2022-12-20
2022-12-20
Stefania Gardecka

Wspomnienie o Renie Mireckiej

27.02.1934 – 27.08. 2022. Rena Mirecka – pseudonim artystyczny, metrykalnie – Irena Kądziołka.

27 sierpnia 2022. Jestem nad morzem z synem i jego dziewczyną. Otrzymuję wiadomość od Ewy Benesz, że umarła Rena Mirecka. Ta wiadomość nie zaskoczyła mnie. Rena chorowała od 2019 roku i stan jej zdrowia się pogarszał. Byłam przygotowana na to.

Maja Komorowska chciała ją odwiedzić i poprosiła mnie, żebym jej towarzyszyła. Wizyta odbyła się 15 maja 2022 roku w ogrodzie prywatnego domu opieki Orphea we Wrocławiu. Na stole stały duży wazon z bukietem białych i fioletowych bzów oraz mały dzbanek z żółtymi kwiatami, ciastka i woda mineralna. O godzinie 12:00 wkroczyła Maja z młodzieńczą werwą, ubrana w kostium koloru kremowego. Przypominała mi postać Belli z Życia rodzinnego Krzysztofa Zanussiego. Ten sam rodzaj fizycznej ekspresji. Pielęgniarka przywiozła Renę siedzącą w wózku inwalidzkim. Rena wyglądała jak Matka Teresa z Kalkuty. Z pochyloną głową, patrzyła na nas od dołu. Maja usiadła blisko niej, trzymała ją za rękę i gładziła ją. Rena nie słyszała już dobrze, więc Maja mówiła tak, aby Rena mogła ją usłyszeć. Wspominała dawne wspólne działania w Teatrze w Opolu i Wrocławiu i różne inne wydarzenia, jakby chciała odświeżyć Renie pamięć, przywrócić do rzeczywistości.

Sama wspomniałam o tym, że kiedy podróżowaliśmy po świecie z Reną i jej asystentem Anantem Vidhaatem z Indii podczas Roku Grotowskiego 2009, zawsze przy odprawie granicznej kazano jej zdejmować buty. „Czego oni tam szukają?” – dziwiła się. Śmiałyśmy się z tego. 

Opowiadając o tym wydarzeniu, przypomina mi się lotnisko we Wrocławiu, gdy odbierałam ją któregoś razu po powrocie z Indii. Otwierają się drzwi, wypatruję jej, patrzę – idzie w egzotycznym stroju. Gdy mnie zobaczyła, wydała z siebie nieoczekiwanie indiański okrzyk „Yoohoo” kilkukrotnie na całe gardło. Ruch zamarł, ludzie przystanęli, szukając źródła tego okrzyku, a ona z uśmiechem witała mnie serdecznie. Sama też się wystraszyłam, obawiałam się, że może zrobić coś jeszcze bardziej nieobliczalnego, ale na tym poprzestała.

Teraz patrzyłam na nie obie. Maja Komorowska, jak siostra miłosierdzia, gładziła Renę po ręce, ramieniu, dotykała jej włosów, podawała kubek z wodą. Było w tym tyle czułości i delikatności, tyle uwagi, że przypomniało mi to atmosferę z Księcia Niezłomnego – scenę, w której Maja trzymała w objęciach bezbronnego Księcia (Pieta) granego przez Ryszarda Cieślaka. Teraz przytulała Renę, koleżankę z pracy, realnie, w rzeczywistości.

Miałam wrażenie, że Rena wie, że już odchodzi. Gdy Maja zapytała ją, jak radzi sobie z bólem, odpowiedziała jej, że „ból można zamienić w życie”. Gdy towarzyszący nam znajomy zapytał, czy mogą ją odwiedzać inne osoby, Maja odpowiedziała, że Rena potrzebuje teraz spokoju i ciszy. Po godzinie spotkanie się zakończyło. Przyszła pielęgniarka i odwiozła Renę na obiad. Wizyta skończona. Jak się okazało, było to nasze ostatnie spotkanie z Reną.

Fot. Maciej StawińskiPraca była całym jej życiem. Tylko ona istniała. Zawsze otoczona ludźmi, na których wywierała ogromny wpływ, inspirowała, nauczała. Powiedziała kiedyś, że to nie przypadek, że wszyscy się tutaj znaleźliśmy – w Teatrze. Że to spowodował LOS, ale kto to wie…

Pozostawiła wielu serdecznych przyjaciół szczególnie we Włoszech, Grecji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, USA, Polsce. Nie sposób wymienić wszystkich, którzy utrzymywali z nią wieloletni kontakt, a także wspierali ją finansowo w latach choroby. Rena chciała do każdej osoby własnoręcznie napisać list z podziękowaniami za wsparcie, ale niestety nie było to możliwe. Pisałam więc w jej imieniu na platformie Pomagam.pl.

Teraz dołączyła do grona swoich Kolegów – to słowo wymawiała ze szczególnym akcentem, z którymi pracowała w okresie teatralnym: Antka Jahołkowskiego, Staszka Scierskiego, Zbyszka Cynkutisa, Ryśka Cieślaka, Zygmunta Molika, Ludwika Flaszena, Mietka Janowskiego, Waldka Krygera, Jerzego Gurawskiego, no i Jerzego Grotowskiego. Znowu są już razem.

Żegnaj Reno

Stefa

 

O autorce