Soniczne tkanki
Język dopiero na swoich krańcach stwarza pole wolności.
Potoczny, codzienny język jest obelżywy, zawłaszcza,
niszczy wybrzmienia, zawieszenia i pauzy. Niweluje detale.
Słowa wypowiadane w sekwencjach, grupach
przypominają ludzi zbierających się wokół idei.
Aby zdobyć terytorium i je kontrolować1.
Marcin Dymiter
Praca nad tym tekstem zaczęła się od abstraktu rozpisanego wokół intuicji, że w niektórych sytuacjach głos jest w stanie ewokować coś, co jest nieuchwytne i nieokreślone, przywoływać inne światy i inne ciała, otwierać przestrzenie doświadczania i poznawania, które funkcjonują na marginesach kultury albo poza jej granicami. Interesowała nas gramatyka takich sytuacji – przestrzenna, akustyczna, afektywna i chemiczna – oraz warunki, które muszą być spełnione, by głos performerki przejął kontrolę nad jej ciałem i by je zmienił, żeby był w stanie stworzyć i utrzymać przestrzeń, którą współdzielą wykonawczyni i publiczność. Każdej z nas zdarzyło się doświadczyć momentów obcowania z głosem, który wykracza poza binarność dysonansu i harmonii, zaburza przyzwyczajenia poznawcze i otwiera liminalną strefę, w której nie da się już jednoznacznie określić, czy mamy do czynienia z czymś ludzkim czy innym-niż-ludzkie, z przyjemnością czy niepokojem. Doświadczenia te były absolutnie konkretne i w tej konkretności opierały się werbalizacji w takiej formie, jakiej wymaga pisany tekst. Wiedziałyśmy i czułyśmy, jak o nich opowiadać, ale słowa ułożone w pisemne komunikaty pomijały wiele ich aspektów i jakości. W naszych rozmowach na ten temat chciałyśmy opisać te właściwości głosu, które wykraczają poza przekazywanie treści. Stało się to niemożliwym zadaniem. I nawet po ukończeniu tego tekstu uważamy, że jest to zadanie niewykonalne. To, czym się dzielimy, jest jedną z możliwych wersji, otwartą na wytworzenie kolejnej, i kolejnej, i kolejnej... Poddając się tej niemożliwości stworzenia tekstu, który adekwatnie oddawałby nasze doświadczenia i uznając, że ta niemożliwość także świadczy o tych doświadczeniach, postanowiłyśmy zająć się właśnie tym, co uniemożliwiało nam sformułowanie wypowiedzi na temat doświadczenia głosu – językiem.
Zdecydowałyśmy się zbudować nasz tekst wokół wspólnego doświadczenia koncertu Bite, który odbył się 16 marca 2024 roku w Berlinie. Agata stworzyła go i performowała razem z zespołem rat milk (Małgorzatą Siniarską i Ilją Subkoffem), a Zuzanna była jego słuchaczką . Najpierw powstały dwa teksty (dalej oznaczone jako Fala dźwiękowa ▶ i Fala dźwiękowa ◀) dotyczące doświadczenia głosu podczas tego wydarzenia – jeden został napisany z perspektywy performerskiej, drugi odbiorczej. Chcąc pogłębić pracę z językiem opisu głosu i dźwięku wykonaną w ramach przygotowywania tych zapisów, postanowiłyśmy potraktować je jako bazę do szeregu eksperymentów pisarsko-akustycznych, w ramach których podjęłyśmy próbę przepisania kilku efektów akustycznych na sposoby interweniowania w tekst pisarski. Tak powstawały kolejne części. Przygotowując je, nie konsultowałyśmy się ze sobą, żeby przekonać się, w jaki sposób obiektywne definicje zjawisk, takich jak pogłos czy echo, mogą być interpretowane w kontekście translacji na strategie pracy z tekstem.
W ramach interferencji każda z nas nałożyła swój tekst na tekst pisany przez drugą. W dalszej kolejności powstały pogłos, dogłos, grzmot i zagłuszenie i echa, które tworzyłyśmy na bazie interferencji przygotowanych przez siebie nawzajem na wcześniejszym etapie pracy. W powstających w ramach kolejnych ćwiczeń tekstach zmieniają się znaczenia, zapisy graficzne, część treści zostaje stłumiona, by inne mogły wybrzmieć głośniej. Kolejnych segmentów nie trzeba czytać linearnie, ale zachęcamy do śledzenia relacji między efektami akustycznymi, które były dla nas inspiracjami oraz różnicami w tekstach bazowych i teksach powstających w ramach interwencji.
W toku pracy doszłyśmy do wniosku, że tak jak głos działa jednocześnie na kilku poziomach – oddziałuje fizycznie i afektywnie, może przekazywać sensy, przywoływać tradycję albo przyszłość – tak tekst pisany, jeśli postawi się przed nim przekazanie doświadczenia głosu, może operować nie tylko na poziomie uporządkowanej, dyskursywnej wypowiedzi. Zaproponowany przez nas format jest eksperymentem, poprzez który zachęcamy, by eksperymentować samemu i z dowolnym materiałem, badać nie tylko możliwości języka w odniesieniu do rzeczywistości pozajęzykowej, ale też w odniesieniu do jego samego w warstwach brzmieniowej, wizualnej, sensotwórczej i ekspresyjnej.
*
Fala dźwiękowa ▶
W słuchaniu łączą się ze sobą fala dźwiękowa – która dociera do moich uszu, przechodzi przez kosteczki słuchowe, membrany, nerwy słuchowe aż do mózgu – z głosem, który ją wytworzył. A ten głos jest połączony z ustami, które umożliwiają jego emisję, z krtanią i płucami Agaty, które są wypełnione powietrzem zgromadzonym w sali, być może trochę już zużytym przez wdechy i wydechy kilkudziesięciu zgromadzonych osób. Ten układ oddechowy jest częścią jej ciała, które wygina się, kiedy wydaje z siebie dźwięki, które opada na podłogę, żeby spróbować wydać z siebie jeszcze inny rodzaj dźwięku. A na ruch tego ciała odpowiadają drgnienia moich kończyn, dziwne i nieadekwatne w sytuacji odbioru na siedząco, którą proponuje ta przestrzeń. Głos przyłącza się do mikrofonu, do którego jest kierowany, do kabli, komputera i głośników. I współbrzmi z dźwiękami gitar. Głos rozkłada się na skali, w której jeden kraniec spektrum wyznaczają dźwięki wysokie, a inne niskie, ale sytuuję go też na innych skalach – od przyjemności do dyskomfortu, od artykulacji przypominającej tę, jaką posługują się ludzie, do takiej, która brzmi nie-ludzko, zwierzęco, potwornie. Głos krąży po tych skalach, nie pozwalając przewidzieć swojego kolejnego ruchu, nie wydaje się zresztą, żeby sam ją przewidywał. Będąc coraz głośniejszym i cichnąc, podwyższając i obniżając tony, sprawdza możliwości swojego działania i jednocześnie je generuje. Mój mózg w sytuacji słuchania działa na pełnych obrotach. Przetwarza informacje o tym, że jest bardzo głośno, bo odbiera drżenie ciała przenoszące się na nie z krzesełek i przestrzeni. Kojarzy niektóre dźwięki z dźwiękami zwierząt, które zna, nazywa poszczególne brzmienia krzykiem albo sykiem, na inne nie znajduje słów. Rozpoznaje znaną melodię. Jakaś jego część zajmuje się ocenianiem tego, co do niego dociera – nie widziałam przecież, że oni tak potrafią.
Fala dźwiękowa ◀
Zaczyna się w ciemności.
Oddech wślizguje się przez nozdrza lub usta.
Wibruje, wibruje, rozwibrowuje tkanki.
Porusza komórki, komórki poruszają organy, organy poruszają systemy.
Ciało się nadyma, rozpręża, rozsadza w przestrzeni.
Dochodzi do wewnętrznej eksplozji, wyrzut powietrza poprzez struny głosowe.
Obija się o tył gardła, o podniebienie, o zęby. O zęby i kamień na nich, i o moja dentystkę. O resztki jedzenia, których nie powinno tam być. Powietrze obija się o wargi, o ich mięsistość i o suchy naskórek na ich powierzchni, o pocałunek z zeszłego wtorku i jeszcze jeden i jeszcze jeden. O ślinę, która się nazbierała w kącikach ust. O bakterie, które w tej ślinie rezydują, o ślinę mojego psa, który polizał mnie na dzień dobry, a tym samym zmieszał swoją mikrobiotę z moją.
Strumieniem wydobywa się na zewnątrz.
Strumień rozbija się w przestrzeni, rozbija się o powietrze naokoło, o fale innych dźwięków obecnych w przestrzeni, o covid, który ktoś przyniósł do przestrzeni i grypę, którą złapie po koncercie. Fala dźwięku ze mnie wpada w główkę mikrofonu. Dotyka metalowej siateczki, która miała być nierdzewna, ale pod wpływem mojego wielokrotnego plucia w niego zardzewiała. Dotyka smrodu, który skumulowała gąbka mikrofonu, dotyka mojej niewiedzy, jak go wyczyścić, żeby już tak nie śmierdział. Przechodzi przez system kabelków i czyichś rąk, które je tam zainstalowały. Kabel przeciąga go i rozdmuchuje z ciężkich, ale wrażliwych głośników. Wydziera się na zewnątrz, dotykając ściany, a tym samym cegieł ułożonych tutaj w latach pięćdziesiątych, warstwy farby, która została położona czternaście lat temu przy remoncie teatru. Fala obija się o ciała ludzkie, siedzące na widowni, o ciała, których nie rozpoznaję i te, które rozpoznaję, obija się o Zuzię, o jej doświadczenie tej chwili, o jej późniejszy feedback, którym się ze mną podzieli, o naszą wspólną pamięć pracy nad ostatnim projektem i o fantazje na temat kolejnego.
Kolejny oddech i kolejny i kolejny.
Głos wydobywa się z mojego ciała, z pamięci poprzedniego dźwięku, z pamięci ostatniej próby. Z pamięci czegoś, czego nie pamiętam, ale co wydaje mi się znajome. Nie jest to tylko wdech i wydech, skóra napręża się, jakby sama stawiała się strumieniem. Drży podłoga, drży sufit, drżą tkanki, przedmioty, drży czas. I przy każdym drżeniu na moment wszystko unosi się milimetr nad rzeczywistością. Moje ciało drży albo to podłoga drży i dlatego drży też moje ciało. Moje ciało drży, drży podłogą, podłoga wprawia w drżenie krzesła, na których siedzi widownia, drżące krzesła wprawiają w drżenie drżące ciała, drżące ciała wprawiają w drżenie swoje systemy nerwowe, systemy nerwowe wprawiają w drżenie emocje.
*
INTERFERENCJA – zjawisko nakładania się fal prowadzące do zwiększania lub zmniejszania amplitudy fali wypadkowej. Zwiększenie amplitudy drgań odpowiada wzrostowi natężenia tonu.
Interferencja
W oświetlonej sztucznym światłem sali, w której odbywa się koncert Bite, z asamblażu ludzkich i nie-ludzkich elementów zbudowanych z cząsteczek, organicznych i nieogranicznych, stałych, płynnych i gazowych, wyłania się kolektywne ciało-głosu-ciało-słuchania.
Z czego to ciało się składa? Z kosteczek słuchowych, membran, nerwów słuchowych, mózgu, ust, krtani, płuca, układu oddechowego, jednego ciała, wielu ciał, kończyn, nozdrzy, tkanek, organów, systemów, gardła, podniebienia, zębów, warg, suchego naskórka, śliny, bakterii, covidu, grypy, rąk, skóry, systemu nerwowego. To ciało zajmuje całą przestrzeń i czuje siebie w różnych jej rejonach, w rejonie sceny jest bardziej unerwione i tam czuje szczególnie mocno drżenie, rozprzęganie, dotykanie tego, co jest dookoła niego. Ciało nie panuje nad sobą w pełni i wie, że w trzecim rzędzie jedna z kończyn porusza się nie do rytmu, ale nie może jej uspokoić. Żadna z części ciała nie jest senna, wszystkie są pobudzone i istnieją w stałym przepływie.
Ze świadectw dwóch ciał, które zdają sprawę z wydarzenia nie wynika, czy ciało-głosu-ciało-słuchania ma oczy, kości, wątroby, jelita, oskrzela, pięty, duże palce u stóp, szyszynki, tarczyce, śledziony, paznokcie, włosy na głowie, nogach i narządach płciowych, narządy płciowe.
Interferencja
W słuchaniu łączą się ze sobą fala dźwiękowa – która dociera do moich uszu, przechodzi przez kosteczki słuchowe, membrany, nerwy słuchowe aż do mózgu – z głosem, który ją wytworzył. A ten głos zaczyna się w ciemności. Jest połączony z ustami, które umożliwiają jego emisję, z krtanią i płucami Agaty, które są wypełnione powietrzem zgromadzonym w sali, być może trochę już zużytym przez wdechy i wydechy kilkudziesięciu zgromadzonych osób. Dochodzi do wewnętrznej eksplozji, wyrzut powietrza poprzez struny głosowe. Obija się o tył gardła, o podniebienie, o zęby. O zęby i kamień na nich, i o moją dentystkę. O resztki jedzenia, których nie powinno tam być. Powietrze obija się o wargi, o ich mięsistość, o suchy naskórek na ich powierzchni, o pocałunek z zeszłego wtorku, i jeszcze jeden i jeszcze jeden. O ślinę, która się nazbierała w kącikach ust. O bakterie, które w tej ślinie rezydują, o ślinę mojego psa, który polizał mnie na dzień dobry, a tym samym zmieszał swoją mikrobiotę z moją.
Ten układ oddechowy jest częścią jej ciała, które wygina się, kiedy wydaje z siebie dźwięki, które opada na podłogę, żeby spróbować wydać z siebie jeszcze inny rodzaj dźwięku. A na ruch tego ciała odpowiadają drgnienia moich kończyn, dziwne i nieadekwatne w sytuacji odbioru na siedząco, którą proponuje ta przestrzeń. Głos przyłącza się do – fala dźwięku ze mnie wpada w główkę – mikrofonu. Dotyka metalowej siateczki, która miała być nierdzewna, ale pod wpływem mojego wielokrotnego plucia w niego zardzewiała. Dotyka smrodu, który skumulowała gąbka mikrofonu, dotyka mojej niewiedzy jak go wyczyścić, żeby już tak nie śmierdział. Przechodzi przez system kabelków i czyichś rąk, które je tam zainstalowały. Kabel przeciąga go i rozdmuchuje z ciężkich, ale wrażliwych głośników, do którego jest kierowany, do kabli, komputera i głośników. I współbrzmi z dźwiękami gitar. Fala obija się o ciała ludzkie siedzące na widowni, o ciała, których nie rozpoznaję i te, które rozpoznaję, obija się o Zuzię, o jej doświadczenie tej chwili, o jej późniejszy feedback, którym się ze mną podzieli, o nasza wspólną pamięć pracy nad ostatnim projektem i o fantazje na temat kolejnego.
Kolejny oddech i kolejny i kolejny.
Głos rozkłada się na skali, w której jeden kraniec spektrum wyznaczają dźwięki wysokie, a drugi niskie, ale sytuuję go też na innych skalach – od przyjemności do dyskomfortu, od artykulacji przypominającej tę, jaką posługują się ludzie, do takiej, która brzmi nie-ludzko, zwierzęco, potwornie. Głos wydobywa się z mojego ciała, z pamięci poprzedniego dźwięku, z pamięci ostatniej próby. Z pamięci czegoś, czego nie pamiętam, ale co wydaje mi się znajome. Głos krąży po tych skalach, nie pozwalając przewidzieć swojego kolejnego ruchu, nie wydaje się zresztą, żeby sam ją przewidywał. Będąc coraz głośniejszym i cichnąc, podwyższając i obniżając tony, sprawdza możliwości swojego działania i jednocześnie je wytwarza. Drży podłoga, drży sufit, drżą tkanki, przedmioty, drży czas. I przy każdym drżeniu na moment wszystko unosi się milimetr nad rzeczywistością. Moje ciało drży albo to podłoga drży i dlatego drży też moje ciało. Mój mózg w sytuacji słuchania działa na pełnych obrotach. Moje ciało drży, drży podłogą, podłogą wprawia w drżenie krzesła, na których siedzi widownia, drżące krzesła wprawiają w drżenie drżące ciała, drżące ciała wprawiają w drżenie swoje systemy nerwowe, systemy nerwowe wprawiają w drżenie emocje.
*
POGŁOS – zjawisko stopniowego zanikania energii dźwięku po ucichnięciu źródła, związane z występowaniem dużej liczby fal odbitych od powierzchni pomieszczenia. Ucho ludzkie odczuwa pogłos jako przedłużenie dźwięku.
Pogłos 》interferencji
W słuchaniu łączą się ze sobą fala dźwiękowa – która dociera do moich uszu, przechodzi przez kosteczki słuchowe, membrany, nerwy słuchowe aż do mózgu – z głosem, który ją wytworzył. A ten głos zaczyna się w ciemności. Jest połączony z ustami, które umożliwiają jego emisję, z krtanią i płucami performerki, które są wypełnione powietrzem zgromadzonym w sali, być może trochę już zużytym przez wdechy i wydechy kilkudziesięciu zgromadzonych osób. Dochodzi do wewnętrznej eksplozji, wyrzut powietrza poprzez struny głosowe. Obija się o tył gardła, o podniebienie, o zęby. O zęby i kamień na nich, i o moja dentystkę. O resztki jedzenia, których nie powinno tam być. Powietrze obija się o wargi, o ich mięsistość, o suchy naskórek na ich powierzchni, o pocałunek z zeszłego wtorku, i jeszcze jeden i jeszcze jeden. O ślinę, która się nazbierała w kącikach ust. O bakterie, które w tej ślinie rezydują, o ślinę mojego psa, który polizał mnie na dzień dobry, a tym samym zmieszał swoją mikrobiotę z moja. Ten układ oddechowy jest częścią jej ciała, które wygina się, kiedy wydaje z siebie dźwięki, które opada na podłogę, żeby spróbować wydać z siebie jeszcze inny rodzaj dźwięku. A na ruch tego ciała odpowiadają drgnienia moich kończyn, dziwne i nieadekwatne w sytuacji odbioru na siedząco, którą proponuje ta przestrzeń. Głos przyłącza się do - fala dźwięku ze mnie wpada w główkę - mikrofonu. Dotyka metalowej siateczki, która miała być nierdzewna, ale pod wpływem mojego wielokrotnego plucia w niego zardzewiała. Dotyka smrodu, który skumulowała gąbka mikrofonu, dotyka mojej niewiedzy jak go wyczyścić, żeby już tak nie śmierdział. Przechodzi przez system kabelków i czyichś rak, które je tam zainstalowały. Kabel przeciąga go i rozdmuchuje z ciężkich, ale wrażliwych głośników, do których jest kierowany, do kabli, komputera i głośników. I współbrzmi z dźwiękami gitar. Fala obija się o ciała ludzkie siedzące na widowni, o ciała, których nie rozpoznaje i te które rozpoznaje, obija się o Zuzię, o jej doświadczenie tej chwili, o jej późniejszy feedback, którym się ze mną podzieli, o nasza wspólną pamięć pracy nad ostatnim projektem i o fantazje na temat kolejnego. oddech i kolejny, i kolejny.
Głos rozkłada się na skali, w której jeden kraniec spektrum wyznaczają dźwięki wysokie, a inny niskie, ale sytuuję go też na innych skalach – od przyjemności do dyskomfortu, od artykulacji przypominającej tę, jaką posługują się ludzie, do takiej, która brzmi nie-ludzko, zwierzęco, potwornie. Głos wydobywa się z mojego ciała, z pamięci poprzedniego dźwięku, z pamięci ostatniej próby. Z pamięci czegoś, czego nie pamiętam, ale co wydaje mi się znajome. Głos krąży po tych skalach nie pozwalając przewidzieć swojego kolejnego ruchu, nie wydaje się zresztą, żeby sam ją przewidywał. Będąc coraz głośniejszym i cichnąc, podwyższając i obniżając tony, sprawdza możliwości swojego działania i jednocześnie je wytwarza. Drży podłoga, drży sufit, drżą tkanki, przedmioty, drży czas. I przy każdym drżeniu na moment wszystko unosi się milimetr nad rzeczywistością. Moje ciało drży, albo to podłoga drży i dlatego drży też moje ciało. Mój mózg w sytuacji słuchania działa na pełnych obrotach. Moje ciało drży, drży podłogą, podłogą wprawia w drżenie krzesła, na których siedzi widownia, drżące krzesła wprawiają w drżenie drżące ciała, drżące ciała wprawiają w drżenie swoje systemy nerwowe, systemy nerwowe wprawiają w drżenie emocje.
*
DOGŁOS – zjawisko stopniowego narastania energii dźwięku w pomieszczeniu po zapoczątkowaniu emisji tego dźwięku przez źródło.
Dogłos 》 interferencji
W słuchaniu łączą się ze sobą fala dźwiękowa – która dociera do moich uszu, przechodzi przez kosteczki słuchowe, membrany, nerwy słuchowe aż do mózgu – z głosem, który ją wytworzył. A ten głos zaczyna się w ciemności. Jest połączony z ustami, które umożliwiają jego emisję, z krtanią i płucami performerki, które są wypełnione powietrzem zgromadzonym w sali, być może trochę już zużytym przez wdechy i wydechy kilkudziesięciu zgromadzonych osób. Dochodzi do wewnętrznej eksplozji, wyrzut powietrza poprzez struny głosowe. Obija się o tył gardła, o podniebienie, o zęby. O zęby i kamień na nich, i o moją dentystkę. O resztki jedzenia, których nie powinno tam być. Powietrze obija się o wargi, o ich mięsistość, o suchy naskórek na ich powierzchni, o pocałunek z zeszłego wtorku, i jeszcze jeden i jeszcze jeden. O ślinę, która się nazbierała w kącikach ust. O bakterie, które w tej ślinie rezydują, o ślinę mojego psa, który polizał mnie na dzień dobry a tym samym zmieszał swoją mikrobiotę z moją.
Ten układ oddechowy jest częścią jej ciała, które wygina się, kiedy wydaje z siebie dźwięki, które opada na podłogę, żeby spróbować wydać z siebie jeszcze inny rodzaj dźwięku. A na ruch tego ciała odpowiadają drgnienia moich kończyn, dziwne i nieadekwatne w sytuacji odbioru na siedząco, którą proponuje ta przestrzeń. Głos przyłącza się do – fala dźwięku ze mnie wpada w główkę – mikrofonu. Dotyka metalowej siateczki, która miała być nierdzewna, ale pod wpływem mojego wielokrotnego plucia w niego zardzewiała. Dotyka smrodu, który skumulowała gąbka mikrofonu, dotyka mojej niewiedzy jak go wyczyścić, żeby już tak nie śmierdział. Przechodzi przez system kabelków i czyichś rak, które je tam zainstalowały. Kabel przeciąga go i rozdmuchuje z ciężkich, ale wrażliwych głośników, do którego jest kierowany, do kabli, komputera i głośników. I współbrzmi z dźwiękami gitar. Fala obija się o ciała ludzkie siedzące na widowni, o ciała, których nie rozpoznaje i te które rozpoznaje, obija się o Zuzię, o jej doświadczenie tej chwili, o jej późniejszy feedback, którym się ze mną podzieli, o nasza wspólną pamięć pracy nad ostatnim projektem i o fantazje na temat kolejnego.
Kolejny oddech i kolejny i kolejny.
Głos rozkłada się na skali, w której jeden kraniec spektrum wyznaczają dźwięki wysokie a inne niskie, ale sytuuję go też na innych skalach – od przyjemności do dyskomfortu, od artykulacji przypominającej tę, jaką posługują się ludzie, do takiej, która brzmi nie-ludzko, zwierzęco, potwornie. Głos wydobywa się z mojego ciała, z pamięci poprzedniego dźwięku, z pamięci ostatniej próby. Z pamięci czegoś, czego nie pamiętam, ale co wydaje mi się znajome. Głos krąży po tych skalach, nie pozwalając przewidzieć swojego kolejnego ruchu, nie wydaje się zresztą, żeby sam ją przewidywał. Będąc coraz głośniejszym i cichnąc, podwyższając i obniżając tony, sprawdza możliwości swojego działania i jednocześnie je wytwarza. Drży podłoga, drży sufit, drżą tkanki, przedmioty, drży czas. I przy każdym na moment wszystko unosi się milimetr nad rzeczywistością. Moje ciało drży, albo to podłoga drży i dlatego drży też moje ciało. Mój mózg w sytuacji słuchania działa na pełnych obrotach. Moje ciało drży, drży podłogą, podłogą wprawia w drżenie krzesła, na których siedzi widownia, drżące krzesła wprawiają w drżenie drżące ciała, drżące ciała wprawiają w drżenie swoje systemy nerwowe, systemy nerwowe wprawiają w drżenie emocje.
*
GROM DŹWIĘKOWY – efekt akustyczny towarzyszący rozchodzeniu się fali uderzeniowej, występujący także po jej rozprężeniu się. Wytwarzany przez obiekt poruszający się z prędkością naddźwiękową, wybuch lub piorun.
Grom dźwiękowy ※ w interferencji
BITE
W ośwIIIIEEEEETTTTTTlonEEEEj szTTTTTucznym śwIIIIIaTTTTTłEEEEm salIIIIII, w kTTTTórej odBBBBywa się koncEEEErTTTT BBBBIIIIIIITTTTTTEEEEEEEEEEE,z asamBBBBlażu ludzkIIIIIch IIIIII nIIIIIEEEEE-ludzkIIIIIIch EEEElEEEmEEEEnTTTów zBBBBBBBBudowanych z cząsTTTTEEEEczEEEEk, organIIIIIcznych IIIIII nIIIIIEEEEogranIIIIIcznych, sTTTTTałych, płynnych IIIII gazowych wyłania sIIIIIę kolEEEEktywnEEEE cIIIIIIało-głosu-cIIIIIIało-słuchanIIIIIa.
Z czego to cIIIIIIIIało sIIIIIIIę składa? Z kosTTTTTEEEczEEEEEk słuchowych, mEEEEmBBBBBran, nEEEErwów słuchowych, mózgu, ust, krTTTTTani, płuca, układu oddEEEEchowEEEEEEgo, jednEEEEgo cIIIIIIała, wIIIIIIEEEElu cIIIIIIał, kończyn, nozdrzy, TTTTTTkanEEEEk, organów, sysTTTTTEEEEEmów, gardła, podnIIIIIIEEEEEBBBBBIIIIIIIIEEEEEEEnia, zęBBBBów, warg, suchego naskórka, ślIIIIIIIIny, BBBBakTTTTTTEEEEEErIIIIIIII, covIIIIIIdu, grypy, rąk, skóry, sysTTTTTEEEEEmu nEEEErwowEEEEEgo. TTTTTo cIIIIIIIało zajmujEEEEE całą przEEEEsTTTTTrzEEEEń IIIIIII czujEEEEE sIIIIIIIIEEEEEEBBBBIIIIIIIEEEEEEE w różnych jEEEEEj rEEEEEjonach, w rEEEEjoniEEEEE scEEEEny jEEEEEst bardziEEEEj unEEEErwIIIIIIonEEEE IIIIIIII TTTTTam czujEEEE szczEEEEgólniEEEEE mocno drżEEEEniEEEE, rozprzęganiEEEE, doTTTTTykaniEEEE TTTTTEEEEEgo co jEEEEsTTTTT dookoła nIIIIIIIEEEEgo. CIIIIIIIało nIIIIIIIEEEE panujEEEEEE nad soBBBBą w pEEEEEłnIIIIII IIIIIIII wIIIIIIIIEEEE, żEEEE w TTTTTrzEEEEcIIIIIm rzędzIIIIIIEEEEE jEEEEdna z kończyn porusza sIIIIIIIę nie do ryTTTTTmu, ale nIIIIIEEEEE możEEEEE sIIIIIIę uspokoIIIIIIć. Żadna z częścIIIIII cIIIIIIała nIIIIIIEEEEE jEEEEEst sEEEEEnna, wszystkIIIIIIIEEEEEE są poBBBBudzonEEEEEEEEE IIIIIII IIIIIIsTTTTniEEEEją w sTTTTałym przEEEEEpływIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEE.
Za śwIIIIIadEEEEEEcTTTTw dwóch cIIIIIał, kTTTTórEEEEEE zdają sprawę z wydarzEEEEEnIIIIIIa nIIIIIEEEEEE wynIIIIIka, czy cIIIIało-głosu-cIIIIIało-słuchania ma oczy, koścIIIII, wąTTTTTroby, jEEEEEElIIIIITTTTTa, oskrzEEEEEEla, pIIIIIęTTTTTy, duże palcEEEEE u stóp, szyszynkIIIII, TTTTTarczycEEEEEE, ślEEEEEdzIIIIIIony, paznokcIIIIIIIEEEEEE, włosy na głowIIIIIIEEEEEEEE, nogach IIIII narządach płcIIIIowych, narządy płcIIIIIIowEEEEEEEEEEEEEEEE.
*
ZAGŁUSZANIE – zjawisko zaniku słyszalności dźwięku o słabszej intensywności występujące podczas współbrzmienia dwóch dźwięków o dostatecznie dużej różnicy intensywności. Jest to zjawisko psychoakustyczne wywołane podniesieniem progu słyszalności przez dźwięk głośniejszy. Dźwięk głośniejszy nazywany jest dźwiękiem zagłuszającym lub dźwiękiem przeszkadzającym, a dźwięk słabszy – dźwiękiem zagłuszonym.
Zagłuszenie ▓ interferencji
*
ECHO – fala akustyczna odbita od przeszkody i docierająca do obserwatora po zaniku wrażenia słuchowego fali docierającej bezpośrednio.
Echo ⊇
Bite, czyli kęs
Kęs
Ęs
Ęs
S
Sound of Metal, czyli film, w którym bohater – perkusista – traci słuch. Wydaje się, że traci w ten sposób pewien aspekt swojego bycia w świecie. Musi inaczej korzystać z pozostałych zmysłów, uczyć się komunikacji i funkcjonowania w rzeczywistości niedostarczającej mu danych akustycznych. Z upływem fabuły okazuje się, że strata jest większa, i że być może dotyczy ona nie tylko sposobu bycia w świecie, ale i całego świata, świata dźwięku. Kiedy główny bohater po raz pierwszy zakłada implant umożliwiający mu słyszenie, jest zszokowany, bo nie słyszy tego, co zna, tylko elektryczne przetworzenie dźwięków, których ludzie słyszący doświadczają bez zapośredniczenia. Wie przecież, jak brzmi ludzki głos, fortepian, filiżanka odstawiona na talerzyk. Ale nie może już ich w ten sposób usłyszeć. Kiedy przypominam sobie Bite, wspomnienie to – obejmujące dźwięki, obrazy, myśli i uczucia – odbija się echem od wspomnienia Sound of Metal. Brzmienie, które powstaje w ten sposób sugeruje, że dźwięk daje nam dostęp do świata, który jest dookoła nas, ale w wyjątkowych sytuacjach może też dać nam dostęp do świata, którego nie ma dookoła nas – być może nie ma go jeszcze, a być może nigdy go nie będzie. W takich sytuacjach wyobrażanie przestaje ograniczać się do wizualności, otwiera się na głosy i brzmienia, które wykraczają poza skalę ludzkiego głosu, znane sposoby ekspresji i kody komunikacyjne.
Echo ⊆
Bite
Kęs
ęs
ęssssss
Ssssss
Smell
Well
Wall
War
Body war
Body war
Body war
Warcz
Warcz
Warcz
Zawarcz
Zawarcz na moje ciało
Mało
Mało
Za mało
To nadal za mało
To nadal mało
Bało
Moje ciało się bało
Ciało się bolało
Ciało się zabolało
By moje ciało się zabolało
zabolało
zbolało
Ból
Boleć
Leć
Lecieć
Chcę polecieć
Chcę cię przelecieć
Cięć
Dużo cięć
Dużo cięć na skórze
Naskórek
Naskórek martwy
Martwy
Martwy
Martwe
Martwe leżało
Na podłodze leżało
Na podłodze leżało leżało
zależało się
się zależało
się zaśmierdziało
się zaśmierdziało
się działo
działo
Podziało
Gdzie się ciało podziało
podziało????
???
- 1. Marcin Dymiter: Maszyny do ciszy, Wydawnictwo Części Proste, Gdańsk 2023, s. 103.
- STRONA GŁÓWNA
- PERFORMER
- PERFORMER 1/2011
- PERFORMER 2/2011
- PERFORMER 3/2011
- PERFORMER 4/2012
- PERFORMER 5/2012
- PERFORMER 6/2013
- PERFORMER 7/2013
- PERFORMER 8/2014
- PERFORMER 9/2014
- PERFORMER 10/2015
- PERFORMER 11–12/2016
- PERFORMER 13/2017
- PERFORMER 14/2017
- PERFORMER 15/2018
- PERFORMER 16/2018
- PERFORMER 17/2019
- PERFORMER 18/2019
- PERFORMER 19/2020
- PERFORMER 20/2020
- PERFORMER 21/2021
- PERFORMER 22/2021
- PERFORMER 23/2022
- PERFORMER 24/2022
- PERFORMER 25/2023
- PERFORMER 26/2023
- PERFORMER 27/2024
- ENCYKLOPEDIA
- MEDIATEKA
- NARZĘDZIOWNIA
ISSN 2544-0896
Numery
- PERFORMER 1/2011
- PERFORMER 2/2011
- PERFORMER 3/2011
- PERFORMER 4/2012
- PERFORMER 5/2012
- PERFORMER 6/2013
- PERFORMER 7/2013
- PERFORMER 8/2014
- PERFORMER 9/2014
- PERFORMER 10/2015
- PERFORMER 11–12/2016
- PERFORMER 13/2017
- PERFORMER 14/2017
- PERFORMER 15/2018
- PERFORMER 16/2018
- PERFORMER 17/2019
- PERFORMER 18/2019
- PERFORMER 19/2020
- PERFORMER 20/2020
- PERFORMER 21/2021
- PERFORMER 22/2021
- PERFORMER 23/2022
- PERFORMER 24/2022
- PERFORMER 25/2023
- PERFORMER 26/2023
- PERFORMER 27/2024
- Dariusz Kosiński Między ciszą a ciszą
OPOWIEŚCI ŹRÓDEŁ
- Agnieszka Kazimierska Przestrzenie śpiewu. Śpiew i praktyki twórcze wywodzące się z doświadczenia fenomenologicznego
- Natalia Połowynka, Ewa Bal „Pieśń istniała przed tobą i będzie istniała po tobie”
PRZEWALCZYĆ MYŚLĄ
- Robert Losiak Nie-ekologiczny wykład o doświadczaniu ciszy
- Bożena Muszkalska Struktura versus wykonanie. O performatywności brzmienia
- Tomasz Wierzbowski Harmonie wyzwolone – ocalający powrót do świata muzycznych idei
- Bartosz Nowak Hałas, technika słuchania i uwaga – fonograf w XIX-wiecznej kulturze dźwięku
- Izabela Zawadzka Przeszłość teraz. Praca archiwum dźwiękowego w audiospacerze „Kantor tu jest”
- Weronika Bielecka Głos, podmiot i znaczenie
- Zuzanna Berendt, Agata Siniarska Soniczne tkanki
REAKCJE
- Justyna Jan-Krukowska Sondowanie głębin duszy. Ryszard Nieoczym (1946–2023) in memoriam
- Dariusz Kosiński „Projekt Inana” – kilka refleksji po pierwszym spotkaniu
- Tadeusz Marek Ku wolności, czyli „Radical Move” Anieli Astrid Gabryel
- Katarzyna Woźniak-Shukur Ja- Ja. Kilka słów po pokazie „Radical Move” Anieli Astrid Gabryel
- Anna R. Burzyńska To, co powracające