libri Jerzy Grotowski”, opublikowany jako posłowie do książki Zbigniewa Osińskiego: „Jerzy Grotowski e il suo Laboratorio. Degli spettacoli alle l’Arte come veicolo”, traduzione a cura di Marina Fabbri, Bulzoni Editore, Roma 2011. Tytuły podaję według: Grotowski.net: Bibliografia tekstów, wypowiedzi i listów Jerzego Grotowskiego. Zestawiła Adela Karsznia.

Stoją od lewej: Fabrizio Crucciani, Franco Ruffini, Jerzy Grotowski, Eugenio Barba; siedzą m.in.: Marianne Ahrne, Piotr Szczeniowski, Henryk Andruszko w czasie Uniwersytetu Poszukiwań Teatru Narodów we Wrocławiu, 14 czerwca – 7 lipca 1975, fot. Tony D’Urso.Po śmierci Grotowskiego, dziesięć lat temu, czasopismo „Teatro e Storia” opublikowało dossier materiałów i artykułów krytycznych pod tytułem Grotowski posdomani (Grotowski pojutrze), w opracowaniu Ferdinanda Tavianiego (nr 20–21, 1998–1999). Znalazł się wśród nich także mój esej La stanza vuota. Uno studio sul libro di Jerzy Grotowski (Pusty pokój. Szkic o książce Jerzego Grotowskiego). Starałem się zgłębić zawartość tomu Ku teatrowi ubogiemu, nie poprzestając na samym czytaniu wszystkich tekstów po kolei1. Tak zaczął się mój długi dialog z Grotowskim.

Ale początek początkowi nierówny. Istnieje początek, którego nic nie poprzedza, który zaczyna się od czasu zero. I jest też taki początek, któremu start wyznacza węzeł czasu: punkt, w którym zbiegają się przeszłość i przyszłość, przekazując sobie pałeczkę. Przed moim początkiem nasze drogi wielokrotnie się przecięły. Po raz pierwszy było to podczas sesji Uniwersytetu Poszukiwań Teatru Narodów (UPTN) we Wrocławiu w 1975 roku, kiedy – niech Bóg mi wybaczy – Grotowski zrobił na mnie wrażenie genialnego szarlatana; potem odbyła się pierwsza sesja ISTA, w Bonn w roku 1980, kiedy mogłem zadać mu w rozmowie liczne pytania; następnie spędziłem dwa dni w Pontederze, w lutym 1987, kiedy razem z trzydziestoma innymi osobami słuchałem, jak destyluje w słowach doświadczenie z Performera; i wreszcie pamiętam seminarium na temat reżyserii, w Pontederze w sierpniu 1989. Potem, w spotkaniu w cztery oczy, skomentował mój wykład o działaniach fizycznych Stanisławskiego, jaki wygłosiłem na jego życzenie, i udzielił mi lekcji, której nadal jeszcze nie mogę zapomnieć, tak dotkliwie mnie poparzyła2. I były jeszcze dalsze spotkania, bardziej zaimprowizowane, chociaż o tyle ważne, że mogą dopełnić obrazu przeszłości.

Niniejszy esej opowiada o tym, co wydarzyło się po tamtym odległym już w czasie początku. Powraca do tomu Ku teatrowi ubogiemu, ale nie patrzy w głąb, lecz gdzieś dalej. Jako na pierwszą książkę Grotowskiego, zwiastującą nadejście kolejnych3.

Książek, nie tekstów. To spora różnica. Książkę zawsze można uznać za tekst; natomiast tekst, czy nawet zwykły zbiór tekstów niekoniecznie składa się na książkę. Podobnie jak pokój, czy też amfilada pokojów nie tworzy domu, jeśli nie spaja ich kompozycyjny zamysł.

W niniejszym eseju zwrot „książki Grotowskiego” występuje w określonym znaczeniu. Książki w rozumieniu domu, czyli architektury tekstów. Przydawka „Grotowskiego” oznacza, że książka została przygotowana i/lub autoryzowana oraz osobiście podpisana do druku przez Grotowskiego w takiej właśnie postaci.

Pozostaje pytanie: czy warto zajmować się książkami Grotowskiego? Tak, warto z dwóch powodów. Pierwszy z nich dotyczy stosunku Grotowskiego do słowa pisanego, drugi dotyczy stosunku nas, badaczy, do Grotowskiego.

Grotowski był płodnym wytwórcą tekstów. Nie był pisarzem: nawet w odniesieniu do tekstów, jeśli przyjmiemy moje rozumienie książek. Jakkolwiek rezultatem końcowym jest tekst, to zaczernianie białej pustej kartki papieru jest czymś organicznie odmiennym, wręcz odwrotnym do czynności polegającej na wprowadzaniu skrótów lub dopisków do transkrypcji wykładu. W pierwszym przypadku mamy do czynienia ze swojego rodzaju akcją, w drugim – z reakcją. Jeśli uznamy, że Grotowski pisał teksty, czynił to w reakcji na własny przekaz ustny. Przejście od fazy tekstu do fazy książki jest przeskokiem na wyższy poziom. Z poziomu reagowania na własny głos przechodzimy do poziomu reagowania na własne teksty, które, obiektywnie rzecz biorąc, stawiają większy opór. Słowo pisane jest mniej elastyczne od słowa mówionego.

W pewnym sensie pisanie książek było dla Grotowskiego operacją podwójnie przeciwną jego naturze. Po pierwsze, dlatego że materiałem wyjściowym nie był jego własny głos. Po drugie, dlatego że książka – chcemy tego, czy nie – tworzy pewien system. Pojedyncze pokoje, umieszczone w jednym domu, tracą swoją samowystarczalność na rzecz nadanego im ładu architektonicznego. Znana jest nieufność Grotowskiego do wszystkiego, co mogłoby nasunąć mu myśl o jakiejś metodzie, o teorii: o jakimś systemie. Nie jest to jedyny powód jego umiarkowanego entuzjazmu do pisania książek.

Niemniej jednak Ku teatrowi ubogiemu nie jest jedyną książką Grotowskiego. Pośród rozmaitych projektów i ich realizacji zdołałem wyłonić trzy dalsze. Nie jest to dużo, ale pozwalają nakreślić obraz całości. Okolicznością łagodzącą jest uruchomienie prac w Workcenter w Pontederze. Istnieją książki „po” Workcenter i jest książka „sprzed” Workcenter: Ku teatrowi ubogiemu.

Grotowski nadał jej strukturę domu, w samym środku znajduje się zamknięty pokój. Wypełnia go praca z Cieślakiem nad Księciem Niezłomnym, która może być tylko przedmiotem przekazu, nie można jej nauczać. Po „sztuce jako wehikule” i „Performerze” – a są to dla Workcenter odniesienia fundamentalne – praca w zamkniętym pokoju uzyskała status faktu obiektywnego. Fakt obiektywny – nie chciałbym nikogo zniechęcać – nie znaczy tyle, co rygorystycznie naukowy. Znaczy tylko: wolny od sumy niepowtarzalnych okoliczności, które go naznaczyły i wygenerowały w czasach Księcia Niezłomnego. Po tekstach Sztuka jako wehikuł i Performer przesłanie Grotowskiego można uznać za „w ogólnym zarysie kompletne”. To są jego słowa.

Książki napisane po Workcenter tylko odmieniają w rozmaitych formach – zależnie od sytuacji, odbiorców i kontekstów – owo przesłanie. I naprawdę warto się przyjrzeć, z jakim zaangażowaniem, cierpliwością i umiejętnością czekania Grotowski potrafił reagować na te sytuacje, odbiorców i konteksty, i nadawać swoim domom architektoniczny ład.

Grotowski jako autor książek ma również dla nas, badaczy, ulegających skłonności do mówienia o nich bez zakreślania granic, inne znaczenie. Pozwala odprawić egzorcyzmy. Mówiono o Grotowskim reżyserze, mistrzu, proroku. O całym zakresie jego działalności i o biografii: bez konkretnego odniesienia, które odcedziłoby przez sito dyscypliny napór wpływu i emocji, tym gorzej, jeśli wyrażonych w dobrej wierze. Takich wypowiedzi o Grotowskim w roku 2009 było dużo – przy dźwięku fanfar i zawodzeniu skrzypiec – toteż ogarnia nas tęsknota za odgłosem zdejmowanych z półki i odkładanych na miejsce książek, za szelestem papieru, za miętymi kartkami, które mają trafić do kosza: za pozbawionymi emfazy czy wzruszenia odgłosami towarzyszącymi powstawaniu rozpraw ściśle tematycznych, konkretnych. Raczej poważnych. Podporządkowanych dyscyplinie. I taki właśnie cel stawia sobie niniejsze studium poświęcone książkom Grotowskiego.

  • 1. Szkic ten kilkakrotnie podlegał dalszym opracowaniom. Po raz pierwszy w nowej postaci, z dołączoną notą na temat polemiki podjętej z Mario Biaginim i Thomasem Richardsem, którym dałem tekst do lektury, znajduje się [w:] Franco Ruffini: Per piacere. Itinerari intorno al valore del teatro, Bulzoni, Roma 2001. Drugi, gruntowniej przerobiony, można przeczytać pod tytułem Quel vuoto d’anni. Il libro di Jerzy Grotowski, [w:] Franco Ruffini: Craig, Grotowski, Artaud. Teatro in stato d’invenzione, Laterza, Roma – Bari 2009. Wersja ostateczna została opublikowana w tomie pod redakcją Paula Allaina: Grotowski’s Empty Room, University of Chicago Press, Seagull Books, London – New York – Calcutta 2009.
  • 2. O „lekcji” Grotowskiego, por. Grotowski: memoria e discontinuità, „Teatro e Storia” 2005 nr 26. Chodzi o moje wystąpienie podczas Sympozjum zamykającego XIX Sesję ISTA (International School of Theatre Anthropology), Wrocław 9–10 kwietnia 2005.
  • 3. Mój esej, pod innym tytułem i z drobnymi zmianami, ukazał się w roczniku „Teatro e Storia” 2009 nr 30 (w numerze 1 nowej serii). Czytając go teraz ponownie w nowym kontekście, zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności i czuję się onieśmielony konfrontacją z substancjalnym dziełem uczonego tej miary, co Osiński. Wiele moich opinii zostanie być może obalonych, wiele faktów będzie można uzupełnić o uściślenia z pierwszej ręki, znacznie bardziej miarodajne, niż rekonstrukcja dokonana z zewnątrz. W nadziei, że zostanie coś więcej niż same dobre intencje, publikuję go jako przyczynek do bardziej rzeczowej znajomości Grotowskiego.