2022-12-20
2022-12-20
Jacek Dobrowolski

Na tropie

Zbyszkowi Osińskiemu

Zbyszek jak wieża w Pizie przeczył grawitacji
stale chadzał na ukos pod wiatr płytkich racji

To był Sherlock zacięty badał kręte drogi
jakimi się szwendały reżyserskie bogi

Zaciekle tropił ślady czarodziejów rampy
to świadków przesłuchiwał, to podliczał fanty

Przemierzał labirynty reżyserskiej sztuki
wąchając eliksiry czartowskiej nauki

W stłuczonych alembikach ślady dżinów badał
i z listów rozproszonych mozaiki układał

Niejeden tom opasły okiem prześwidrował
annały też przewiercał, wiedział kto jak knował

Widzisz go holendruje Krakowskim Przedmieściem
a umysł meandruje w kuglarzy królestwie

Dwóch śledził nekromantów co w czerni chadzali
i w Polszcze ich za mistrzów wszyscy uznawali


Jeden jak kapłan wudu grot swój w dusze wrażał
Drugi – brat Twardowskiego – w kantorku je badał

Obaj tęgo ćwiczyli swoje marionety
Duchy się w nie wcielały jak wściekłe komety

Zbyszek pilnie notował, sprawdzał każdy świst
które biesy podkute, kto jaki miał wist

Jak nikt poznał Limana natchnione odloty
jak nikt wieszcza Osterwy fortele i psoty

Zgłębił wszystkie psikusy teatralnych magów
pilnował i czatował u ich sarkofagów

Poznał moce i triki frantów wizjonerów
alchemików natchnienia i magnetyzerów

Na Polach Elizejskich razem z nimi hasa
Hołubce wycinają asa tadarasa

O autorze