2022-12-20
2022-12-20
Karolina Mazur, Katarzyna Niedurny

Szukanie emocji

Katarzyna Niedurny: Jak wygląda twoja praca nad scenografią? Z jakich składa się etapów?

Karolina Mazur: Szczegółowy przebieg pracy zależy od reżyserów i ich strategii planowania spektakli. Zasadniczo jednak dzielę go na trzy etapy. Pierwszy z nich to poszukiwania i eksplorowanie tematu. Czytam wtedy scenariusz, jeśli istnieje, albo literaturę, na podstawie której powstaje przedstawienie. Potem szukam inspiracji wizualnych, przeglądam tysiące zdjęć, albumów i z nich przygotowuję moodboardy. To dla mnie czas poszukiwania emocji i nastrojów, o których wcześniej przeczytałam, to one stanowią punkt wyjścia. Staram się je przełożyć na język wizualny. Czasem również pierwsze rozmowy z reżyserem naprowadzają mnie na konkretne tropy i kierunkują poszukiwania. Lubię taką współpracę z reżyserem, kiedy mogę proponować swoje rozwiązania. Nie lubię, gdy ktoś ogranicza moją wyobraźnię i przychodzi z konkretną wizją scenografii i kostiumów, a moja rola sprowadza się tylko do jej odtworzenia.

„Tiki i inne zabawy”, reż. Dominika Knapik. Fot. Natalia Kabanow

Niedurny: A jak wygląda taki typowy moodboard?

Mazur: To różne skojarzenia, zdjęcia i obrazy, które zbieram w jednym PDF-ie, czasami je modyfikuję, dodając do nich coś swojego. W czasie mojej ostatniej pracy bliskie mi były słowa: niepokój, groza, niepewność. Te emocje przełożyły się w mojej głowie na obraz nawiedzonego mieszkania rodem z horroru i zaczęłam szukać zdjęć nawiązujących do tego wyobrażenia i jednocześnie wnoszących coś nowego. Pomagają mi one pobudzić wyobraźnię. Potem zaczynam myśleć o postaciach, jeśli w spektaklu projektuję również kostiumy. Wtedy myślałam o tym, jaka epoka, jaki rodzaj kostiumu kojarzy mi się z uczuciem niepokoju i pomyślałam, że może znajdę te emocje w epoce romantyzmu, w klimatach gotyku. Następnie szukam kolejnych inspiracji wizualnych i tworzę następny moodboard, tym razem dla kostiumu. Czasem nikomu go nie pokazuję, a czasem dzielę się inspiracjami z reżyserem i sprawdzam, czy podzielamy kierunek, w którym zmierzamy. To nie są jeszcze ostateczne projekty, tylko punkty wyjścia do rozmowy i dalszego projektowania.

Niedurny: Czy kiedy wiesz, że w spektaklu ważnym elementem będzie choreografia, to myślisz inaczej o projektowanej przestrzeni?

Mazur: Nie chodzi może o samo projektowanie. Procesy i etapy są takie same, natomiast rzeczywiście biorę pod uwagę to, że choreografia, taniec, mają być dominującym elementem. Przy spektaklu Baba-dziwo w reżyserii Dominiki Knapik zrealizowanym w Teatru Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu (prem. 22 lutego 2019) scenografia była zaprojektowana tak, aby dać przestrzeń aktorom i choreografii, która była ważnym elementem spektaklu. Podobnie jest z kostiumem. Chociaż w kolejnym spektaklu robionym z Dominiką nie zdecydowałyśmy się na typowe luźne stroje do tańca. W Tikach i innych zabawach aktorzy Wrocławskiego Teatru Pantomimy (prem. 6 czerwca 2021) ubrani byli w ubrania kreujące konkretne postaci, estetycznie nawiązujące do czasów współczesnych z delikatnymi wariacjami np. we fryzurach.

„Tiki i inne zabawy”, reżyseria Dominika Knapik, Wrocławski Teatr Pantomimy. Fot. Natalia Kabanow. Dzięki uprzejmości Wrocławskiego Teatru PantomimyNiedurny: Czy projektowanie to drugi etap twojej pracy?

Mazur: Tak. Zazwyczaj projektuję w programach 3D i nie robię makiet, na których pracowałam w czasie studiów. Pozwala mi to na skuteczniejsze eksplorowanie przestrzeni i umożliwia szybkie zmiany. Łatwiej w ten sposób coś zaproponować i pokazać. I albo projekt jest od razu trafiony i dyskutujemy już o detalach i konkretnych elementach, albo proces się rozciąga. Zdarzały się projekty, nad którymi pracowałam trzy, a nawet cztery miesiące, bo nie mogliśmy trafić w coś, co by nam się podobało. Przygotowywałam więc wiele koncepcji.

Niedurny: Co to znaczy, że projekt jest w porządku? Czy istnieją jakieś kryteria, które sama wobec siebie stosujesz?

Mazur: Nie wszystkie projekty od razu wysyłam reżyserom, częściowo sama je weryfikuję. Zadaję sobie pytanie, czy to działa; wyobrażam sobie, w jaki sposób w tym projekcie odnajdą się aktorzy. Potem zawsze pojawia się kryterium finansowe i odwieczne pytanie: czy będzie nas na to stać. Czasem wyobraźnia robi swoje, a budżet ją weryfikuje. Jednak najważniejszym pytaniem jest dla mnie to, czy projekt przekazuje emocje, o których na początku rozmawiałyśmy. Jeśli czuję, że nie oddaje tego nastroju, to go nie wysyłam, a jeśli jestem niepewna, konsultuję go. Czasem przygotowując kilkanaście koncepcji, tracę do nich dystans i potrzebuję takiego zewnętrznego oka. W takich przypadkach czasami dobrze jest też zrobić sobie tydzień przerwy od pracy.

Niedurny: Projekt konsultujesz tylko z reżyserem, czy też z innymi pracownikami teatru?

Mazur: Przy pierwszych konsultacjach projektu rozmawiam tylko z reżyserem. Natomiast jeśli chodzi o pierwsze rozmowy, szukanie nastroju, tematów, sposobów funkcjonowania spektaklu, to często są to rozmowy także z dramaturgiem, rzadziej z muzykiem, choreografem czy oświetleniowcem.

Niedurny: I wtedy zaczyna się trzeci etap…

Mazur: Nazywam go sobie materializacją. Przyznaję, że to najmniej lubiany przeze mnie moment. Wolę zbieranie inspiracji, projektowanie zaczyna być stresujące, szczególnie, gdy ma się dziurę w głowie i nie wiadomo, w którą stronę iść. Produkcja jest jeszcze bardziej stresująca, bo to moment budżetowania, wtedy często okazuje się, że trzeba z czegoś zrezygnować albo zmienić materiał na tańszy. Pojawiają się pytania, jak zrealizować to, co sobie wymarzyliśmy. Łatwiej jest, jeśli w teatrze są pracownie, jeśli nie – to trzeba myśleć nie tylko o materiałach, ale też ustalić budżet na samą produkcję i współpracę z firmą zewnętrzną. Stresujące jest również spotkanie z realnym obiektem, który wcześniej sobie tylko wyobrażałam, a który już się zmaterializował, chociaż ujrzenie swojego projektu na scenie przynosi zazwyczaj dużo satysfakcji, radości i zaskoczenia.

Niedurny: Scenograf musi mieć też bardzo konkretną wiedzę o materiałach i sposobach montażu.

Mazur: Tę wiedzę cały czas nabywam przede wszystkim w pracowniach teatralnych. Zazwyczaj mają one swoje sposoby, strategie na to, jak zrealizować moje pomysły. Ufam fachowcom i skupiam się na tym, żeby pokazać im, jak moje projekty mają działać na scenie i jakie mechanizmy powinny się znaleźć w scenografii, żeby działała tak, jak sobie wyobraziliśmy z reżyserem. Cenna jest dla mnie współpraca z kierownikami technicznymi, a następnie z pracowniami wykonującymi konkretne elementy. Rzemieślnicy teatralni (stolarze, ślusarze, plastycy, krawcy itd.) dysponują często imponującą wiedzą i ogromnymi umiejętnościami, które darzę szacunkiem. To oni poniekąd spełniają moje marzenia o scenografii i kostiumach. Oczywiście wybór materiału jest na mojej głowie, ale bywa tak, że w pracowniach dowiaduję się, że istnieje inny materiał, o którym wcześniej nie słyszałam, a jest tańszy i spełnia moje oczekiwania wizualne.

Niedurny: Czy zdarzyło ci się wykonywać jakieś duże zmiany na etapie materializacji?

Mazur: Nie zdarzyło mi się zmienić całkowicie scenografii, ale zdarzyło mi się, że tydzień przed premierą firma wykonująca elementy projektu przywiozła do teatru pięć elementów i powiedziała, że reszty nie zrobi, bo nie ma materiałów w magazynach i nie zdążą tego wykonać. To była dla nas wszystkich bardzo trudna sytuacja, byłam pewna, że będę musiała zmienić koncepcję i wymyślać scenografię na nowo – tydzień przed premierą! Ostatecznie okazało się jednak, że osoby pracujące w tym teatrze zebrały ekipę, która pracowała na zmiany dzień i noc, żeby premiera się odbyła. Udało się, jednak jakość wykonania znacznie odstawała od naszych założeń.

Niedurny: Czy z kostiumami ten proces wygląda podobnie?

Mazur: Kiedy pracuję jednocześnie i nad przestrzenią, i kostiumem, zaczynam od tego pierwszego elementu – to mi daje podstawę do dalszej pracy. To, jak postaci są ubrane często wynika z tego, gdzie rozgrywa się akcja. Lubię, kiedy między scenografią a kostiumami występuje jakiś rodzaj konfliktu czy przeciwstawnego komunikatu, ale wszystko ze sobą współgra i dopełnia się. Kostiumy z epoki są bardziej widoczne i mocniejsze, jeśli oglądamy je w nowoczesnym domu, a nie w otoczeniu antyków. Ale to wszystko zależne jest od koncepcji i założeń spektaklu. Sam proces projektowania wygląda bardzo podobnie. Ostatnio więcej satysfakcji czerpię z tworzenia kostiumów niż scenografii. To dla mnie bardziej projektowanie postaci aniżeli ubrań. Zadaję pytania, kim one są, jakie mają atrybuty, co może powiedzieć o nich kostium i jakimi może operować znakami.

Niedurny: Czy konsultujesz kostiumy z aktorami?

Mazur: Zdarza mi się pytać ich o to, jak wyobrażają sobie siebie w kostiumie, czy „czują” moją propozycję. Bywa tak, że coś wymyślę, natomiast aktor zupełnie nie czuje kostiumu, ma na siebie zupełnie inny pomysł. Biorę to pod uwagę, ale ostateczną decyzję zawsze podejmuję w porozumieniu z reżyserem.

Niedurny: Czy możesz opowiedzieć o swoich ulubionych projektach, nad którymi pracowałaś?

Mazur: Pierwszy to spektakl na postawie Nocy i dni, zrealizowany w Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu z Sebastianem Majewskim i Tomkiem Jękotem (prem. 8 kwietnia 2017). To było bardzo wzruszające przedstawienie, a jego emocje dobrze rozumiałam. Na scenie stworzyłam pole zbóż. Było ich ponad dwa tysiące. Jako że dominował tam jeden wyrazisty element, projekt wpisywał się w moje minimalistyczne założenia.

„Noce i dnie”, reżyseria Seb Majewski, Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu. Fot. Bartek Warzecha. Dzięki uprzejmości Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w KaliszuLubię też swoje kostiumy do spektaklu Baba-dziwo Dominiki Knapik. Tam też budżet był niewielki i przerabiałam rzeczy znalezione w magazynie. Udało mi się uzyskać klimat rodem z lat dwudziestych XX wieku. I o to mi chodziło. Myślę sobie, że spektakl i moje projekty są dla mnie dobre wtedy, kiedy spełniają początkowe założenia, a nawet poza nie wykraczają. Do tej listy dodałabym jeszcze dwa spektakle zrobione z Pawłem Świątkiem. Pierwszym jest Emigracja na podstawie książki Malcolma XD w Teatrze Nowym w Zabrzu (prem. 9 listopada 2019). Na scenie powstała wielka cyrkowa głowa, a aktorzy ubrani zostali w dresy rodem z PRL-u. To był spektakl o wyjeździe młodego człowieka za granicę. Chodziło nam o pokazanie marzenia, które tuż po spełnieniu potrafi rozczarować. Zagranica miała być radosna i ekscytująca, jak park rozrywkowy, a okazało się, że życie tam przypomina jazdę na rollercoasterze. Myślę, że udało nam się to oddać w obrazie. Czterometrowa głowa, „gęba”, jest też nawiązaniem do emocji, które rodzą się w naszej wyobraźni, do marzeń i wizji, które nosi każdy z nas.

„Emigracja”, reżyseria Paweł Świątek, Teatr Nowy w Zabrzu. Fot. Paweł JaNic Janicki. Dzięki uprzejmości Teatru Nowego w ZabrzuJestem też dumna z mojej ostatniej produkcji z Pawłem Świątkiem, czyli spektaklu Życie jest snem w Teatrze IMKA (prem. 10 września 2021). To dla mnie dowód, że się rozwinęłam i poszłam w mojej pracy w nową, inną stronę. Bawiliśmy się tam teatralną tradycją i zrobiłam bardzo konserwatywną scenografię przełamaną kostiumem. Najciekawsze było jednak dla mnie to, że używaliśmy tam zamiast reflektorów świec. Mocniejsze oświetlenie pojawiło się dopiero w ostatnim akcie. Wróciliśmy do korzeni, świece pomagały nam budować atmosferę. Chcieliśmy odtworzyć klimat krypty. Ciekawe było również obserwowanie, jak nasz pomysł wpływa na sposób gry – aktorzy musieli skupić się na tym, żeby świecami oświetlać siebie i tym samym stawać się widocznymi dla publiczności. Potem na rok zrobiłam sobie przerwę od teatru, teraz powoli wracam. Chociaż nie wiem, jak będzie wyglądała moja teatralna przyszłość…

Niedurny: Mówiłaś o swoim minimalistycznym podejściu do scenografii. Jakie korzyści z niego wynikają, poza oszczędnościami?

Mazur: Mocno weryfikuję, co jest potrzebne na scenie, a co nie i często zastanawiam się z reżyserem, czy na pewno potrzebujemy wszystkich proponowanych elementów, czy coś jeszcze można zredukować z obiektu do scenicznego znaku. Estetycznie minimalizm jest mi bliższy niż przeładowanie. Czuję się komfortowo w przestrzeniach poukładanych i logicznych. Wolę wychodzić z chaosu, który mam w głowie, decydować się na konkretne gesty i układać znaczenia.

Niedurny: Czy istnieją jakieś inne tropy, założenia, cechy, które powtarzają się w twoich scenografiach?

Mazur: Każdą scenografię dostosowuję do danego projektu teatralnego. Dlatego mam wrażenie, że moje przestrzenie nie mają jednego stylu, każdy spektakl ma inne założenia i potrzeby, kieruję się tym, żeby każdy element ze sobą współpracował na scenie, nie jestem zwolenniczką spektakli, gdzie wszystko gra osobno i nie ma wspólnego mianownika. Chyba nie lubię powtarzalności i za każdym razem staram się znaleźć coś nowego, co nie wpisuje się w jakieś schematy, coś, co mnie rozwinie, a także zaskoczy, zarówno mnie, jak i widza. Każdy projekt traktuję indywidualnie jako nowe wyzwanie.

Niedurny: Czy projektując scenografie, szukasz ekologicznych rozwiązań?

Mazur: To nie jest pierwsza rzecz, o której myślę. Dodatkowo używam w swoich projektach plastiku, a on kompletnie nie jest eko. Nie wiem, czy da się robić teatr, który będzie w stu procentach przyjazny środowisku. Najbardziej ekologiczny projekt, w jakim brałam udział, to było zaprojektowanie dla Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu całorocznej scenografii. Założenie było takie, że wszyscy twórcy mają w swoich projektach wykorzystywać tą samą postawę, zamiast wyrabiać nowe elementy na rzecz każdego przedstawienia. Wymyśliłam formy geometryczne – moduły do montowania w dowolnych konfiguracjach. Trochę wygląda to jak Tetris. Musiałam wymyślić coś uniwersalnego, co nie daje komunikatu od razu i łatwo dopasowuje się do różnorodnych pomysłów. Założenie było takie: moduły mają budować obiekt albo sugerować jakąś przestrzeń, natomiast wszystkie dodatkowe elementy i rekwizyty ją dopełniać i precyzować.

Niedurny: W jakich spektaklach zagrały te elementy?

Mazur: W spektaklu Iwanow. Człowiek, który śpi Małgorzaty Maciejewskiej zbudowały platformę i imitację mieszkania (prem. 24 października 2020), u Agaty Puszcz w 108 kostkach cukru zburzoną kamienicę (prem. 20 grudnia 2020).

„108 kostek cukru”, reżyseria Agata Puszcz, Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu. Fot. Tobiasz Papuczys. Dzięki uprzejmości Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w WałbrzychuMożna je też zobaczyć u Wojtka Klemma w Weselu (prem. 29 listopada 2019). Tam reżyser chciał zbudować scenografię przypominającą śmietnik. I pomimo że wykorzystaliśmy moduły, nie sprawiała wrażenia ekologicznej. Potrzebowaliśmy dużo folii. Chciałam wykorzystać materiał z odzysku i iść za myślą eko. Nawet z kierownikiem technicznym znaleźliśmy odpowiednią firmę, ale po dostarczeniu folii okazało się, że nie nadaje się do użytku: ma w sobie kawałki taśmy, gwoździe i dużo sterczowej folii, która okazała się niebezpieczna dla aktorów. W spektaklu pojawiał się ruch i ważne były bezpieczeństwo i komfort pracy. Ostatecznie trzeba było kupić nową folię. Nie zawsze też da się pracować na kostiumach z lumpeksu albo z magazynu. Nie chciałabym, żeby zamysł, np. że scenografia musi być ekologiczna, wpływał na to, jak projektuję. W projekcie wałbrzyskim był jeszcze jeden problem: ze scenografii modułowej nie korzystali wszyscy reżyserzy zaproszeni do współpracy z teatrem. Myślę, że takie rozwiązanie może być ograniczające, szczególnie, gdy twórcy mają swoją wizję spektaklu i trudno dostosować ją do gotowej już formy, do ustalonych wcześniej założeń i koncepcji, również dotyczących przestrzeni. Cieszę się jednak, że powstało kilka spektakli, gdzie uniwersalność zaprojektowanych przeze mnie modułów zafunkcjonowała i sprawdziła się.

Niedurny: Rozumiem, że również projektowałaś przestrzenie ze stworzonych przez ciebie modułów. Jak ci się na nich pracowało? Czy czułaś, że to blokuje twoją kreatywność, czy wręcz przeciwnie?

Mazur: Układałam moduły w kilku spektaklach. To było ciekawe doświadczenie, zabawa z formami geometrycznymi. Nie traktowałam tego jako ograniczenie, raczej jako wyzwanie i za każdym razem starałam się uzyskać coś innego. Myślę, że uniwersalność modułów dawała szansę na stworzenie rożnych kompozycji przestrzeni, a także obiektów. Praca z tym założeniem scenografii była dla mnie twórcza, choć mogła się wydawać ograniczająca. To było jak układanie czegoś z klocków, puzzli. Budowanie przestrzeni czy obiektów z tych form pobudzało wyobraźnię. Wolność w wyborze dodatkowych elementów, dopełniających te moduły, dookreślało przestrzeń i powodowało, że stawała się mniej abstrakcyjna.

Niedurny: Czytasz recenzje ze swoich spektakli? Ten numer „Performera” powstaje między innymi z poczucia, że o scenografii w teatrze niestety pisze się mało…

Mazur: Czytam recenzje ze spektakli, przy których pracuję. Jestem ciekawa, jak moja praca wpływa na odbiór i niestety muszę potwierdzić, że o kostiumach i scenografii nie pisze się wnikliwie, często w recenzjach w ogóle nie ma nawiązań do pracy scenografa czy kostiumografa. Przy pracy nad Życie jest snem szukaliśmy tekstów opowiadających o wystawianiu tego tekstu w Narodowym Starym Teatrze w latach osiemdziesiątych. Pamiętam, że ku mojemu zaskoczeniu w starych recenzjach pojawiały się dokładne analizy warstwy wizualnej spektakli. Znalazłam wtedy bardzo dokładną analizą przestrzeni, autor koncentrował się na dekodowaniu znaków wizualnych. Gdybym jej nie znała, nie mogłabym tak dokładnie wyobrazić sobie tamtego przedstawienia. Chciałabym przeczytać dzisiaj taki tekst. Obecnie kwestia scenografii jest załatwiana raczej jednym słowem: ładne/brzydkie, działa/nie działa, interesujące, ciekawe. To nie jest analiza, tylko napomknienia o tym, że w przestrzeni coś się pojawiło. A przecież zdarzają się scenografie, które grają i są trzecim aktorem.

Niedurny: Jakie pytania twoim zdaniem powinny być zadawane scenografii w spektaklu przez oglądających?

Mazur: Może o nastrój scenografii, jakie emocje ona prowokuje w widzu, czy jest obojętna czy wręcz przeciwnie – wzbudza niepokój, a może jest zabawna? Być może pytania o znaki, symbole, skojarzenia, jakie nasuwa przestrzeń? Czy scenografia opowiada jakąś historię, jak koresponduje z tekstem i aktorem? Interesuje mnie, czy przestrzeń, którą zaprojektowałam do spektaklu, może wzbudzać jakiekolwiek reakcje w widzu – pozytywne lub negatywne. Teatr to dla mnie projektowanie doświadczeń na poziomie emocji, zadawałabym więc przede wszystkim pytania o ten rodzaj doświadczenia. Największe wrażenie robią na mnie spektakle, gdzie wszystko ze sobą współgra i dopełnia się, wtedy mam poczucie konsekwencji i przemyślanych działań. Lubię widzieć myśl twórców w spektaklach i podążać za nią. Cieszę się, gdy mogę też obserwować to w spektaklach, które współtworzę. Może to jest kolejne pytanie o scenografię – jaka myśl kryje się za nią i czy współgra z resztą elementów spektaklu.

Niedurny: Wspominałaś o wątpliwościach, czy wracać do teatru. Domyślam się, że musisz tworzyć dla siebie listę plusów i minusów stojących za tą decyzją. Podzielisz się nią?

Mazur: Plusy są takie: lubię projektować i dzięki tej pracy mogę eksplorować siebie i swoje emocje, konfrontować je i siebie z rzeczywistością. Praca w teatrze jest bardzo ciekawa, rozwijająca i różnorodna. Dużo satysfakcji sprawia mi moment, kiedy moje wyobrażenia mogę zobaczyć na scenie. Minusem są wszystkie systemowe rzeczy, takie jak niestabilność, brak zabezpieczenia finansowego, brak ubezpieczenia. To wszystko destabilizuje moje życie prywatne. Dodatkowo, od czasu pandemii premiery często bywają przekładane, a budżety zmniejszane, co jest szczególnie trudne, bo ceny materiałów ciągle rosną. Ostatnio rozwijam się w projektowaniu dla branży gier i filmów animowanych. Zaczęłam interesować się pracą koncept artysty, czyli osoby przygotowującej ideę przestrzeni i postaci do gier i animacji. Dostrzegam podobieństwa do mojej pracy teatralnej jako scenograf i kostiumograf, jeśli chodzi o sam proces projektowania. W pracy koncept artysty widzę możliwość stabilizacji i rozwoju. Cieszę się ze zdobywania nowych umiejętności i poznawania nowych programów graficznych, które są narzędziem pracy i ułatwiają proces projektowy. Dużą radość dał mi też powrót do rysowania. Ostatecznie chodzi w tym o to samo, co jest dla mnie najważniejsze w projektowaniu scenografii, czyli tworzenie alternatywnych rzeczywistości i kreowanie wizualnych opowieści.

O autorkach
Karolina Mazur
Katarzyna Niedurny