2024-06-28
2024-07-02
Tadeusz Marek

Ku wolności, czyli Radical Move Anieli Astrid Gabryel

Wrocławska premiera filmu „Radical Move” w reż. Anieli Astrid Gabryel. Fot. Alis

Od sztuki, zwłaszcza teatru, do władzy – niedaleko. Gdyby zaś myśl tę poszerzyć o namysł nad podmiotowością jednostki znajdującej się w strukturze hierarchicznych zależności okazałoby się, że mamy do czynienia z materiałem na dobry esej. Dlatego też z tym większą radością powróciłem po ponad roku do filmu Radical Move Anieli Astrid Gabryel – dokumentalnego studium poszukiwań duchowych i artystycznych, które zaprasza do gruntownej refleksji nad szeroko rozumianym mistrzowsko-uczniowskim modelem edukacji, wartością emancypacji intelektualnej, w końcu zaś wskazaną już władzą i wynikającymi z jej istnienia zależnościami. Nie jest to jednak zaproszenie do uprawiania prostej publicystki. Wszystko jest tu bowiem nasycone ważką duchową treścią, bez której Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards nigdy by nie powstało, a bohaterowie tego filmu nigdy by się nie spotkali.

Radical Move jest owocem wieloletniego pobytu ekipy filmowej w toskańskiej Pontederze. To tam Thomas Rirchards kontynuował praktykę Jerzego Grotowskiego, to tam zapraszał kolejnych poszukujących do przekraczania granic świadomości, do – jak powtarza w filmie wielokrotnie – „wojny o jakość ich życia”. I choć kanwą tej filmowej opowieści stała się praca i codzienne życie artystów grupy Focused Research Team in Art As Vehicle, to nie Grotowski, to nie Richards, w końcu to nawet nie sam teatr czy performans są tutaj tematem. Bo też nie z chęci popularyzacji wiedzy o „magu teatru XX wieku”, jego dorobku i dziedzicach zrodził się ten film. Bo film to nie z głowy, a z brzucha. Konkretniej z tych jego zakamarków, które odzywają się w stanach głębokiego przejęcia, fascynacji i zachwytu, tych, które pozwalają stwierdzić: „O, teraz naprawdę żyję!” lub w wariancie mniej egzaltowanym: „O cholera, ale jazda!”. Zazwyczaj jednak sprawy mają się tak, że po chwili uniesienia dobrym spektaklem czy filmem powracamy do codziennych stresów i odkładamy szlachetne chwile wzruszenia na mniej lub bardziej zakurzoną półeczkę ze wzruszeniami. Aniela Gabryel pozostała jednak „w brzuchu” i własne odbiorcze doświadczenie opusu The Living Room, który zobaczyła we Wrocławiu, postanowiła rozłożyć na czynniki pierwsze, dotrzeć do źródeł duchowego poruszenia, które dokonało się w niej za sprawą kontaktu z aktorami zespołu Richardsa. To wówczas zrodziły się pytania o drogę prowadzącą do takiego jak w przypadku The Living Room efektu artystycznego. Droga ta jest tymczasem nierozerwalnie związana z osobistymi transgresjami, przekroczeniami i poszukiwaniami samych artystów. I to właśnie pytania o motywacje wyznaczyły rytm filmu Radical Move.

Rytm ten jest zaś rytmem transowym, pulsującym, często niepokojącym. Mistyczne brzmienie afrokaraibskich pieśni wibracyjnych, które pozostają jednym z najistotniejszych mediów w działaniach prowadzącego Workcenter Richardsa, splata się na ekranie z dynamicznymi kadrami nienaturalnie powyginanych w tańcu ciał, histerycznym śmiechem i nieobecnym wzrokiem szamana nawiązującego łączność z duchami przodków. To jest właśnie Praca, pisana wielkim „P”, „the Work”, czyli kierowane przez Richardsa działania performatywne ukierunkowane na poszerzenie świadomości, w efekcie zaś – jak mówi jeden z bohaterów – „przekroczenia skończoności ciała”. „Ot, grupa egzaltowanych wariatów!” – mógłby ktoś zakrzyknąć. A jednak Aniela Gabryel nie pozostaje w swoim filmie na poziomie – podobnego do powyższego – lakonicznego opisu, biernej obserwacji zastanych okoliczności. Obdarzona zaufaniem bohaterów, z pełnym zaangażowaniem wkracza bowiem w ten świat, kamera Zuzanny Kernbach wiruje wśród wykonujących Pracę artystów, a dźwięk Anny Rok pozwala na usłyszenie najcichszego oddechu i najbardziej wątłego jęku.

Wszystkie te komponenty przygotowują grunt pod immersyjne doświadczenie odbiorcze, czyniące z nas – widzów niemalże pełnoprawnych uczestników owych rytualnych wydarzeń. Przybranie postawy protekcjonalnego, biernego obserwatora jest w tych warunkach niemożliwe. Żywa, odważna kamera świdruje tutaj nie tylko wnętrza Workcenter, ale także niejako rykoszetem wgryza się w widza. Lektura filmu Radical Move staje się więc doświadczeniem cielesnym i kierującym najpierw w stronę „brzucha”, a dopiero potem umysłu.

W przypadku dokumentalnej opowieści Anieli Gabryel jest to bardziej niż istotne. Oto estetyczne uniesienie, a może przejęcie, wynikające z doświadczenia wskazanych wyżej aktów performatywnych uwiarygadnia poniekąd ważkość wątpliwości, które mogą zrodzić się w trakcie seansu. Owo zachłyśnięcie estetyczne, którego widz doświadczyć może dzięki porządnemu rzemiosłu filmowemu eksponuje, na jak delikatnej materii pracują artyści prowadzeni przez Richardsa. Toteż z tym większym zaangażowaniem śledzi wewnętrzne batalie bohaterów z czasem buntujących się wobec surowych zasad stojących u podstaw Pracy.

W istocie bowiem Radical Move nie jest wyłącznie artystycznym popisem uduchowionej reżyserki filmującej uduchowionych bohaterów. Gdyby opowieść ta zamknęła się w obrębie finezyjnej rejestracji działań artystycznych trudno byłoby mówić o porządnym dokumencie, byłby to raczej materiał do galerii sztuki współczesnej niż do kina. W kinie ważniejsze od doskonałości są przecież pęknięcia. Tych zaś w filmie Radical Move nie brakuje. Pragnienie osiągnięcia wyższego stanu świadomości potrzebnego do uzyskania lepszych efektów artystycznych zderza się tutaj z surową dyscypliną i wymaganiami kierującego Pracą – który potencjalnie transgresje te ma umożliwić. Konieczność kolektywnego działania wpisującego się w praktykę kultywowaną w Workcenter konfrontuje się tutaj ze znaczeniem podmiotowości jednostki. Jak dążyć w stronę jeszcze silniejszej samoświadomości, kiedy drogą do niej staje się metoda bagatelizująca momentami to, co indywidualne. „Przez ostatnich pięć lat wszystko tutaj było związane z Pracą. I stało się to trochę przerażające, że jako człowiek nie jestem istotny. Istotna jest jedynie moja zdolność do rozwijania Pracy” – mówi jeden z bohaterów. „Uprzedmiotowienie pierwotnego pragnienia które zaprowadziło mnie do Workcenter, często prowadziło do cierpienia, a samo pragnienie było wykorzystywane” – dodaje. Gorzkie refleksje splatają się tutaj z zapierającymi dech w piersiach kadrami artystycznej maestrii, a niemal cała narracja Radical Move orbituje wokół owego dysonansu, prowokując nie tylko tak wyświechtane już przecież pytania o poświęcenie w imię sztuki czy o zależność między istnieniem piękna a cierpieniem, ale także – bazując na żywej, pulsującej tkance życia – kieruje w stronę rozważań nad emancypacyjną funkcją edukacji, także artystycznej.

Jest w końcu Radical Move filmem o wolności. Potrzebnej zarówno do tego, by oddać się wieloletniej pracy na żywych emocjach, w całkowitym odarciu z wszelkich masek, jak i do tego, by odważyć się na podjęcie najtrudniejszych decyzji w życiu. To takie podjęła przecież część członków Focused Research Team in Art As Vehicle, opuszczając zespół, to w końcu taką podjął Thomas Richards, zamykając Workcenter w Pontederze.

Wciąż mam przed oczyma tego mężczyznę w średnim wieku, który w pełnym skupieniu gdzieś na chodniku w Hongkongu podskakuje na skakance. Nie mam pojęcia, o czym wówczas myślał, wiem jednak, że sama próba zrekonstruowania jego potencjalnych myśli powala na najbliższe z bliskich spotkanie z prawdą o drugim człowieku, o Innym. Film Anieli Astrid Gabryel zaprasza do wielu takich prób i dlatego szczerze go polecam.

O autorze

Radical Move
Scenariusz i reżyseria: Aniela Astrid Gabryel
Zdjęcia: Zuzanna Kernbach
Dźwięk: Anna Rok
Montaż: Anna Garncarczyk
Reżyseria dźwięku: Nicolas de la Vega
Produkcja: Agnieszka Dziedzic, Agnieszka Skalska, Koi Studio
Krakowska premiera filmu: 1 czerwca 2023, wrocławska premiera filmu: 27 maja 2024