2024-12-05
2024-12-05
Anna Jamrozek-Sowa

Nauczycielka. Sceny z życia Emilii Kozłowskiej, po mężu Grotowskiej

Matka ceniła tradycje rodzinne1.

Codziennością rodziny, którą tworzyli małżonkowie Emilia i Marian Grotowscy i ich dzieci Kazimierz i Jerzy, a od momentu opuszczenia Polski przez Mariana we września 1939 roku, Emilia z synami, były nauka, sztuka i dyscyplina. Ciekawość różnorodności świata i atmosfera swobody służąca pogłębianiu wiedzy oraz uprawianiu sztuki karmiły Kazimierza i Jerzego – dzieci galicyjskiej inteligencji. Charakter chłopców formował się pod wpływem rodziców, bliższych i dalszych krewnych, znajomych. Często byli to urzędnicy państwowi, nauczyciele, pracownicy kolei, prawnicy, żołnierze. Uczciwość, pracowitość, sumienne spełnianie obowiązków, także ciekawość świata i umiejętność czerpania radości z życia – te cechy kształtowała w swoich synach reprezentantka etosu nauczyciela – Emilia – matka, bohaterka życia codziennego.

Rzeszów lata trzydzieste

Jerzy Marian Grotowski przyszedł na świat 11 sierpnia 1933 roku w Rzeszowie, w miejscu historycznym – dawnym Letnim Pałacyku Lubomirskich. Budynek był wtedy własnością ważnej postaci Rzeszowa – doktora Teofila Niecia. Pokoje na pierwszym piętrze budynku wynajmowała wdowa po zmarłym nauczycielu gimnazjalnym, Bolesławie Grotowskim, Kazimiera z domu Heitlinger. Skromny budżet rodziny reperowała, „podnajmując” je uczniom.

Przyszły pisarz otrzymał chrzest 19 sierpnia 1933 roku w deklarowanej wierze rodziców, obrządku rzymskokatolickim, w kościele farnym pw. Świętych Wojciecha i Stanisława. Rodzicami chrzestnymi zostali: Kazimiera Grotowska, babcia noworodka, i Czesław Jaśkiewicz, mąż siostry matki. Matka Jerzego, Emilia Eugenia z domu Kozłowska, nauczycielka, kobieta wówczas trzydziestosześcioletnia, od czasu ślubu w 1929 roku pozostawała na utrzymaniu męża, Mariana Kazimierza Grotowskiego. Jerzy był ich drugim z kolei dzieckiem. Straszy o trzy lata Kazimierz przyszedł na świat w 1930 roku w nieistniejącym już dziś domu przy ul. Krakowskiej 13, gdzie mieszkali zaprzyjaźnieni z rodziną Kozłowskich Józef Karol Neth (emerytowany urzędnik PKP) i jego żona Maria Anna. Do 1912 roku Nethowie mieszkali przy ul. Krowoderskiej w Krakowie. Po śmierci obojga rodziców otoczyli Emilię zastępczą, rodzicielską opieką. Józef był świadkiem jej ślubu, który odbył się 20 kwietnia 1929 roku w rzeszowskiej farze2.

W 1934 rodzina przeniosła się do Przemyśla, gdzie Marian objął posadę leśnika w wojskowym biurze budowlanym. Zamieszkali w wygodnym, ładnym mieszkaniu na pierwszym piętrze kamienicy przy ul. Grodzkiej 11. Były to wspólnie spędzone szczęśliwe lata. Emilia oddawała się życiu rodzinnemu i muzykowaniu. Marian znudzony pracą, którą przywykł był wcześniej często zmieniać, pod wpływem żony w wolnym czasie zajął się malarstwem. Kres sielanki przyniósł wybuch II wojny światowej. Marian wraz z wojskiem przekroczył granicę węgierską 18 września. Wyruszył w drogę, która zaprowadziła go aż do Ameryki Łacińskiej. Pomimo starań podejmowanych przez pierwsze lata rozłąki nigdy nie doszło do ponownego spotkania rodziny3.

Lwów

Matka Jerzego Grotowskiego przyszła na świat 22 września 1897 roku w wielkomiejskim Lwowie, w którym spędziła dzieciństwo i wczesną młodość. W momencie jej narodzin jej ojciec Eugeniusz Kozłowski liczył 51 lat, matka, Maria z domu Jossé – 464. Małżeństwo miało już 18-letniego syna Juliusza i 12-letnią córkę Walerię Łucję (urodziła się w Bochni5). Służba na kolei niejednokrotnie wiązała się z koniecznością zmiany miejsca zamieszkania. Juliusz poszedł w ślady ojca, inspektora kolejowego, i także został urzędnikiem. Łucja wyszła za mąż za architekta Jaśkiewicza i zamieszkała w Rzeszowie. Eugeniusz otrzymał typowo galicyjskie wykształcenie klasyczne. Znał grekę i łacinę, mówił biegle po niemiecku, grał na fortepianie. Wykazywał pewien talent literacki. Występował w teatrze amatorskim. Poznał Helenę Modrzejewską w czasach, gdy przebywała ona we Lwowie. Lata pobytu rodziny we Lwowie były czasem prosperity miasta, które rozwijało się dynamicznie. Skokowo rósł budżet, który w roku 1914 wynosił aż 10.890.870 koron6. W 1910 roku miasto liczyło 206 tysięcy mieszkańców, z czego ponad 50% należało do wyznania rzymskokatolickiego. Żydzi stanowili niespełna 28% procent populacji. Pozostali deklarowali się jako grekokatolicy.

Rzeszów 1914/1915–1919

Najprawdopodobniej pod koniec 1914 roku lub w 1915 roku Kozłowscy powodowani pogarszającym się stanem zdrowia Eugeniusza przenieśli się ze Lwowa do Rzeszowa, w którym przebywał ich starsza córka. Zamieszkali w centrum miasta, w kamienicy przy ul. Zacisze, w sąsiedztwie Letniego Pałacyku Lubomirskich7. Emilia musiała przystosować się do życia w niewielkim, liczącym niespełna 30 tysięcy mieszkańców8, prowincjonalnym mieście, którego wygląd w 1918 roku tak wspomina organizator tajnego nauczania w czasie drugiej wojny światowej, profesor zoologii Gabriel Brzęk:

W skład tak zwanego centrum miasta wchodziły: wspaniały Zamek Lubomirskich, w którym mieścił się sąd i więzienie, cztery kościoły, kilkanaście okazałych nowoczesnych kamienic oraz kilkaset czynszowych budynków […]. Rozległe natomiast były przedmieścia Rzeszowa, lecz budownictwo tam było prymitywne, ubogie, przeważnie drewniane. […] Mieszkała w nich podmiejska biedota, zajmująca się utrzymywaniem uczniów na tak zwanych stancjach, rzemiosłem lub pokątnym handlem. […] Środkiem miasta płynęła smrodliwa rzeczka Mikośka, która na pewnych tylko odcinkach śródmieścia zakryta była dębowymi balami lub ujęta w cementowy kanał, w innych zaś odsłonięta i ściągająca ścieki z domostw i zakładów przemysłowych. Była ona siedliskiem szczurów, na które polowaliśmy przy użyciu procy lub łuku. Ongiś rzeczka ta rozlewała się w śródmieściu szeroko, tworząc tak zwane jezioro bernardyńskie, którego pozostałością był staw plebański za boiskiem gmachu Sokoła, w którym latem łowiliśmy traszki, a w zimie urządzano na nim łyżwową ślizgawkę9.

Po I rozbiorze Rzeszów znalazł się w granicach Monarchii Habsburgów. Został siedzibą cyrkułu, co spowodowało napływ do miasteczka urzędników różnej narodowości. Pożar, który w 1842 roku strawił połowę zabudowy miasta, wymusił nowe inwestycje. Wzniesione w tym czasie budynki nadal stanowią o charakterze tkanki miejskiej śródmieścia. W 1858 roku otwarto dworzec kolejowy. W dobie autonomii galicyjskiej było to miasto powiatowe, jak mawiano – „szkół i urzędów”10. Polityka gospodarcza władz w Wiedniu nie sprzyjała rozwojowi przemysłu w Rzeszowie i okolicach, gdyż tereny te miały być rynkiem zbytu dla wyrobów pochodzących z Austrii i Czech, a także zapleczem rolniczym tych części państwa Habsburgów. Znaczącą rolę w rozwoju ekonomicznym miasta w XIX wieku odgrywała społeczność żydowska. W pierwszych latach XX wieku nastąpił jej gwałtowny przyrost. Wielu jej przedstawicieli należało do rzeszowskiej inteligencji. Byli lekarzami, adwokatami, sędziami. W 1910 roku w 36-osobowej radzie miasta zasiadało piętnastu Żydów. Rzeszów stał się znaczącym ośrodkiem syjonistycznym. Zaczęto określać go mianem „Galicyjskiej Jerozolimy”. Społeczność żydowska miała do dyspozycji dom ludowy należący do fundacji Adolfa Tannenbauma i liczącą 50 tysięcy woluminów bibliotekę11.

Seminarium nauczycielskie

W roku szkolnym 1916/1917 Emilia Kozłowska została słuchaczką Prywatnego Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego w Rzeszowie. Seminarium to, tak jak i inne szkoły tego typu, powstało na fali ruchu emancypacyjnego kobiet. Zawód nauczycielski, jako jeden z niewielu im dostępnych, dawał absolwentkom możliwość pracy, a co za tym idzie, samodzielnego utrzymania się. W Rzeszowie od 1871 roku działało państwowe seminarium nauczycielskie, ale przyjmowano do niego wyłącznie młodzież męską. Prywatne Seminarium Żeńskie (PSŻ) w Rzeszowie z polskim językiem wykładowym powołane zostało do istnienia dopiero w 1906 roku.

Pierwszym udokumentowanym śladem obecności Emilii w Rzeszowie jest zapis w pochodzącym z 1917 roku imiennym wykazie uczennic. Według zachowanych dokumentów Emilia Kozłowska była w roku szkolnym 1916/1917 słuchaczką drugiego kursu. Jej nazwisko nie widniej na liście osób biorących udział w 1915 w egzaminie do klasy pierwszej ani wśród słuchaczek tegoż kursu w roku 1915/1916. Należy więc przyjąć, że matka Grotowskiego naukę w seminarium nauczycielskim rozpoczęła we Lwowie. Zakończyła ją w Rzeszowie w 1919 roku.

W społeczeństwie galicyjskim, a później, po 1918 roku, w Polsce okresu międzywojennego z zawodem nauczyciela wiązała się szczególna misja społeczna i dlatego była to grupa zawodowa otaczana powszechnym szacunkiem. Nauczyciele bardzo często pracowali ponad siły. Spoczywało na nich wiele obowiązków. W wielu wypadkach wykazywali się jednakże inicjatywą, zapałem i poświęceniem w pracy pedagogicznej, związkowej, społeczno-kulturalnej, cały czas podnosząc jednocześnie swoje kwalifikacje zawodowe12. Władze akcentowały konieczność kształcenia nauczycieli według wskazanego wzoru. Nauczyciel był urzędnikiem państwowym, w związku z tym podlegał władzom szkolnym, miał określone prawa i obowiązki. Winien posiadać cały zespół cech natury moralnej, intelektualnej i emocjonalnej. Najistotniejszą wartością przypisywaną nauczycielowi była religijność mająca owocować respektem dla wiary uczniów. Był to wymóg stawiany adeptowi zawodu nauczyciela. Szkoły ludowe, po wojnie nazywane powszechnymi, opierały proces edukacji na wychowaniu religijnym, które miało stanowić podstawę ładu społecznego i funkcjonowania społeczeństwa. Akcentowano znaczenie nauk humanistycznych w kształceniu nauczycieli. Takie nastawienie wynikało z obowiązującej w tamtych czasach szczególnej waloryzacji nauk filologicznych, które uważano za fundament wszelkiej wiedzy13. Przed wybuchem I wojny światowej Rzeszów dysponował rozbudowaną siecią placówek oświatowych, na którą składały się „trzy szkoły powszechne połączone ze szkołami wydziałowymi, osiem szkół ludowych łącznie ze szkołą ćwiczeń, dwa seminaria nauczycielskie (męskie państwowe i żeńskie prywatne), trzy gimnazja, w tym jedno prywatne żeńskie. Ponadto funkcjonowało tu kilka szkół zawodowych14”. W okresie międzywojennym, gdy liczba mieszkańców wzrosła do 40 tysięcy, nauczyciele w liczbie około 500 osób stanowili znaczącą grupę zawodową. Duża ich część angażował się w działalność kulturalno-oświatową i naukową (nauki historyczne, filologiczne, pedagogiczne). Warto dodać, że w Rzeszowie urodził się, wychował, uczęszczał do seminarium nauczycielskiego jeden z prekursorów i propagatorów „szkoły twórczej”, Henryk Rowid.

Ze względu na brak internatu i trudności w znalezieniu mieszkania w gronie słuchaczek seminarium, do którego wstąpiła Emilia, znalazły się dziewczęta z Rzeszowa i jego najbliższych okolic. Wywodziły się zwykle ze sfer średnich, to znaczy były córkami urzędników, pracowników kolei, poczty, rzemieślników. Dziewczęta przybyłe ze wsi były najczęściej córkami wiejskich nauczycieli, inwalidów wojennych, wiejskich sklepikarzy, rzemieślników, zamożniejszych gospodarzy. Seminarzystki musiały płacić bardzo wysokie czesne, które na przykład w 1918 roku wzrosło z 50 do 1000 marek. Kandydatki ubiegające się o przyjęcie do PSŻ musiały mieć co najmniej15 lat, ukończoną niższą szkołę realną i pomyślnie zdać dwudniowy egzamin wstępny. Kadrę nauczycielską stanowili nauczyciele zatrudnieni w szkołach średnich. Grono pedagogiczne w 1918 roku składało się z dwadzieścia dziewięć osób, uczennic było 15015. W czasie gdy w PSŻ uczyła się matka reżysera, ochmistrzynią zakładu była, z krótką przerwą, Albina Elżbieta Kuczerowa – kobieta dystyngowana, dbająca o morale i wygląd dziewcząt, zawsze gładko uczesana, nosząca białą wykrochmaloną bluzkę i długą do ziemi spódnicę16. Pełniła funkcję pośrednią pomiędzy damą klasową z poprzedniej epoki żeńskich pensji, a kierownikiem gospodarczym, sekretarką, opiekunką od spraw higieny, porządku i regulaminu. Nauka w PSŻ odbywała się w godzinach rannych i trwała około sześć godzin. Co trzy miesiące odbywały się w szkole konferencje klasyfikacyjne. W dniu następnym ogłaszano w klasie oceny z nauki i zachowania. W najbliższą przypadającą niedzielę odbywały się wywiadówki dla rodziców17.

Emilia Kozłowska z bardzo dobrym wynikiem ukończyła drugi kurs w roku szkolnym 1916/1917. Była słuchaczką następnych dwóch kursów: trzeciego w 1917/1918 i połowy kursu czwartego w roku 1918/1919. Przez trzy lata pobierała nauki z (podaję nazwy przedmiotów widniejące w dzienniku z roku 1917/1918): „religii, pedagogiki – dydaktyki, metodyki i ćwiczeń praktycznych, języka polskiego, języka niemieckiego, geografii, historii, arytmetyki i geometrii, stomatologii i higieny, historii naturalnej, ogrodnictwa i warzywnictwa, fizyki – chemii, kaligrafii, rysunku odręcznego, śpiewu i muzyki, gry na skrzypcach, robót ręcznych kobiecych i gimnastyki18. Jak pisze przywoływana już wyżej Anna Chom-Sokołowska:

Każdy z nauczycieli, zwanych przez uczennice profesorami, znał dokładnie swój przedmiot […]. Wykładając – jedni znakomicie, inni mniej płynnie, nie posługiwali się żadnymi podręcznikami, żadnym zeszytem, byli przygotowani do zajęć, znali nie tylko aktualnie omawiany temat, ale cały dział wiedzy. Wykład zajmował drugą część lekcji, przeważnie 20–25 minut. W pierwszej części egzekwowano wyłożone poprzednio i zalecone do utrwalenia w domu z podręcznika lub notatek lekcyjnych wiadomości. Cały materiał lekcyjny obowiązywał na każdej lekcji, odpytywany był w coraz innym kontekście z nowymi zagadnieniami i utrwalany wielostronnie i gruntownie, często w powiązaniu z lekturami obowiązującymi i nadobowiązkowymi. […] Cały zespół uczniowski był podczas lekcji czynny, stale wciągany do dyskusji, co wymagało ciągłej uwagi, aktywnej postawy, a równocześnie utrwalało wiadomości. […] Równocześnie z nauką teorii odbywały się praktyka pedagogiczna, a więc hospitowanie lekcji w szkole powszechnej, połączone z przygotowaniem konspektu lekcyjnego i analiza lekcji z nauczycielką, która ją przeprowadziła. […] W Seminarium Żeńskim wychowywano stale. To był Zakład kształcenia wychowawców, w którym nakazy, polecenia, obowiązki oraz właściwa postawa moralna obowiązywała wszystkie uczennice, tak na terenie szkoły, jak i poza nią. Wychowywano przede wszystkim przez przykład. Profesorowie Seminarium byli to przeważnie ludzie otaczani w mieście ogólnym szacunkiem. […] Wychowywali młodzież w duchu poszanowania człowieka, w duchu poszanowania prawa […] kończąc na poszanowaniu własnej godności uczennicy. […] zwracano się do każdej przez „pani”. Głębokie przekonanie o wartości wiedzy , wartości wysiłku naukowo-wychowawczego promieniowało z postawy nauczycieli i udzielało się podświadomie uczennicom, wychowując je w duchu właściwego rozumienia oraz głębokiego poszanowania przyszłej pracy wychowawczej. Regulamin szkolny, czy to jeśli chodzi o obowiązujący strój, czy przepisy dotyczące zachowania się, był rygorystycznie zachowany. […] Wychowanie w Seminarium kładło nacisk na rozwój uczuć estetycznych przez naukę rysunku, śpiewu i gry na skrzypcach19.

Emilia nie mieszkała na stancji ani w internacie, więc nie była poddawana typowym wówczas zabiegom wychowawczym opartym na surowej dyscyplinie. Mogła rozwijać swoją indywidualność, brać udział w ożywionym życiu społecznym i kulturalnym miasta. Uczestniczyła między innymi w koncertach organizowanych przez kapelmistrza 17. Pułku Piechoty, ojca przyszłego pianisty, kompozytora, dyrygenta Stanisława Wisłowskiego. Uważana była za zdolną pianistkę20.

Eugeniusz Kozłowski zmarł 17 stycznia 1918 roku, w wieku 72 lat, z powodu niewydolności serca. Cztery dni później odbył się jego pogrzeb. W Księdze zgonów zachowała się informacja, że rodzina Kozłowskich zajmowała w tym czasie mieszkanie w kamienicy przy ul. Sokoła 6 (do 1899 roku stanowiącej część ul. Krakowskiej)21. Tuż obok znajdował się oddany do użytku w 1900 roku gmach mieszczący Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, organizację działającą w Monarchii Austro-Węgierskiej, propagującą kulturę i sport oraz krzewiącą idee niepodległościowe22.

Nauczycielka

Po odzyskaniu niepodległości jednym z działań priorytetowych rządu stało się zorganizowanie jednorodnego, demokratycznego systemu edukacji. Wiele trudności wynikało już z konieczności unifikacji odrębnych dotąd systemów nauczania. 7 lutego 1919 roku wydany został dekret o obowiązku szkolnym, w którym przewidziano siedmioletni okres kształcenia. Gminy zostały zobowiązane do utworzenia szkół wszędzie tam, gdzie liczba dzieci w kolejnych trzech rocznikach wynosiła co najmniej czterdzieści. Jednakże ze względu na dramatyczny niedobory lokali, sprzętu, podręczników i kadry nauczycielskiej nakaz ten nie zawsze był respektowany. W roku szkolnym 1922/1923 na terenie Polski działało już 27 tysięcy szkół powszechnych, do których uczęszczało ponad 3 miliony uczniów. Zatrudnionych zostało 60.503 nauczycieli. W praktyce rozwój szkolnictwa przez całe niemal dwudziestolecie międzywojenne przebiegał w sposób powolny, czego powodem oprócz względów materialnych były uwarunkowania społecznopolityczne23.

Podlasie

21 lutego1919 roku Emilia odebrała duplikat świadectwa ukończenia pierwszego semestru czwartego kursu Prywatnego Seminarium Żeńskiego w Rzeszowie24. We wspomnieniach Kazimierza Grotowskiego znalazła się informacja na temat wyjazdu matki i babci na Podlasie, gdzie pracowała jako nauczycielka. Pomimo długich poszukiwań nie udało mi się natknąć na ślad jej obecności. Także w zasobach archiwalnych Kuratorium Rzeszowskiego nie zachowała się teczka akt osobowych Emilii Kozłowskiej, po mężu Grotowskiej, która powinna zawierać opis przebiegu jej „służby” nauczycielskiej. Po śmierci ciężko chorującej matki Emilia powróciła do Rzeszowa.

Łąka pod Rzeszowem

Uczniowie szkoły w Łące przed domem ludowym. Od prawej: nauczycielki Maria Bieńkowska i Emilia Kozłowska, inż. architekt Józef Gancarz; od lewej nauczycielka Jadwiga Leśniakówna. Połowa lat dwudziestych XX wieku. Ze zbiorów Piotra SmotrysiaNa początku lat dwudziestych Emilia podjęła pracę w dwuklasowej szkole w Łące, wiosce oddalonej od Rzeszowa o 10 kilometrów i 3 kilometry od najbliższej stacji kolejowej25. Miejscowość tę często nawiedzały powodzie i pożary. Jeden z nich w 1911 roku strawił połowę zabudowań. Należy przyjąć, że Emilia pracowała tam co najmniej od 1922 roku26. Według relacji ustnej mieszkanki Łąki, Marii Wilk, trzy młode nauczycielki, Jadwiga Leśniakówna, Emilia Grotowska i młodsza od nich o cztery lata Maria Bieńkowska mieszkały w organistówce, w której zajmowały jeden pokój27. Kierownik szkoły, w 1925 roku był nim Michał Zubrej (ur. w 1887, wyznania rzymskokatolickiego, narodowość ruska, żonaty), mieszkał w murowanym budynku szkolnym, w dwupokojowym mieszkaniu z kuchnią. Gdy dwie nauczycielki opuściły Łąkę, Emilia przeprowadziła się do mieszczącego się na poddaszu szkoły pokoju ze ślepą kuchnią. Siostra Marii, Wiktoria Gancarz codziennie przynosiła jej obiad z mieszczącego się w byłym pałacyku Lubomirskich zakładu dla osieroconych dziewcząt, za co miesięcznie otrzymywała 6 złotych.

Emilia cieszyła się w Łące powszechnym szacunkiem z powodu rozległej wiedzy, życzliwości względem dzieci oraz kultury osobistej. Uczyła swych wychowanków na przykład rozpoznawać gwiazdozbiory. Maria Wilk na zawsze zachowała w pamięci wiersze, których z polecenia Emilii uczyli się na pamięć, między innymi Inwokacji. Była wyczulona na krzywdę, dostrzegała kłopoty najbiedniejszych z biednych. Jednocześnie zgodnie z panującym wówczas zwyczajem potrafiła być surową i wymagającą. Karała za „niegrzeczność” i spóźnienia. Ta ostatnia przewina pociągała za sobą konieczność odmawiana pacierz „na klęcząco”.

W 1929 r. Emilia zerwała zaręczyny, po czym przyjęła oświadczyny poznanego jeszcze w 1915 roku na ślizgawce obok kościoła Bernardynów Mariana Grotowskiego. Do zawodu wróciła jedenaści lat później.

Rzeszów 1939–1940

W latach 1939–1940 Emilia Grotowska wraz z synami przebywała w Rzeszowie, mieszkając początkowo u swojej siostry, Łucji Jaśkiewiczowej, później u siostry męża, Stanisławy Grotowskiej, ukochanej cioci Kazika i Jurka28. 31 października 1939 roku Hans Frank wydał rozporządzenie, zgodnie z którym, na terenie Generalnej Guberni miano przywrócić nauczanie w szkołach podstawowych i zawodowych. W szkolnictwie powszechnym program został zredukowany do minimum. Nie wolno było nauczać geografii, historii Polski. Lekcje z języka polskiego ograniczono do nauki czytania, pisania i gramatyki. Prowadzono również lekcje z zajęć praktycznych, rysunku, śpiewu, wychowania fizycznego, gimnastyki, religii i arytmetyki we wszystkich klasach oraz przyrody.

Nienadówka

W 1940 roku Emilia Grotowska objęła posadę nauczycielki w Nienadówce, tak zwanej Środkowej29. Nienadówka była wsią dużą, rozległą, o ciekawej tradycji. Jej pierwszymi mieszkańcami byli osadnicy ze wschodu wzięci do niewoli podczas wojen, które Rzeczypospolita prowadziła z Tatarami i Turkami. W pochodzących z końca XIX wieku zapisków nienadowskiego wikarego, ks. Pawła Smoczeńskiego, przeczytać można, że „ludność rozłożona po obydwu stronach drogi gminnej, utrzymuje się przeważnie z uprawy roli. Nie mając dostatecznego wyżywienia, zmuszona jest wychodzić za zarobkiem w różne strony kraju i za granicę”. W latach 1897–1898 Nienadówka stała się słynna nie tylko w całej Galicji, ale i za granicą, ze względu na zjawiska mediumiczne, które zachodzić miały, według relacji mieszkańców, w domu jednego z gospodarzy30.

Lata okupacji były dla Nienadówki czasem burzliwym. Przez wioskę wielokrotnie przemieszczały się oddziały wojska. Na plebanii przez długie miesiące stacjonowali niemieccy żołnierze. Dochodziło do krwawych incydentów podczas zbierania kontyngentu, poborów kobiet i mężczyzn do przymusowych prac w Rzeszy. Dodatkowo sytuację komplikowała obecność we wsi partyzantki. O ile mieszkańcy Nienadówki należeli do formacji Armii Krajowej, to mieszkańcy sąsiednich wsi sympatyzowali z Gwardią Ludową, później Armią Ludową. Dochodziło między nimi do starć. Wyjątkowo dotkliwa dla mieszkańców była też aktywność band rabujących miejscowych gospodarzy. Ciekawym jest jednak, że w tym czasie żyło w Nienadówce czworo poetów, którzy też starali się, w miarę otrzymanego talentu, wyrazić swoje emocje i myśli w słowie poetyckim. Byli to: Jan Bolesław Ożóg, Wojciech Biernat, Fanciszek Chorzępa i Helena Drapałówna.

Od prawej: Jerzy Grotowski, Kazimierz Grotowski i kolega z sąsiedztwa w Nienadówce, lata czterdzieste XX wieku. Fot. z archiwum Kazimierza Grotowskiego/Zakład Narodowy im. OssolińskichEmilia Grotowska wraz z synami Jerzym i Kazimierzem zamieszkała obok szkoły w Górnej Nienadowej, w jednej izbie domu Franciszki i Franciszka Ożogów. Franciszka Ożogowa była córką Agnieszki Ożóg oraz znanego w okolicy, poważanego przez ogół, światłego gospodarza Wojciecha Ożoga, prenumeratora czasopism, posiadającego między innymi pisma ks. Piotra Ściegiennego. Ze względu na swoje umiejętności czytania i księgozbiór, nazywany był on „Gazetnikiem”. Jego wnuk, Wojciech Ożóg, z wielką wdzięcznością wspominał Emilię Grotowską:

W czasie okupacji niemieckiej uczęszczałem do szkoły powszechnej w rodzinnej wsi Nienadówka. Klasę VII ukończyłem w 1942 roku. Moja nauczycielką była pani Emilia Grotowska. Swoją szkołę pamiętam dość dobrze, przede wszystkim nauczycieli: panie Grotowską i Wilkównę, pana Karola Robaka – kierownika szkoły. Jaka to była szkoła? Nie było podręczników do nauki języka polskiego – była bezwartościowa gazetka „Ster”. Zakazano uczenia polskich dzieci nie tylko języka polskiego, ale również historii, geografii. W takich to warunkach, po skończeniu VII klasy, w mojej edukacji nastąpiła roczna przerwa. W 1943 roku podjąłem naukę na tajnych kompletach, u pana Winogradzkiego w Sokołowie Małopolskim. Tu chciałbym podkreślić wielkie zasługi pani Grotowskiej. To ona była inicjatorką mojego kształcenia na tajnych kompletach. Mobilizowała moich rodziców do podjęcia wysiłku dalszego kształcenia mnie. Mnie samemu zawsze służyła pomocą w trudnościach, które napotykałem ucząc się języka polskiego, historii, czy też języka niemieckiego. Ta duża bliskość z „moją” panią Grotowską wynikała z tego, że mieszkała ona u mojego wujka, Franciszka Ożoga. Mój tato czasami niedzielą po mszy w kościele przywoził panią Grotowską do nas do domu. Była to odległość 4 kilometrów. Pani Grotowska mieszkała około 500 metrów od szkoły, w Nienadowej Środkowej. My mieszkaliśmy w Nienadowej Górnej, niedaleko Huciska. Pamiętam, że pani Grotowska chętnie się śmiała, żartowała. Ciocia i wujek mieli kilkoro dzieci, mimo tego wygospodarowali jedno pomieszczenie, w którym mieszkała „moja pani” z synami Kazimierzem i Jerzym. Warunki w tym domu były bardzo skromne. Pani Grotowska bardzo dbała o wychowanie i wykształcenie dzieci. Chłopcy musieli dużo się uczyć i czytać. Mieli wyznaczony na to czas. Nie biegali samopas, tak jak inne dzieci z wioski. Po wyzwoleniu pani Grotowska wraz z synami przeniosła się do Rzeszowa. Już chodząc do II LO im. Stanisława Sobińskiego w Rzeszowie, także korzystałem z pomocy rodziny Grotowskich. Kazimierz, przyszły profesor fizyki, wówczas uczeń II LO udzielał mi korepetycji z tego przedmiotu w swoim mieszkaniu przy ul. Szopena. Szkoła w Nienadówce Środkowej (widok współczesny). Ze zbiorów Zespołu Szkół nr 1 w NienadówcePomoc starszego Grotowskiego była bardzo skuteczna. Teraz, gdy minęły już sześćdziesiąt dwa lata od mojej matury, czuję się w obowiązku stwierdzić, ze osobą, która w dużym stopniu zadecydowała o przebiegu mojej kariery nauczycielskiej i właściwie całego mojego życia była wspaniała nauczycielka, „moja pani” – Emilia Grotowska31.

W 1944 roku, w miarę przesuwania się linii frontu, obawiając się śmierci swojej i dzieci, Emilia Grotowska wraz z synami uciekła z Nienadówki. Po krótkiej tułaczce w okolicach Strzyżowa, przybyła do rodziny, do Rzeszowa.

Załęże

W 1944 i 1945 roku zjawiskiem wyjątkowym w skali ogólnopolskiej był nadmiar wykwalifikowanych sił nauczycielskich na Rzeszowszczyźnie. Na terenie województwa przebywało około 3 tysięcy wysiedlonych nauczycieli, z czego tysiąc znalazło zatrudnienie. W następnych latach nastąpił ich odpływ na Ziemie Zachodnie32. Powstawały też nowe placówki oświatowe i dał o sobie znać niedobór wykształconych kadr.

Emilia Grotowska, jak większość nauczycieli, wniosła do kuratorium pismo z prośbą o zaliczenie pracy w jawnym szkolnictwie w czasie okupacji hitlerowskiej33. Otrzymała decyzje o zaliczeniu pięciu lat – od 1 września 1939 do 31 sierpnia 1944 roku.

Szkoła w Załężu w okresie międzywojennym. Ze zbiorów Szkoły Podstawowej nr 6 w Rzeszowie4 września 1944 roku Emilia Grotowska rozpoczęła pracę w szkole w Załężu, wsi położonej 3 kilometry na północny wschód od Rzeszowa, w równinnym krajobrazie, nad rzeką Wisłok, płynącą w tym miejscu zakolami. Pod koniec XIX wieku w Załężu wzniesiono okazały budynek dworski zaprojektowany przez Tadeusza Stryjeńskiego. Jego ostatnią właścicielką była hrabina Wanda Tarnowska, która uczyniła go w trakcie II wojny „miejscem oporu”. Po wojnie w budynku miało swoją siedzibę najpierw NKWD, później zorganizowano w nim szkołę dla funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Szkoła w Załężu istniała od 1910 roku. Od 1913 roku jej kierownikiem został Jan Ziemiański, człowiek niebywałych umiejętnościach organizacyjnych. Dbał o jak najwyższy poziom nauczania. Był prawdziwym animatorem środowiska. Z jego inicjatywy odbywały się przedstawienia amatorskie, z których dochód przeznaczano na budowę samodzielnego budynku szkolnego, na dożywianie dzieci.

Kierownik szkoły zajmował obszerniejsze pomieszczenie na piętrze szkoły. Emilia Grotowska zamieszkała wraz z Jerzym w jednopokojowym mieszkaniu na parterze. Emilia, jak i pozostała dwójka nauczycieli, pracowała ciężko. Wyobrażenie o trudach nauczania daje zapis z Kroniki:

Jako siły pomocnicze przysłano tu p. Emilię Grotowską i p. Tadeusza Wiśniewskiego. Prawie trzy tygodnie wszystkie klasy prowadził sam kierownik, po zgłoszeniu się sił nauczycielskich gospodarstwo w klasie I i II objęła p. Emilia Grotowska, w klasie III i IV p. Tadeusz Wiśniewski, w V i VI klasie p. Jan Ziemiański. Do szkoły na naukę codzienną uczęszcza 156 dzieci. Nauka odbywa się bez przerwy regularnie. Wielkim utrudnieniem jest brak map, podręczników, przyborów kancelaryjnych i pomocy naukowych. Wszystko zaginęło, przepadło, a praca stała się borykaniem z niedostatkiem. Wieczorami codziennie trzy godziny prowadzi kierownik kurs dokształcający starszej młodzieży. Uczęszcza ponad trzydziestu uczniów. Urządzono 11 XI uroczysty poranek, który wypadł imponująco. 6 XII dano przedstawienie i wieczór św. Mikołaja. Dochód przeznaczono na kupienie Godła Państwa i zakup kredy. W czasie ferii Bożego Narodzenia odegrano jasełka z dużym sukcesem. Pan Wiśniewski stale chorował, nauką w całej szkole spadła na barki p. Grotowskiej i Kierownika. W tym roku odegrano kilka przedstawień34.

Bardzo dobrze zapamiętała Emilię Grotowską Romana Żelazko, z domu Walat, która w roku szkolnym 1944/1945 była uczennicą szóstej klasy, do której uczęszczały wówczas dzieci z roczników 1931, 1932 i 1933. Była to duża rozpiętość wieku. Różniły się od siebie poziomem dojrzałości fizycznej, emocjonalnej, społecznej. Sytuacja ta prowadziła nieraz do konfliktów pomiędzy nimi. Romana Żelazko wspominała swoją nauczycielkę jako osobę o wysokiej kulturze osobistej, taktowną, cierpliwą, niepodnoszącą nigdy głosu, wielokrotnie tłumaczącą coś niesfornym uczniom z ostatnich ławek. Emilia – delikatnej budowy, średniego wzrostu, szatynka o subtelnej twarzy – była też dla uczennic wzorem elegancji:

Nosiła się z miejska, chociaż skromnie. Dziewczynki podziwiały jej kołnierzyki, apaszki, broszki. Było to coś bardzo atrakcyjnego, różnego od chust i długich spódnic, które stanowiły zwyczajowe odzienie naszych matek. Nauczyciele cieszyli się w tamtych czasach ogromnym poważaniem. Czymś niewyobrażalnym było niegrzeczne odnoszenie się do prowadzącego lekcje. Również rodzice zawsze z szacunkiem wypowiadali się o wychowawcach dzieci. Nauczyciele żyli w tamtych czasach bardzo skromnie. Poświęcali dzieciom bardzo dużo uwagi. Nigdy nie zostawiali nas na przerwach samych, zawsze czuwali. Uczyli miłości ojczyzny. Ja dotąd mogę wyrecytować z pamięci dziesiątki wierszy. […] O to, abym się uczyła, dbali moi rodzice. Moja mama pracowała w młodości w domu naczelnika poczty i dyrektora banku we Lwowie. Tam nauczyła się wielu przydatnych rzeczy. Te zachowania obowiązywały w naszym domu, było w nim bardzo czysto, schludnie. Trzeba się było ładnie do siebie odnosić. Nie używaliśmy gwary. Mama pięknie śpiewała, należała do chóru. Ojciec skończył pięcioklasową szkołę. Nosił przezwisko „Pisarz”. Tak recytować jak, Jurek, żadne z nas nie umiało. Pewnie dlatego był wyśmiewany. Był dla nich jakiś taki dziwny, inny…35.

Rzeszów

W kwietniu 1945 roku Emilia Grotowska rozpoczęła pracę w żeńskiej Szkole im. M. Konopnickiej w Rzeszowie, zaś Jurek kontynuował naukę w Szkole Ćwiczeń Liceum Pedagogicznego. Szkoła im. Konopnickiej była „instytucją z tradycjami”, kładziono w niej duży nacisk na kształcenie artystyczne uczennic. Mieściła się w centrum miasta. Należała przed wojną do trzech tzw. szkół śródmiejskich, do których uczęszczała wówczas w 50% młodzież żydowska z rodzin kupieckich, rzemieślniczych i inteligenckich. W roku szkolnym 1945/1946 Emilia otrzymała przydział trzydziestu dwóch lekcji tygodniowo. Uczyła języka francuskiego, gimnastyki, śpiewu oraz zajęć praktycznych. Powierzono jej również obowiązek organizacji szkolnych imprez. W trakcie pracy wykazywała się dużą samodzielnością myślenia, konsekwencją postępowania. Na podstawie lektury Księgi Protokołów z zebrań nauczycieli kształtuje się obraz Emilii Grotowskiej jako osoby wyrazistej, o zdecydowanych poglądach36. Ceniły i szanowały ją również uczennice. Ze wspomnień jednej z absolwentek wyłania się obraz wychowawczyni życzliwej, dowcipnej, często noszącej jasnobrązowy, brązowy, robiony na drutach sweter37. Wydaje się, że troska o stan moralny uczniów, a nie samo przekazywanie wiedzy, uznawane było po wojnie za główną powinność szkoły. Ta potrzeba wynikała w dużej mierze z pragnienia niwelowania szkód, jakie wyrządziła dzieciom wojenna, wieloaspektowa przemoc i powojenna niepewność, nędza. W protokole z 22 czerwca 1945 roku zapisano:

Dzieci pracowały dość pilnie i były przeciętnie zdolne. Natomiast ich wychowanie pozostawiało wiele do życzenia, gdyż rodzice 50 procent uczennic handlowało, więc dzieci nieraz cały dzień pozostawały bez opieki starszych. Tylko pod względem poszanowania cudzej wartości stan był zadowalający, gdyż kradzieży nie było zupełnie. Dzieci powoli doszły też do zrozumienia, że tworzą jedną małą gromadkę, której każdy członek ma jednakowe obowiązki i prawa. Odnotowano „ubóstwo i niski poziom umiejętności dzieci przyjeżdżających ze wschodu38”.

Ostatnie lata pracy Emilii Grotowskiej przypadły na trudne lata narastającej ideologizacji życia społecznego, w tym oczywiście też szkoły, której wyznaczono zadanie wychowania „nowego człowieka”.

Wyjazd

W 1949 roku z powodu przewlekłej choroby Jerzego Emilia zdecydowała się na wyjazd do Krakowa. Dołączyli do Kazimierza, który studiował już wówczas fizykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zamieszkali w trójkę w obszernym pokoju na parterze willi przy ul. św. Jadwigi. Moja ciocia Janina dzieliła z nimi wspólny korytarz.

Emilia porzuciła pracę pedagoga. Znalazła zatrudnienie w Sądzie Ubezpieczeń Społecznych. Jak i inni urodzeni w Rzeszowie reżyserzy, Fred Zinnemann czy Julian Pappé, Jerzy Grotowski wyjechał, aby stać się twórcą teatralnym o międzynarodowej sławie.

O autorce

  • 1. Por. Kazimierz Grotowski: Portret rodzinny, „Pamiętnik Teatralny” 2000 z. 1–4, s. 9.
  • 2. Archiwum Państwowe w Rzeszowie (dalej APRz), Akta stanu cywilnego Parafii Rzymskokatolickiej w Rzeszowie. Lata 1922–1930, nr 59/1132/0/-/17.
  • 3. Zob. Maryla Zielińska: Marian, ojciec Jerzego, [w:] Ślady teatru. Księga ofiarowana profesor Joannie Walaszek, redakcja Dorota Jarząbek-Wasyl i Tadeusz Kornaś, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020, s. 25–39.
  • 4. Por. Kazimierz Grotowski: Portret rodzinny, s. 9–11, 13.
  • 5. W życiu codziennym posługiwała się imieniem Łucja. 18 sierpnia 1939 roku jako wdowa meldunek w domu przy ul. Hetmańskiej 5/1. W dokumencie odnotowano jej poprzednie miejsce zamieszkania: Zahajki k. Radzyna.
  • 6. Konrad Wnęk: Przemiany demograficzne we Lwowie w latach 1829–1938, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego” MCCXCI – 2008; „Prace Historyczne” z. 135, s. 114.
  • 7. APRz, Prywatne Seminarium Nauczycielskie Żeńskie w Rzeszowie (1906–1936) (dalej PSNŻ), sygn. 16, Katalog konferencyjny II kursu r. 1916/1917.
  • 8. Spis ludności, który odbył się w 1921 roku wykazał, że miasto liczyło wówczas 24,9 tysięcy mieszkańców.
  • 9. Gabriel Brzęk: Z Błażowej ku źródłom wiedzy, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1992, s. 89–92.
  • 10. Por. Jan Basta: Przemysł, [w:] Encyklopedia Rzeszowa, Wydawnictwo Mitel, Rzeszów 2011, s. 612–613.
  • 11. Por. Historia społeczności, Wirtualny Sztetl, (20.11.2024).
  • 12. Por. Józef Świeboda: Oświata i szkolnictwo, [w:] Dzieje Rzeszowa, pod red. Feliksa Kiryka, t. 3, Krajowa Agencja Wydawnicza, Rzeszów 2001, s. 181.
  • 13. Por. Andrzej Meissner: Spór o duszę polskiego nauczyciela. Społeczeństwo galicyjskie wobec problemów kształcenia nauczycieli, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Pedagogicznej, Rzeszów 1999, s. 95 i 54.
  • 14. Andrzej Meissner: Rzeszowskie środowisko historyków wychowania. Początki i stan obecny, „Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis”, Studia ad Institutionem et Educationem Pertinentia II (2010), s. 92.
  • 15. Por. Anna Chom-Sokołowska: Zarys dziejów Prywatnego Seminarium Żeńskiego w Rzeszowie, „Rocznik Województwa Rzeszowskiego” 1978, t. IX, s. 191–199.
  • 16. Por. J. Świeboda: Oświata i szkolnictwo, [w:] Dzieje Rzeszowa, t. 3, s. 193.
  • 17. Por. Anna Chom-Sokołowska: Zarys dziejów Prywatnego Seminarium Żeńskiego w Rzeszowie, s. 199–205.
  • 18. APRz, PSNŻ, sygn. 21, Katalog konferencyjny III kursu r. 1917/18.
  • 19. Por. Anna Chom-Sokołowska: Zarys dziejów Prywatnego Seminarium Żeńskiego w Rzeszowie, s. 205.
  • 20. „Wszystkie muzyczne inspiracje pochodzą z Rzeszowa, bo cała rodzina była umuzykalniona. Ojciec Stanisława był oficerem 17. Pułku Piechoty, był kapelmistrzem i Stanisław przysłuchiwał się różnym koncertom, w których brała udział cała nasza rodzina oraz wielu przyjaciół – m.in. Emilia Kozłowska-Grotowska – mama Jerzego Grotowskiego, także brała udział w tych koncertach, bo była świetną pianistką W tej atmosferze Stanisław wzrastał”. Bardzo się cieszę, że Rzeszów pamięta o Stanisławie Wisłockim, z Tadeuszem Deszkiewiczem rozmawia Zofia Stopińska, (30.10.2024).
  • 21. APRz, Akta stanu cywilnego Parafii Rzymskokatolickiej w Rzeszowie, nr 1/3895/371–372.
  • 22. Anna Myszka, Piotr Wisz: Nazwy ulic Rzeszowa. Historia i współczesność, Biblioteka „Frazy”, Rzeszów 2012, s. 309.
  • 23. Zob. Witold Wincenciak: Oświata łomżyńska okresu międzywojennego (1918–1939), „Studia Łomżyńskie”, t. XI, 2000, s. 23–26.
  • 24. APRz, PSNŻ, sygn. 44, Katalog konferencyjny III kursu r. 1918/1919.
  • 25. Seweryn Lehnert: Spis nauczycieli publicznych szkół powszechnych i państwowych seminarjów nauczycielskich oraz spis szkół w okręgu szkolnym lwowskim obejmującym województwa lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie, Wydawnictwo Książek Szkolnych w Kuratorjum Okręgu Szkolnego Lwowskiego, Lwów 1924, s. 105.
  • 26. Por. Piotr Smotryś: Śladami wybitnego reżysera i jego matki, „Gazeta Gminna. Czasopismo Społeczno-Kulturalne Gminy Trzebownisko” 2022 nr 4, s. 6–8. W archiwum szkoły w Łące brak jest kroniki obejmującej te lata.
  • 27. Relacja ustna Marii Wilk spisana przez Piotra Smotrysia w Łące 16 grudnia 2011 roku Ze zbiorów prywatnych Piotra Smotrysia.
  • 28. Por. Marek Czarnota: Grotowskich ślady rzeszowskie, [w:] Miasto Rzeszów Jerzemu Grotowskiemu – publikacja z okazji Roku Jerzego Grotowskiego, Wydawnictwo Mitel, Rzeszów 2009, s. 16.
  • 29. O pobycie rodziny Grotowskich w Nienadówce obszernie piszę w artykule Reżyser i jego matka, [w:] Źródła pamięci. Grotowski – Kantor – Szajna, redakcja Anna Jamrozek-Sowa, Aneta Adamska, Rzeszów 2013, s. 65– 109. W niniejszym tekście wykorzystałam jego fragmenty.
  • 30. Edward Winiarski: Diabeł w Nienadówce. Opracowano na podstawie zapisków Pawła Smoczeńskiego pt. „Zjawiska mediumistyczne r. 1897–1898” oraz materiałów z ówczesnej prasy, „Rocznik Sokołowski” 2001 nr 3, s. 216–217.
  • 31. Relacja ustna Wojciecha Ożoga spisana przez Annę Jamrozek-Sowę 8 lipca 2011 roku w Rzeszowie.
  • 32. Por. Andrzej Meissner: Odbudowa szkolnictwa ogólnokształcącego w województwie rzeszowskim 1944–1949, Rzeszów 1982, s. 125.
  • 33. APRz, KOSR, sygn. 47, Zaliczenia pracy w jawnym szkolnictwie na terenach okupowanych. Rejestr imienny 1946 (nr 427).
  • 34. Kronika Szkoły w Załężu. Egzemplarz w zbiorach Szkoły Podstawowej nr 6 w Rzeszowie. APRz, Szkoła Powszechna w Załężu, sygn. 30, Księgą ocen sprawowania i postępów w nauce 1944-1945 kl. I, II, V.
  • 35. Relacja ustna Romany Żelazko spisana przez Annę Jamrozek-Sowę 2 października 2011 roku.
  • 36. APRz, Szkoła Podstawowa nr 7 im. M. Konopnickiej z lat 1915–1970, sygn. 29, Księga protokołów posiedzeń Rady Pedagogicznej Szkoły Podstawowej NR 7 od 16 października 1944 do 23 maja 1949 roku.
  • 37. Relacja ustna Genowefy Szczepanik spisana przez Annę Jamrozek-Sowę 8 września 2011 roku.
  • 38. Protokół z 22 czerwca 1945 roku, APRz, Szkoła Podstawowa nr 7 im. M. Konopnickiej z lat 1915–1970, sygn.29, Księga protokołów posiedzeń Rady Pedagogicznej Szkoły Podstawowej nr 7 od 16 października 1944 do 23 maja 1949 roku.