2011-03-27
2021-02-23

Co to jest?

Usiedliśmy milcząco w grupce „spokrewnionej” niedawno przy okazji festiwalu stowarzyszenia „Terapia i Teatr” (profesor Sławomir Świątek założył je przed dwudziestoma laty jako kontynuację kontrkulturowego wsparcia integracji ludzi w niekorzystnym położeniu, a festiwal w Łodzi rozwija się dalej po jego śmierci.) Trudno było coś dodać; zastanawialiśmy się nad tym, że ważne będzie, jak „to” – tę Próbę odwrotu nazwą ci, którzy będą o tym pisać, ponieważ w ten sposób ustawią oczekiwania widzów.

Jeśli nazwą „to” „przedstawieniem“, może widzom będzie czegoś brakować. „To” nie jest precyzyjne, nie ma proporcji, ponieważ niektórzy potrzebują więcej czasu, aby się wyrazić, grupa nie jest wyrównana – ale właściwie nam to nie przeszkadza. Jeden z moich studentów zakończył pracę dyplomową w ten sposób, że wie, iż nie jest ona dokończona, ale że musi to zrobić właśnie teraz – i nie jest to bezczelność. Tego go ponoć nauczył teatr. (Rodowicz nas w tej kwestii specjalnie wprowadza w błąd, kiedy swój tekst mówi tak, jakby nie należał on do przedstawienia, chociaż właśnie on stanowi pierwszy impuls. Ale nie myli mnie pamięć? Czy światła nie były już zgaszone?)

Grotowski - próba odwrotuGdyby „to” nazwać „wydarzeniem“, nie będzie braku, ale czegoś będzie nadmiar. To jest wydarzenie dla aktora i dla widzów, ale nie tylko. To jest przygotowane wydarzenie, coś, co jest charakterystyczne dla teatru. Jest w tym zdolność powtórzenia. Zrobić coś raz nie jest trudno, ale wiedzieć już, jak to jest trudne, i jeszcze raz w to wejść, to więcej niż odwaga, to stanowczość, którą da się wyczuć w działaniu. Gdybyśmy to nazwali „przygotowanym doświadczeniem“, jak zaproponował w rozmowie Dariusz Kosiński, będzie to może najdokładniejsze, bliskie temu, co Grotowski nazwał Akcją. Ale tutaj nie jest „to” tak wypracowane. Akcje powstają latami.

A „spotkanie“? Jak przygotować widza do „nieoczekiwania“, aby przychodził otwarty, uważny na detale, które pojawiają się poza tym i ponad tym, co zostało przygotowane? Jak go przygotować na grę, której reguły dopiero będzie współtworzył? Jak ma odczuwać różnicę pomiędzy tym, jak się do siebie ludzie zbliżają po raz pierwszy, po raz drugi, trzeci, kiedy to, co robią, wygląda tak samo, a on już się nudzi, ponieważ oczekiwał przedstawienia, i nie wie, „o czym to jest”?

Jedna z aktorek na pytanie, czego się tu nauczyła, odpowiedziała zdarzeniem: spadał na nią fragment konstrukcji, a ona go odruchowo chwyciła – szybciej, niż to sobie uświadomiła. Kto odbiera tę jakość obecności aktora, który co prawda niczego nie łapie, ale też w spokoju jest inny niż ten, który „stojąc siedzi”, ten może śledzić wydarzenia dramatyczne. (Rodowicz nie mówi jak Grotowski o sztuce jako wehikule, ale o ciele jako wehikule.) Ci ludzie – chyba możemy ich nazywać aktorami – dojrzewają, a kiedy będą powtarzać i destylować to, co już znaleźli, wytworzą sake. Ale i to, co czynią dziś, to już nie jest tylko ryż… Widać to na ich twarzach, w różnicy pomiędzy początkiem a końcem akcji, kiedy świecą. Przeszli przez kryzys i ożyli.

Wydaje mi się, że Rodowicz w tej grze odważył się zrobić coś, czego w jego inscenizacjach jeszcze nie widziałam, co umieją starzy mistrzowie, którzy nie potrzebują już nic udowadniać i potrafią odrzucić cuda, których wywoływania się nauczyli. To jednak bywa trudne dla widzów, którzy chcą cudów i magii, i są rozczarowani prostotą. Ale to jest ryzykowne także w inny sposób. Niebotyczna różnica pomiędzy prostotą a banałem przebiega wzdłuż niemal niewidzialnej granicy, mówił Grotowski, a tutaj tej granicy strzeże tylko kilkoro niedoświadczonych ludzi. Rodowicz im jednak pomaga, wspiera ich znacząco swoim doświadczeniem, a przy tym jest niemal niewidzialny, możemy go nie zauważyć. Nigdzie nic do oglądania – czy to nie jest cud? Problem z nazwaniem pokazuje, że objawiło się coś nowego, albo coś, czego tu już długo nie było. Nie jest to przedstawienie, ani nie-przedstawienie, ani work demonstration: jest tu praca, ale nie ma tu demonstracji. Może życiowa próba. Od czego to jest odwrót? Bardziej od wyobrażeń niż od Grotowskiego. Był z nimi, nawet jeśli nie był to seans spirytystyczny. Albo raczej byli z nim? Ale jak ich Grotowski różnił się od tego, którym chciał być on sam?