2011-03-27
2021-02-24

Niewierni dziedzice i wierni specjaliści

Nad tym, czy da się wytrwać z programem wyczerpującej i „niemal niewidzialnej pracy” pomiędzy konkurencją kupieckich propozycji a internetową komunikacją, zastanawiali się także ci, którzy z Grotowskim pracowali najdłużej i najintensywniej, Thomas Richards i Mario Biagini z Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards w Pontederze. Przez lata o Centrum mówiło się jako o pustelni. Instytut Grotowskiego zapraszał ich kilkakrotnie; rodacy mistrza oczekiwali od nich wierności nauczycielowi i byli rozczarowani, gdy opuścili oni pustelnię. Ostatni opus Grotowskiego, Akcję, w Polsce znaną wcześniej jedynie wybranym, zaczęli prezentować także poza Wrocławiem, zwrócili się też do widzów, robią inscenizacje. Wyjaśniają, że dla Workcenter i ich osobistego rozwoju zwrot w stronę teatru jest konieczny; bez grantów nie przeżyją, muszą mieć jakieś „rezultaty“. Nie udało im się jednak do końca przekonać wszystkich, że tak można bez straty tego, co najważniejsze. Mnie przeszkadzało, że na Akcję można po prostu kupić bilety. Polskim teatrologom było szkoda, że prawa autorskie i materiały dzierżą „obcy”, a oni, którzy Grotowskiemu poświęcili całe życie i wiedzą, jak te materiały wykorzystać, muszą o nie prosić. Niektórzy towarzysze lub świadkowie pracy mistrza czuli się pokrzywdzeni, inni pominięci – więc spotkaniom nie brakowało tańców bojowych.

Igor Stokfiszewski, Thomas RichardsRodowicz nie aspiruje do zawłaszczenia loga „Grotowski“, ale on też podobno był wobec dziedzica Richardsa podejrzliwy, dopóki nie zobaczył go przy pracy. Jego prawomocność widzi w kompetencji i proponuje wyjaśnienie konfliktów. „Wszyscy jesteśmy złodziejami Grotowskiego. To znaczy wszyscy podkradamy go sobie po cichu, lub jawnie i natychmiast preparujemy legalny akt własności. Każdy chce mieć własnego,” w duchu tezy, że „nie było jednego, tylko wielu Grotowskich, a w dodatku wielu fałszywych. Zaryzykowałbym tu całkowicie opozycyjną tezę. Grotowski był jeden i całe życie mówił, robił i opisywał konsekwentnie to samo – podążając w bardzo określonym kierunku i w dosyć ostrym tempie. To co robił słabo poddawało się refleksji badaczy – nie ze względu na nieopisywalność [...], ale na brak odpowiedniego języka i narzędzi. Jeżeli więc już komuś udało się wreszcie skonstatować jakiś etap tej pracy – Grotowski był już gdzie indziej, dalej. Jedyne co zmieniał na swojej drodze, to miejsca i ludzi, z którymi pracował (no i czasami dość radykalnie swój wygląd). Jednakże właśnie dlatego, że zmieniał ekipy, z którymi realizował kolejny etap swej pracy, a z każdą pracował tak, jakby to był najważniejszy i finalny etap całej drogi (bo w tym momencie tak było!), to uczestnicy, badacze i obserwatorzy uznawali to doświadczenie [...] jako najważniejsze w całej działalności Grotowskiego – nie tylko dla siebie, ale także dla Grotowskiego. Tymczasem on już pracował gdzie indziej, z innymi, według tej samej zasady...” Kolejni czuli tak samo, a poprzedni czuli się zdradzeni, „bo przecież najważniejsza rzecz w życiu dzieje się raz1, a nie ciągle!“2. Mario Biagini, Grzegorz ZiółkowskiU Grotowskiego tak było jednak nieustannie, a więc każdy urwał swój kawałek mistrza i wierzy, że tylko jego jest prawdziwy, myśli Rodowicz. Grotowski nie gadał, od razu mówił o rzeczach podstawowych, będąc stuprocentowo obecny, a więc każdy, z kim tak rozmawiał, miał wrażenie, że dowiedział się czegoś, czego inni nie wiedzą, więc niech milczą!

Dziedzictwo jest dobrym tematem na kryminał, ale nie chodzi tylko o to, kto dziedziczy. Co z dziedzictwem? To jest jeszcze bardziej skomplikowane. Dla teoretyków pytanie dotyczy wierności, dla praktyków jest pytaniem, czy są właścicielami czy zakładnikami dziedzictwa. Nie chodzi jednak o bunt wobec ojca, ale o to, jak dziedzictwa używać, co można w nim zmieniać, czego nie i jak rozpoznać granicę między jednym i drugim. Dziedzice nie są zarządcami skarbu, ale twórcami. To, co mogą i czego chcą, wiąże się z nauczycielem i jego życiowymi tematami: dotyczy stosunku do uczniów, pracy z aktorem i ze strukturą oraz z widzami. I ma także związek z tajemnicą.

  • 1. To „tylko raz“ było tematem Grotowskiego. Opowiada się, jak przy próbach do Księcia Niezłomnego powiedział Cieślakowi, że musi płonąć, że musi go objąć żywy ogień. Aktor się z tym liczył, ale myślał, że to można zrobić tylko raz, że nie będzie powtórzeń. Tak, także inni reżyserzy walczą z prawami przyrody; Karel Hugo Hilar, klasyk czeskiej reżyserii, chwalił aktora za ładny skok, tylko chciał, by ten spadał trochę wolniej. Grotowski jednak dzięki swojej wytrwałości doprowadził Księcia Niezłomnego do tego, że spalał się „tylko raz“ za każdym razem. Objawił jak „niemożliwe uczynić możliwym“.
  • 2. Tomasz Rodowicz: Grotowski / Richards – traktami z przeszłości ku nowej sztuce, [w:] Punkt graniczny. Spotkania. Wizyta Thomasa Richardsa lidera Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards z Pontedery, pod redakcją Arkadiusza Rogozińskiego, Joanny Chmieleckiej, Stowarzyszenie Teatralne Chorea, Łódź 2009, s. 60–72.