2011-03-27
2019-12-06
Dariusz Kosiński

O roku uff…

Tak się jakoś składa, że w ostatnich latach bardzo często zdarza mi się pisać teksty podsumowujące, czy też z perspektywy oceniające rok jubileuszowy, któregoś z Wielkich Polskich Artystów, przy czym każda kolejna ocena wypada gorzej nie tyle dla samego roku i jego wydarzeń, ile dla samej idei 12 miesięcy jubileuszowych obchodów. O ile jeszcze rok Wyspiańskiego wydał mi się mimo wszystko spełnioną szansą na odnowienie i wzmocnienie ożywczych impulsów płynących z myśli i dzieła autora Wyzwolenia (Zob. Dariusz Kosiński: I niech się jedno z nich zaśmieje, „Dialog” 2008 nr 3, s. 24–29), o tyle już rok Słowackiego stał się powodem do refleksji raczej ponurych i mało optymistycznych, odnoszących się przy tym nie tylko do Roku Słowackiego, ale do całego 2009, jako prawdziwego pandemonium jubileuszy teatralnych: Słowackiego, Modrzejewskiej, Witkiewicza, Gombrowicza i – oczywiście – Grotowskiego. Przygnieciony tym, co się w 2009 stało, pisałem na łamach „Teatru”, że „muszę niestety przyznać słuszność wszystkim tym, którzy od początku ironizowali albo wręcz odrzucali wszelkie «roczne» celebracje. Mieli rację – właściwie żadne obchody, festiwale, sesje, spotkania, publikacje, jakie w owym niemal apokaliptycznie spiętrzonym roku jubileuszowym się spotkały […] nie przyniosły wiele więcej poza smutną refleksją na temat mechanizmów zapominania, wśród których jubileusze zdają się odgrywać rolę szczególną. Oczywiście wiąże się to z brakiem sensownych pomysłów, nieumiejętnością wpisania tego lub owego roku w strategię długofalową oraz generalną niewiarę w znaczenie polskiej kultury (tu jedynym wyjątkiem Rok Grotowskiego – przygotowany programowo, tworzący spójną całość odwołującą się do określonych wartości), ale wiąże się też z czymś innym, mało chwalebnym – z wykorzystaniem jubileuszu jako chłopca do (od)bicia dla własnego „lansu”. Prawdopodobny rekord świata w tej dyscyplinie pobił Krystian Lupa, ale wielu innych równie zręcznie korzystało z jubileuszowej okazji mówienia o „szanownym nieżyjącym” po to, by owemu szanownemu przyłożyć, jednocześnie budując własny wizerunek człowieka nowoczesnego i bezkompromisowego, to znaczy – nie akceptującego żadnych odgórnie deklarowanych Wielkich Postaci” (Dariusz Kosiński: Lampa tak ciemno się pali. Na zakończenie Roku Słowackiego, „Teatr” 2010 nr 3, s. 69).

Słowa te otwierały wprawdzie tekst poświęcony wyjątkowo nieudanemu jubileuszowi Słowackiego, ale wyjęte z tego kontekstu od razu wskazują na Rok Grotowskiego jako na przypadek szczególny, szczególnego też wymagający namysłu i do szczególnych wniosków prowadzącego.

Pytania, które jubileuszowi 2009 stawiano i które stawiać warto można z grubsza podzielić na trzy grupy:

  1. dotyczące samej idei jego zorganizowania i decyzji o wzięciu, bądź niewzięciu w nim udziału;
  2. dominujących form narracji i obrazu Grotowskiego, jaki się z obchodów Roku wyłonił;
  3. długofalowych skutków, jakie rok przyniósł, bądź może przynieść w przyszłości.

Nie jest moim zamiarem szczegółowe rozważanie tych kwestii – wydobywam je jedynie na wierzch, by pokazać jeden z już widocznych skutków Roku Grotowskiego, a mianowicie przebiegające na wielu płaszczyznach i dotyczące wielu zagadnień zakwestionowanie swoistego poczucia pewności i oczywistości związanego z miejscem Grotowskiego w polskiej i światowej kulturze, a także tego, co w związku z tym zrobić należy. U podstaw idei zorganizowania jubileuszu Grotowskiego w roku 2009 legło przekonanie, że jest to być może jedna z ostatnich okazji, by zgromadzić współpracowników i świadków, by oddać im sprawiedliwość i głos, pokazując jednocześnie, jak rozległe obszary zaznaczone zostały obecnością i dokonaniami polskiego artysty, jak zasadniczy wpływ wywarł on na teatr i kulturę europejska i światową. Impuls inaugurujący Rok Grotowskiego został zrodzony przez poczucie oczywistości: Grotowski był wielką postacią światowego teatru i tę jego wielkość należy przypomnieć, jednocześnie honorując tych, którzy ją współtworzyli. Zarazem deklarowana była też potrzeba swoistego rozpatrzenia się w stanie posiadania, zobaczenia, co już zostało o i dla Grotowskiego zrobione i co jeszcze jest do zrobienia. Można też było mieć nadzieję, że takie rozpoznanie doprowadzi do zainicjowania kolejnych projektów i ustalenia pewnej „mapy drogowej” na przyszłość1.

Już jednak inauguracja Roku Grotowskiego we Wrocławiu pokazała, że efektem zgromadzenia różnych elementów konstelacji w jednym miejscu nie jest rozwój współpracy, ale wystawienie napięć i ujawnienie konfliktów. Okazało się nagle, że w „kwestii Grotowski” nic nie jest wcale pewne (jaki Grotowski? czyj? kto ma do niego prawo?), a to poczucie niepewności pogłębiało się wraz z kolejnymi wydarzeniami. Imprezy, które miały być niejako flagowe i służyć potwierdzeniu pewności (konferencja krakowska, spotkania w ramach festiwalu „Świat miejscem prawdy”) okazywały się jakby zbyt akademickie (w podwójnym sensie: pewnej „klasyczności” i odbywania się „ku czci”), natomiast uwagę przykuwały działania nieortodoksyjne (wystawa „Performer” w warszawskiej Zachęcie) czy wręcz skandaliczne (wywiad Krystiana Lupy). Wspomnienia i relacje współpracowników i uczestników wywoływały oskarżenia o passeizm, do głosu zaczęło też dochodzić irytujące specjalistów i towarzyszy broni pokolenie młodych wikilaików, chcących się szybko dowiedzieć „o co chodzi z tym Grotowskim?”. Pomiędzy drobiazgowymi analizami znawców, wspomnieniami współtowarzyszy, próbami krytycznych odczytań i wzruszeniem ramion Grotowski okazywał się coraz bardziej nieoczywisty, coraz jaśniejsze stawało się, że – choć zrobiono już wiele – więcej wciąż pozostaje do zrobienia.

Choć upłynął już rok od zakończenia obchodów, kurz po jubileuszu wciąż jeszcze nie opadł i wciąż jeszcze nie do końca pewne są jego skutki. Mimo to podejmujemy w pierwszym numerze „Performera” próbę rozejrzenia się w sytuacji pojubileuszowej, prezentując wybrane wystąpienia z różnych konferencji i spotkań, które znalazły się w jego programie, a także prezentując pierwsze, czynione na gorąco refleksje na jego temat. Dobór materiałów, które znalazły się w tym numerze jest wypadkową naszych chęci oraz chęci i czasu autorów. Części tekstów, które chcieliśmy opublikować, nie udało się zdobyć, ale nie tylko dlatego nie można tej prezentacji traktować jako spójnej syntezy tego, co w roku 2009 w różnych miejscach i przy różnych okazjach mówiono. Nie było bowiem naszym zamiarem jej tworzenie. Chcieliśmy raczej pokazać takie fragmenty Roku Grotowskiego, które zestawione ze sobą, stworzą nie syntezę, lecz wielogłos bez pewności.

Wybierając z bogatego dorobku Roku Grotowskiego te kilkanaście wystąpień i tekstów, kierowaliśmy się własną pamięcią, czegoś ważnego, co wydarzyło się przy ich okazji, a także poczuciem, że ich publikacja może stanowić zaczątek dalszych dyskusji i badań. Nasze myślenie i decyzje były więc janusowe: zwrócone zarazem w przeszłość i przyszłość. Chcieliśmy pokazać, co było, ale zarazem zapytać: co będzie?

Blok tekstów powstałych w związku z różnymi punktami Roku Grotowskiego zamykają dwie próby całościowej refleksji nad jubileuszem i towarzyszącymi mu wydarzeniami, podejmowane z odmiennych perspektyw, przez dwie autorki, które dzieli narodowość, doświadczenie, typ relacji wiążących je z Grotowskim i jego „gniazdem”. Profesor Jana Pilátová z Pragi należy do autorytetów znanych w konstelacji od lat i blisko związanych z wieloma jej punktami, jest też od lat szczególnym świadkiem i praktykiem myślenia z i o Grotowskim, czego dowodem także jej książka wydana w jubileuszowym roku2. Małgorzata Bryl pisze właśnie pracę magisterską i próbuje zmierzyć się z konstelacją i rokiem Grotowskiego z pozycji pokolenia, które nadchodzi i zadaje często najprostsze, więc najbardziej kłopotliwe pytania. Przy wszystkich różnicach (także w poglądach) obie Autorki łączy znamienna powaga, z jaką piszą o dziedzictwie Grotowskiego, które nie jest dla nich tematem uczonych debat, przedmiotem akademickiego wykładu i akademijnych recytacji, ale czymś związanym ściśle z ich życiem i tym, z czym się w nim mierzą. Taka postawa wydaje mi się, przy wszystkich możliwych kontrowersjach, jakie wzbudzić mogą opinie wyrażane w obu tekstach, czymś niezwykle cennym i bliskim tej linii, na której chcemy zaistnieć z naszym „Performerem”.

Więcej o autorze »

  • 1. Oczywiście mowa jest tu tylko o naukowej części jubileuszowych obchodów, nie zaś o festiwalach i wydarzeniach artystycznych, wpisanych w ich program. Tymi nie będę się tu zajmował.
  • 2. Zob.: Jana Pilátová, Hnízdo Grotowského. Na prawu divadelní antropologíe, Instytut Umění – Divadelní Ústav, Praha 2009.