Wydobywanie „Pamięci miasta” poprzez praktyki choreograficzne
W niniejszym artykule chciałabym zarysować perspektywę patrzenia na odbywający się w Częstochowie Festiwal Tańca Współczesnego „Pamięć miasta” jako na praktykę relacyjną związaną z żydowską społecznością lokalną. Poprzez to kilkudniowe wydarzenie już dwukrotnie próbowaliśmy jako organizatorzy poruszyć wyobraźnię historyczną mieszkańców miasta, ale też dosłownie wspólne praktykować choreografię.
Koncepcja festiwalu zrodziła się z pragnienia stworzenia spaceru performatywnego po dawnym obszarze częstochowskiego getta i postawienia pytania: co pamiętają miasto i jego mieszkańcy, skoro w jego przestrzeni nie pozostały widzialne ślady po bytności tutejszej mniejszości żydowskiej? W Częstochowie nie zachowała się żadna z dwóch dawnych synagog ani żadna z czterech bożnic chasydów związanych z dynastią cadyków z Góry Kalwarii1. Nowa Synagoga została zniszczona, zrabowana i spalona w Boże Narodzenie 1939 roku; w latach sześćdziesiątych XX wieku na jej miejscu zbudowano budynek o podobnej bryle, w którym znalazła swą siedzibę Filharmonia Częstochowska. Starą Synagogę znajdującą się u wylotu ulic Nadrzecznej i Mirowskiej zburzyli Niemcy jeszcze we wrześniu 1939 roku. W topografii miasta pozostało wprawdzie kilka symbolicznych miejsc pamięci, które sygnalizują tablice pamiątkowe, (zamknięta) dawna mykwa przy ulicy Garibaldiego czy cmentarz żydowski przy ulicy Złotej. A jednak potrzeba sporej wyobraźni i wiedzy, aby samodzielnie zrekonstruować żydowski przedwojenny świat będący częścią historii miasta. Z tym zadaniem chciałam się zmierzyć, organizując festiwal. Praktyki choreograficzne pojawiły się u zarania koncepcji festiwalu, bowiem był (jest) on również poświęcony samemu tańcowi. Chciałam podkreślić w programie kuratorskim przedwojenne tradycje taneczne Częstochowy. W rezultacie przypomnieliśmy o szkole tańca Mendla Lubeńskiego (1914–1933), znajdującej się na obecnej Katedralnej 18, a także o działaniach edukacyjno-artystycznych Kazimierza Kosteckiego, który w 1920 roku założył Szkołę Rytmicznej Gimnastyki, Plastyki i Tańców. W sezonie artystycznym 1945/46 pojawiła się w Częstochowie także słynna Tacjanna Wysocka, która podjęła współpracę z tutejszym Teatrem Miejskim i pracowała z siedmioosobową grupą dziewcząt, przygotowując je pod względem ruchu, rytmiki i choreografii. Prowadziła też kursy tańca pod nazwą Szkoły Tańca Scenicznego i poczyniła przygotowania do założenia szkoły baletowej, jednak ostatecznie opuściła Częstochowę i swoje plany zrealizowała w Sosnowcu2. Ważnym polem odniesienia była chęć przywołania ducha wspólnoty bądź próba wytworzenia więzi między uczestnikami i uczestniczkami festiwalu poprzez ujawnienie wspólnej przeszłości odsyłającej do pamięci zbiorowej. Najważniejszym punktem festiwalu był spacer performatywny po dawnym obszarze getta, ale w programie znajdowały się również warsztaty z tańców żydowskich i GAGA oraz spotkania i spektakle taneczne3.
Zanim zrelacjonuję festiwal i spacer, chciałam zaznaczyć, że piszę ten artykuł z perspektywy pomysłodawczyni i kuratorki festiwalu, a także częstochowianki z pochodzenia. Zacznę od samego miasta, które stało się jednym z bohaterów tej historii, a następnie opowiem o nostalgicznym pragnieniu przywrócenia wspólnoty poprzez działania fizyczne mieszkańców, realizowane wraz z artystami.
O duchu miasta i duchach miejsc, czyli o Częstochowie
Niewiele jest w Polsce miast równie mocno obciążonych obiegową jednorodną (katolicką) wizją miasta-sanktuarium, jak stało się w przypadku Częstochowy. Przeciętnemu Polakowi to miejsce kojarzy się z wizerunkiem duchowej stolicy katolicyzmu, klasztorem, medalikami, pielgrzymkami, Jasną Górą i cudownym obrazem (a właściwie ikoną) Czarnej Madonny. Ta silna narracja katolicka zagłusza inne miejskie opowieści, które skrywa w sobie w Częstochowa, skutecznie zaburzając jej prawdziwy, wielokulturowy i wielowyznaniowy obraz. Najlepszym tego przykładem jest ulica Mikołaja Kopernika, gdzie po dwóch stronach ulicy stoją kościół ewangelicko-augsburski i cerkiew prawosławna. Kiedy pójdzie się tą samą ulicą aż do jej wylotu na Plac Biegańskiego, zobaczyć można kolejną cerkiew, przejętą już na początku XX wieku przez Kościół katolicki i funkcjonującą dziś jako kościoł św. Jakuba4. Już sama architektura Częstochowy sporo opowiada o przeszłości i teraźniejszości tego miasta, o ile zechcieć jej poświęcić więcej uwagi. A co z widzialnością żydowskiej społeczności, której synagogi i bożnice zniszczono w czasie wojny i nigdy nie odbudowano? Ta społeczność też przecież funkcjonowała w przysłowiowym cieniu wieży Jasnej Góry.
Jako kuratorka – myśląc o idei festiwalu, skoncentrowałam się na konieczności stworzenia alternatywnych miejskich narracji o Częstochowie. Zamierzałam przywołać istniejącą wcześniej opowieść, dziś trochę zapomnianą lub pozbawioną odpowiedniej widoczności, która umożliwiłaby prawdziwe odczytanie zaszyfrowanego tekstu miasta i dzięki temu pokazanie jego wielowymiarowości i szerszego kontekstu niż ten, w którym na co dzień funkcjonuje. Ten zapomniany fragment historii o mieście związany jest z pamięcią o dawnych żydowskich mieszkańcach Częstochowy. Jest to długa historia, licząca kilka wieków, którą brutalnie przerwała II wojna światowa. Najdobitniej zmieniło kształt miejskiej tkanki społecznej stworzenie getta i jego likwidacja w 1942 roku, zakończona wywiezieniem jego mieszkańców w liczbie czterdziestu tysięcy do obozu zagłady w Treblince5. Jeszcze przed II wojną światową w Częstochowie mieszkało około trzydzieści tysięcy przedstawicieli społeczności żydowskiej, zróżnicowanej pod względem klasowym, ale aktywnie przyczyniającej się do rozwoju miasta. Obecnie w Częstochowie została jedynie bardzo niewielka grupa ludności żydowskiej, stanowiąca ułamek przedwojennej społeczności. Warto jednak podkreślić ich obecność, bowiem zazwyczaj mówi się, że nieliczni Żydzi, którzy przetrwali II wojnę światową, wyjechali z Częstochowy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku.
Historia Żydów częstochowian zaczyna się jeszcze w XVIII wieku. Jak podaje Jerzy Mizgalski, wówczas mieszkało tu zaledwie siedemdziesięciopięcioro Żydów, ale prawdopodobnie istniała już synagoga na rogu ulicy Nadrzecznej i Mirowskiej. Według innych źródeł pierwszą bożnicę wybudowano na Starym Rynku 15 w domu Bermana, obok też urządzono mykwę. Te działania miały być powiązane z odłączeniem się Żydów z Częstochowy od gminy w Janowie6.
Już w XIX wieku odnotowuje się, że w mieście mieszkało 495 Żydów i otrzymali oni pozwolenie na wybudowanie synagogi i otworzenie odrębnej gminy wyznaniowej. XIX wiek jest istotny dla rozwoju samego miasta, które staje się ważnym ośrodkiem przemysłowym. Dzięki dynamicznemu rozwojowi w niepodległej Polsce Częstochowa jako miasto przemysłowe rywalizowała z nieodległą Łodzią:
W 1925 roku działało tu 136 fabryk, w tym 17 wielkich zakładów przemysłu włókienniczego. Żydzi częstochowianie nie tylko uczestniczyli w rozwoju miejscowego przemysłu, ale często go inicjowali. Pierwszą manufakturę założył w 1828 roku Dawid Kronenberg, wcześniej właściciel kilkunastu warsztatów tkackich. Do największych fabryk założonych przez Żydów do lat pięćdziesiątych XIX wieku należały: Fabryka Wyborów Jutowych „Warta” Henryka Markusfelda i Szymona Neumana, zakłady Markowiczów, fabryka obrazów Langhamera, dwie fabryki łyżek – Kohna i Landaua, drukarnia Szymkowskiego i Oderfelda, zapałczarnia Sperbera. Żydzi byli bezkonkurencyjni w produkcji zabawek. Na przełomie wieków należały do nich wszystkie fabryki zabawek, a było ich piętnaście. Wokół fabryk rozwijały się mniejsze i większe przedsiębiorstwa handlowe i spedycyjne, magazyny, agencje, pośrednictwa itp.7
Wynika z tego, że wpływ społeczności żydowskiej na rozwój przemysłowy i ekonomiczny miasta był ogromny. Poza tym wspomniana mniejszość oddziaływała także na dynamikę życia kulturalnego i edukacyjnego w Częstochowie. Żydzi zamieszkiwali głównie Stare Miasto, biedniejsi (a według innych wypowiedzi – najbardziej ortodoksyjni8) zostali w czynszówkach przy ulicach Targowej, Garncarskiej, Nadrzecznej, Senatorskiej, Koziej, Gęsiej, Ptasiej, Mostowej i Spadek, inni przenosili się do Śródmieścia i zamieszkiwali wielkomiejskie kamienice przy Alei Najświętszej Marii Panny oraz przy ówczesnych ulicach Aleksandrowskiej (dziś: Wilsona) i Odjazd (dziś: Piłsudskiego)9. W ostatnim dziesięcioleciu XIX wieku powstała Nowa Synagoga przy ulicy Wilsona. W albumie towarzyszącym stałej wystawie o Żydach częstochowianach, w oddziale Muzeum Częstochowskiego przy ulicy Katedralnej 8, można znaleźć informację, że przed 1939 rokiem wydawano w mieście sześć lokalnych żydowskich dzienników, dziesięć tygodników i jeden dwutygodnik10. Funkcjonowała tu Szkoła Rzemiosła dla Żydów, trzydzieści dwa chedery, jesziwy i prywatna Szkoła Sztuk Pięknych założona w roku 1913 przez Pereca Willenberga przy I Alei Najświętszej Marii Panny 13. Trudno wymienić wszystkie obszary działalności i aktywności społeczności żydowskiej, staram się wyliczyć choć kilka, by pokazać skalę zjawiska, która została przez wydarzenia wojenne, a także późniejszą politykę odcięta od narracji o mieście. Kieruję się przekonaniem, że nie są to fakty powszechnie znane.
Trudno wskazać moment, kiedy zaczęły się pojawiać na oficjalnym szczeblu miejskim działania i gesty przywołujące pamięć o tragedii, jaka spotkała częstochowską mniejszość żydowską, wydaje się jednak, że stało się to dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Jednym z aktów upamiętnienia było umieszczenie tablic pamiątkowych z napisami w językach polskim, hebrajskim i angielskim na ścianie Filharmonii Częstochowskiej, stojącej na fundamentach Nowej Synagogi, dalej – tablica przy murze szpitala im. Ludwiga Rydygiera na Zawodziu, którego budowę zainicjowało powstałe w 1899 roku Towarzystwo Dobroczynności dla Żydów11. Ostatnią trzecią tablicę pamiątkową powieszono na murze bloku na Placu Bohaterów Getta (na tzw. Ryneczku). Tym symbolicznym gestem zainicjowanym przez Urząd Miasta i ówczesnego prezydenta Tadeusza Wronę, pełniącego tę funkcję w latach 1990–1995, Miasto oddało pamięć dawnym żydowskim mieszkańcom. Tym oficjalnym działaniom towarzyszyła także akademicka konferencja naukowa12.
W 2004 roku ze środków prywatnych Zygmunta Rolata zostało powołane Muzeum Żydów Częstochowian, które z czasem zostało włączone w strukturę Muzeum Częstochowskiego. Kilka lat później, w 2009 roku, nastąpił inny symboliczny moment, a mianowicie odsłonięcie pomnika pamięci Żydów Częstochowian i wszystkich Ofiar Częstochowskiego Getta na placu Samuela Willenberga13, usytuowanym w znaczącym miejscu, skąd odchodziły transporty do obozu w Treblince w czasie likwidacji częstochowskiego getta w 1942 roku. Na oficjalnych stronach Miasta Częstochowa jest również zakładka poświęcona śladom żydowskiej historii i kultury odciśniętym w mieście oraz podane są informacje o miejscach pamięci14.
Relacja między miastem a tańcem (praktykami choreograficznymi)
Festiwal Tańca Współczesnego „Pamięć miasta” odbywał się w dużej mierze w przestrzeni miejskiej. Powodem tej decyzji była chęć zagarnięcia, włączenia do udziału przypadkowych mieszkańców niezwiązanych z kulturą teatralną czy taneczną, i nieodwiedzających tak często gmachów teatrów czy centrów sztuki i kultury. Wchodząc z artystami i artystkami do otwartej przestrzeni miasta, a szczególnie w czasie spaceru performatywnego, chodząc po przestrzeni getta, chcieliśmy być widoczni, wbrew temu jak bardzo niewidzialne są w architekturze miasta budynki i miejsca związane z kulturą żydowską. By zmienić tę optykę, sięgnęłam po projekt site-specific, którego celem było obudzenie świadomości i pamięci, a może nawet tęsknoty za dawnymi mieszkańcami i poruszenie wyobraźni historycznej mieszkańców miasta. W czasie spaceru najważniejszy był ruch codzienny, czyli poddany pewnej strukturze chód. Podążaliśmy wyznaczonym traktem, za przewodnikiem, w określonym rytmie. Byliśmy grupą, składającą się z osób w różnym wieku, o rozmaitym wykształceniu i sprawności/niepełnosprawności, wśród nas byli też artyści (choreografowie i tancerze). Łączył nas wspólny cel – odwiedzenie miejsc związanych w historią Żydów i znajdujących się w obszarze dawnego getta częstochowskiego. Ten rodzaj kinetycznego działania mieszkańców-uczestników spaceru spotykał się dodatkowo z przygotowaną przez artystów choreografią typu site specific, rozumianą w sposób opisany przez Juliusza Tyszkę:
Pojęcie „site specific theatre” i stojąca za nim praktyka podkreślają bowiem indywidualną, niepowtarzalną charakterystykę miejsca wybranego na użytek teatralnych kreacji. […] Poza tym, co ważniejsze, wybrane przez nich [artystów] miejsce nie jest tylko po prostu przestrzenią ich artystycznych działań, ono pełni tu rolę współtwórczą. Jego specyfika jest czynnikiem zdecydowanie współkształtującym podejmowaną w nim artystyczną kreację. Owszem, to teatralni artyści znaleźli owe miejsce – naznaczyli swoim wyborem, obecnością oraz twórczą ingerencją w jego kulturową tożsamość, lecz zarazem specyficzne, niepowtarzalne cechy tego miejsca, wyznaczając ową tożsamość, są przez nich z pełną świadomością włączane w twórczy zamiar i w proces tworzenia. Znalezienie i wybranie miejsca jest zaledwie początkiem artystycznej kreacji, a jednocześnie sygnałem do rozpoczęcia intensywnej wymiany. Należałoby więc zamiast terminu „miejsca znalezione” używać bardziej rozbudowanego terminu „znalezione i współtworzące”15.
Przestrzeń po częstochowskim getcie, podobnie jak po łódzkim, przetrwała w niemal nienaruszonym kształcie16. W tych budynkach, przejściach i ulicach jest zachowana pamięć o przeszłości. Inaczej niż w Warszawie, gdzie została wyrwa, „pustka”, czyli miejsce, które odsyła do tego, czego już nie ma, do określonej przestrzeni, której nikt nie może doświadczyć, ani w którą nie można wkroczyć (o takich miejscach pisała Ewa Rewers17), za to wypełniła je okalająca pamięć o getcie warszawskim mieszkańców Muranowa i po prostu Warszawy. Dzięki temu przestrzeń częstochowskiego Starego Miasta pełniła tu funkcję „miejsca znalezionego i współtworzącego” spacer performatywny.
Kiedy Juliusz Tyszka przywołuje przykłady z poznańskiej sceny – opowiadając o wyborach, dylematach Teatru Strefa Ciszy, a także próbach wciągnięcia mieszkańców do działania teatralnego, co – jak przyznają artyści – nie zawsze było łatwym zadaniem18, to zauważam, że przypadek częstochowskiego spaceru performatywnego stanowi odmiennie funkcjonujący wariant projektu site specific. Jako kuratorka projektu, a zarazem dawna mieszkanka tej przestrzeni, wybrałam i określiłam trasę spaceru, konsultując się z zaproszonymi do projektu artystami oraz osobami związanymi z Żydami częstochowskimi. W tym przypadku byli to: przewodnik pracujący w Muzeum Częstochowskim – Wiesław Paszkowski oraz Izabela Sobańska-Klekowska, przewodnicząca oddziału częstochowskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce. Razem ustaliliśmy trasę spaceru (celowo omijając miejsca masowych mogił przy ulicy Kawiej), która przebiegała przez następujące ulice: Katedralna, Strażacka, Graniczna, Nadrzeczna, Ptasia, Stary Rynek, Senatorska, Plac Bohaterów Getta, Warszawska, Garibaldiego, Wilsona, ostatni punkt – Filharmonia, stojąca na fundamentach Nowej Synagogi.
Koncepcja spaceru powstała w 2021 roku, a pierwsze wnioski o pozyskanie dotacji umożliwiające zorganizowanie tego działania tanecznego, zostały napisanie i wysłane na przełomie sierpnia i września 202119. Przygotowania do spaceru performatywnego z choreografami (Iwona Olszowska, Ilona Gumowska, Marek Zadłużny i Physical Arthouse) zaczęły się już na przełomie stycznia i lutego 2022 roku. Wtedy z artystami przemierzyliśmy planowaną trasę, podzieliliśmy zadania, a każda grupa wybrała swoją przestrzeń do stworzenia tam projektu site-specific. Odwiedziliśmy również wystawę w Muzeum Żydów Częstochowian i odbyliśmy konsultacje z Wiesławem Paszkowskim, ekspertem od zagadnień żydowskich w Muzeum Częstochowskim.
Podczas pierwszej edycji festiwalu w spacerze wzięło udział kilka grup artystycznych. Marta Pietruszka prowadziła zajęcia20 z seniorami i seniorkami ze Częstochowskiego Stowarzyszenia Uniwersytetu Trzeciego Wieku, ćwicząc z nimi tradycyjne tańce żydowskie wykonywane w trakcie finału spaceru na Starym Rynku.
Seniorzy i seniorki zdecydowali się ponadto uczestniczyć w całym spacerze, trwającym ponad trzy godziny. Trasa spaceru, licząca około pięciu kilometrów, zaczynała się od Muzeum Żydów Częstochowian przy ulicy Katedralnej 8. W grupie około stu pięćdziesięciu osób, będących w bardzo różnym wieku i z różnymi potrzebami poszliśmy na plac Willenberga pod pomnik Częstochowskich ofiar Holocaustu. Tu odbywał się pierwszy performans w wykonaniu Physical ArtHouse, artystów z Zielonej Góry, który trwał około dwudziestu minut. Następnie „odrapanymi ulicami” – Strażacką i Graniczną wyruszyliśmy w kierunku Starego Rynku, wchodząc na niego od strony ulicy Nadrzecznej, przez ulicę Ptasią i charakterystyczną bramę, która w XIX wieku prowadziła do ówczesnego żydowskiego getta. W tym czasie Wiesław Paszkowski opowiadał historię poszczególnych miejsc, dając materiał-pożywkę, aby pamięć miejsca przemówiła do mieszkańców.
Z kolei grupa warsztatowiczów21prowadzona przez Iwonę Olszowską i Ilonę Gumowską działała w stylu, o którym Wojciech Krukowski mówił „partyzantka miejska”, polegając na dwóch efektach: działaj i znikaj22. Momentami faktycznie artyści wykorzystywali zachowania i strategie z prawdziwej partyzantki, bowiem odwoływali się do czasu i przestrzeni, dla której była ona realnym doświadczeniem. Na ulicy Granicznej performerzy ucieleśniali kody zachowań osób uciekających i ściganych, ożywiali klisze działań cielesnych, które nietrudno powiązać z zachowaniami osób więzionych w getcie. Były to przyciągające uwagę i budzące sporo emocji gesty i ruchy. Rzeczywiście artyści pojawiali się nieoczekiwanie, jakby równolegle przemieszczali się ze spacerowiczami, ale pozostając niewidziani przez samą grupę, co jednak w pewnym momencie się zmieniało: nagle wybiegali uciekając przed czymś, kiedy indziej tworzyli grupę ciał leżących na ulicy, kilka metrów przed nadchodzącym tłumem. Jeszcze w innych momentach wisieli przyklejeni do ścian budynków, czasem próbując wdrapać się na nie.
Znikali w znanym im tylko przejściu czy bramie. W tej grupie działo się bardzo dużo miniakcji i minichoreografii, które wciągały uczestników spaceru. Byli też obserwatorzy, którzy przechodząc ulicą zatrzymywali się, aby zobaczyć, co się dzieje, czy też wychylali się z okien budynków przy Placu Bohaterów Getta i oglądali działania na ich podwórku. W pewnym momencie, w samym środku rozgrywającej się akcji performatywnej wjechał w jej przestrzeń samochód, którego kierowca zatrzymał się zdezorientowany na widok grupy pięciu osób tańczących w przesmyku między budynkami. Akcja jednak toczyła się dalej. Grupa Olszowskiej i Gumowskiej działała rzeczywiście w przejściach i w bramach, jakby „pomiędzy” wyznaczonymi stacjami, bazując na efekcie zaskoczenia idących festiwalowiczów. Partytury ruchowe realizowane przez warsztatowiczki na samym Rynku były związane z tematami handlowymi i wędrówką – lokując się nieco dalej od bolesnej pamięci związanej z gettem. Na ulicy Garibaldiego i „przy bramie” prowadzącej na Plac Bohaterów Getta – tworzyły układy tańczących chasydów, poetyckie figury inspirowane symbolami kultury żydowskiej, między innymi wykorzystujące kształty menory, liter alfabetu hebrajskiego i innych uznawanych powszechnie za typowe kody zachowań powiązane z tożsamością żydowską. Tańcząca na chodnikach grupa znikała w jednej bramie, by za chwilę pojawić się w innym przejściu, wywołana przez muzykę wędrującego z tłumem saksofonisty, Pawła Szamburskiego.
Zwieńczeniem pierwszej części spaceru performatywnego był taniec na płycie Starego Rynku, dawniej uznawanego za główny plac miasta (dziś taką rolę pełni raczej Plac Biegańskiego, znajdujący się pomiędzy II a III Aleją Najświętszej Marii Panny). Jednak zamiast znanych z historii tego typu placów marszów defiladowych osoby uczestniczące zatańczyły tu tradycyjne tańce żydowskie. Najpierw były to ustawiane partie ruchowe, później spontaniczny taniec w korowodach, do którego włączyli się wędrujący spacerowicze, a nawet przypadkowi obserwatorzy. Podobnie zdarzyło się pod Filharmonią – na zakończenie spaceru wszyscy włączyli się do afirmujących życie, pełnych radości wspólnych tańców.
Trudno mi określić, ile osób z dzielnicy Starego Miasta brało czynny udział w spacerze. Znam kilka osób, które tak jak ja dawniej mieszkały w tej dzielnicy i które przyłączyły się do działania23. Jako organizatorom zależało nam, aby częstochowianie zobaczyli ten obszar Starego Miasta na nowo. Abyśmy razem uczestniczyli w symbolicznej rekonstrukcji przedwojennej mapy miasta, wydobywali inne „znaleziska” z tego wykopaliska pamięci zbiorowej. Formuła spaceru z udziałem artystów wydawała się dogodniejsza niż wykład czy oficjalne uroczystości, pozwalała na uruchomienie pewnej intymności, nawiązanie i stworzenie relacji. Wydarzenie nie było biletowane i każdy mógł do niego dołączyć lub odłączyć się w wybranym przez siebie momencie.
Najważniejszym aspektem spaceru pozostało jednak to, że przygotowania do niego wymagały wspólnego działania i były rozciągnięte w czasie, przekładały się więc na umacnianie więzi przez wspólne spotkanie, rozmowy i taniec na sali, a co z tym związane: wysiłek i zaangażowanie. Naszym festiwalowym językiem wypowiedzi, swoistym medium, był ruch codzienny, czasem – ruch skonwencjonalizowany, techniczny i choreografia. Stawialiśmy sobie pytania o przeszłość i naszą relację do niej dziś, o naszą pamięć ciała. Łączyła nas wspólna intencja. Jedna z uczestniczek warsztatów i spaceru, Dominika Szwed tak opisała etap przygotowań do spaceru w swojej relacji z „Pamięci miasta”, wskazując równocześnie, jak rodziła się w czasie wspólnej pracy na sali i na próbach w mieście wspólnotowość i siostrzeństwo/braterstwo między uczestnikami:
Od początku było jasne, że nikt z nas nie jest tu samotną wyspą. Dryfując swobodnie po sali łapaliśmy nasze spojrzenia, czasem zatrzymywaliśmy się obok siebie, chcąc świadomie nawiązać kontakt. Choć każdy skupiał się na pamięci swojego ciała, byliśmy grupą. Byliśmy też indywidualnościami, każdy sam decydował o swoich ruchach bądź bezruchu. Jeśli chciał, mógł poruszać się szybciej lub wolniej, podskakiwać lub biegać jak beztroskie dziecko podczas zabawy w berka. Każdego niosła jego własna wyobraźnia i emocje. […] Tańcząc w ciszy, uczyliśmy się uwagi, wsłuchiwaliśmy się w nasze ciała, aby się nimi zachwycić i „oddać im głos” […] „Ciało pamięta. Pamięta, jak było mu dobrze i bezpiecznie, wystarczy sobie tylko przypomnieć, to wszystko jest w nas” – przekonywała Ilona Gumowska. To miał być „czysty” taniec z wnętrza. Jak mówiła Iwona Olszowska, jesteśmy jedni i niepodzielni. Dlatego w tańcu widać to, co do niego ze sobą zabieramy. Jeśli ktoś zabierze do tańca swoją emocjonalność, będzie tańczył tymi emocjami. Jeśli ktoś weźmie swój intelekt, będzie tańczył intelektem. Każdy jest inny, każdy słyszy inaczej, czuje inny rytm, ale zestrojenie jest możliwe na tej pierwotnej, archaicznej przestrzeni tańca. […] Ilona i Iwona stanowiły piękny i zgrany duet. Odnosiły się do siebie z uwagą i czułością, dając nam przykład, jak mamy się wobec siebie zachowywać, aby dobrze zbudować nasze dzieło. Tańcząc, mieliśmy otwarte oczy. To było potrzebne, aby być świadomym obecności innych. Patrząc na siebie mogliśmy się inspirować, powtarzać podpatrzone ruchy. W końcu naszym zadaniem było zrekonstruowanie miasta. Dlatego ważne było, aby współpracować, stać się jednością. Kiedy ktoś ma zamknięte oczy, sygnalizuje swoje zamknięcie. Pokazuje, że tańczy dla siebie, nie zaś dla innych. Otwarte oczy komunikują chęć kontaktu, zapraszają widza do uczestnictwa. To do czego, jak mi się wydaje, dążyliśmy, przypominało mi szwedzki film, który kiedyś zrobił na mnie duże wrażenie. To był Jak w niebie Kaya Pollaka. Sławny dyrygent wraca po latach do rodzinnej wsi i prowadząc chór parafialny, realizuje swoje wielkie marzenie. Chciał obudzić prawdziwy, wewnętrzny głos, śpiew ludzi. Udaje mu się to nie tyko dzięki pasji, którą emanował, ale także dzięki temu, że ludzie stworzyli wspólnotę, poczuli się ze sobą dobrze i bezpiecznie. Wówczas wydobyli z siebie wewnętrzne głosy, zestroili się ze sobą i popłynął śpiew. My też dążyliśmy do takiego zestrojenia24.
Trasa spaceru nie była krótka, ponieważ częstochowskie getto zajmowało sporą część miasta. Wędrując różnymi ulicami, czuliśmy pod stopami kostki chodnika, który kiedyś przynależał do getta, do świata, który nagle skurczył się do tych kilku ulic, placów, skrzyżowań i domów. Poznawaliśmy miasto z perspektywy przechodnia i próbowaliśmy nałożyć na nią perspektywę kogoś, kto mieszkał w tym miejscu i określonym złym czasie wojny.
W spacerze brali udział częstochowianie i gościnnie obecni artyści pochodzący z różnych miast w Polsce. Wśród nich była także ważna grupa związana z częstochowskim oddziałem Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce, dla których ta wędrówka prawdopodobnie „wychodziła” poza ramy projektu artystycznego, bowiem dotykała ich osobistych historii i wspomnień. Tym samym dotarliśmy do grupy, dla której ta pamięć była bardzo żywa, możliwe, że przestrzeń getta dla nich funkcjonowała jako miejsce traumatyczne, o którym pisała Aleida Assmann:
Miejsce traumatyczne [...] nie dopuszcza interpretacji afirmatywnej. [...] Historia stabilizuje miejsce upamiętnienia, które ją opowiada, i odwrotnie – miejsce wspiera i weryfikuje narrację. Natomiast miejsce traumatyczne charakteryzuje się tym, że opowiedzenie jego historii wymaga najwyższego wysiłku, a także przełamywania oporów i społecznych tabu. Oddziaływanie miejsc upamiętnienia opiera się na odtwarzanej i przekazywanej narracji, natomiast w przypadku miejsc traumatycznych bierze się z rany, która nie chce się zasklepić. Miejsce traumatyczne symbolizuje tę ranę, zgodnie ze słowami Nietzschego, wedle którego w pamięci pozostaje to, co nie przestaje boleć. [...] Miejsce traumatyczne nawiązuje do przeszłości, która nie chce minąć, nie nabiera dystansu ani nie pozwala się objąć pozytywną interpretacją25.
Jean Luc Nancy, francuski filozof zajmujący się redefinicjami ciała, sporo miejsca poświęcił również rozważaniom na temat pojęcia wspólnoty. Uważał, że wspólnota jako taka należy do porządku nie tyle przeszłości, w której chcieli ją widzieć inni filozofowie, ile może być figurą utopii, której idea mogła zatracić się w fantazmacie współczesnych przedstawicieli społeczeństwa. Rozważania dotyczące rozpadu wspólnoty właściwie zapoczątkował Jean-Jacques Rousseau, a szerzej rozwinął niemiecki socjolog Ferdynand Tönnies, zestawiając ze sobą wspólnotę (Gemeinschaft) i społeczeństwo (Gesellschaft) jako przeciwstawne wartości i zgoła odmienne zorganizowanie relacji międzyludzkich. Ci poprzednicy Nancy’ego zauważali, że miejsce wspólnoty we współczesnym świecie zajęło społeczeństwo, które opiera się na formalnych relacjach, podczas gdy wspólnota wynikała z organiki i współdzielenia wspólnych poglądów, wiary, idei. Zasadnicza zmiana polega na tym, że współcześnie uległy rozkładowi więzi międzyludzkie, bez których nie może zaistnieć wspólnota. I właśnie z tego braku rodzi się nostalgiczne pragnienie odnalezienia utraconej wspólnoty lub chęć stworzenia jej na nowo26. Sam Jean-Luc Nancy tak opisał wspólnotę:
zawsze chodzi o jakąś przeszłą epokę, gdy wspólnota była utkana z bliskich, ścisłych, harmonijnych i nienaruszalnych więzi, a także, pod postacią swych instytucji, rytuałów i symboli dawała ona – przede wszystkim samej sobie – reprezentację czy wręcz żywy dar własnej, immanentnej jedności, intymności i autonomii. Różna od społeczeństwa, (które stanowi proste połączenie i podział sił oraz potrzeb) i przeciwstawiana imperium (które niszczy wspólnotę, podporządkowując ludy swemu orężu i swej chwale), wspólnota jest nie tylko wzajemną intymną, komunikacją swych członków, ale też sama tworzy komunię ze swojej esencji. Wspólnoty nie konstytuuje jedynie sprawiedliwy podział zadań i dóbr ani właściwa równowaga sił i władz, lecz przede wszystkim podział oraz wchłanianie lub przyswajanie sobie pewnej tożsamości przez wielość jej członków, z których każdy, w ten sam sposób, identyfikuje się z sobą jedynie za pośrednictwem dodatkowej identyfikacji z żywym ciałem wspólnoty. Zgodnie z dewizą republiki wspólnota oznacza braterstwo: model rodziny i miłości. […] Społeczeństwo nie zostało zbudowane na ruinach wspólnoty. Pojawiło się w wyniku zniknięcia albo przetrwania czegoś – plemion lub imperiów – co być może pozostaje bez związku zarówno z tym, co nazywamy „wspólnotą”, jak i z tym, co określamy mianem „społeczeństwa”. Wspólnota, nie będąc czymś, co miałoby zostać zniszczone lub zatracone przez społeczeństwo, jest tym, co nadchodzi ku nam – pytaniem, oczekiwaniem, zdarzeniem, imperatywem – poczynając od społeczeństwa27.
Jeśli możliwe jest zaistnienie owego braterstwa (czy siostrzeństwa), o którym wspomina Nancy, i przyswajanie pewnej tożsamości, stworzenie więzi i harmonijnych relacji przez wielość, to prawdopodobnie w czasie spaceru dzięki obecności Towarzystwa i zaangażowaniu wszystkich uczestników, udało się zrekonstruować (a może właśnie wytworzyć) nie tylko przedwojenny obraz Częstochowy i wspólnoty żydowskiej, ale zrealizować fantazmat dotyczący powrotu idei i ducha tejże wspólnoty.
„Pamięć miasta” – od spaceru do praktyk choreograficznych i festiwalu
W jednym ze swych rozważań dotyczących natury miasta, filozof Tadeusz Sławek dotyka relacji między miastem a ruchem. Pisząc o ruchu, odbywającym się nieustannie w mieście, wychodzi od widzenia miasta jako przepływu, wymykającego się strukturyzowaniu. Zauważa on, że: „Doświadczenie miasta jako struktury Heraklitejskiej polega więc na rozpoznaniu tego, co znajduje się w nieustannym ruchu, przy jednoczesnym dostrzeganiu tego, co w głębi”28. Miasto, aby spełniać swoje funkcje, powinno być przepływowe. Dlatego, pisze dalej Sławek, w mieście jako kompozycji ulic i ich sieci, bram, przejść ważna jest drożność, możliwość wjechania, wejścia, ale i opuszczenia jego obszaru. Tej samej idei szuka w administrowaniu aglomeracją, w tym poprzez planowanie bezkolizyjnych ulic. Kiedy indziej przywołując przykład Wenecji zwraca uwagę na dynamiczne zjawisko toczenia, żłobienia przez wodę murów weneckich, które są również poddane nieustannym działaniom procesualnym, zawierającym w sobie ruch. Jednak dla moich rozważań ważniejsze jest zwrócenie uwagi ponownie na mieszkańców i ich codzienne zmagania i działania, a nawet specyficzną kodyfikację poruszania się przez pasaże, czy ruch wykonywany w różnych instytucjach, bądź najzwyklejszych miejscach jak na przykład jadłodajnia29.
Centralną figurą do zrozumienia miasta jest jednak sama czynność przechodzenie ludzi i przejeżdżania pojazdów z jednego punktu do drugiego. W tym niewinnym słowie „przejście” Tadeusz Sławek dopatruje się wielu ukrytych znaczeń. Przejście rozumie jako ruch fizyczny, ale też jako aluzję do śmiertelności człowieka, a w końcu przejścia jako pasaże, bramy i przesmyki pomiędzy różnymi budynkami.
Miasto jako „przejście” jest więc pewną formą „świadomości”, którą możemy nazywać „sieciową”, gdyż zespala ona kilkanaście nader odległych punktów, to, co podręczne (przepływ), prowadzi w stronę tego, co filozoficzne (unicestwienie i rozpacz), naoczne najpierw opatruje warunkowością („jeżeli to jest wszystko”), a następnie wyprowadza ku aksjologicznym wnioskom („nie ma wartości”). Sam ruch uliczny i jego „zamęt” nie jest więc w żadnym sensie dezawuującą cechą miasta; co czyni go groźnym, to wyłączenie go „z sieci” ludzkich odniesień, wymazanie wszystkiego tego, co w „głębi”. Wówczas miasto staje się jedynie duktem komunikacyjnym. Aby tak się nie stało potrzebne jest to, co wprowadza fraza „ma świadomość”30.
Ponadto filozof sporo miejsca poświęca pasażom, rozumianym dosłownie jako przejście nakryte dachem, prowadzące od jednego miejsca do drugiego, ale idzie dalej w rozpisywaniu ich etymologii i znaczeniowej głębi, podkreślając rolę rytmów.
Przywołam tu przydługi cytat, jednak oddający powiązanie między miastem, pasażem, świadomością i tańcem:
Pasaż to struktura dźwiękowa oparta na akordzie i utrzymywana w różnych wartościach rytmicznych. Co więcej niepostrzeżenie zbliża się do figury tanecznej, w której „pas” stanowi niezbędny, podstawowy, definiujący element. […] „pas” to przecież powstrzymanie się od gry, rezygnacja z własnego ruchu i gestu, dopuszczanie do głosu innych.
Cud miasta dokonujący się w trudnych do przewidzenia „przejścia”, niemożliwych do zaznaczenia na żadnej mapie, polega na spojrzeniu, które pozwala nam odkryć ruch miasta i jego ludzi jako formy wielorakiego tańca (trzeba zobaczyć rozkołysany bezład jadłodajni jako taniec „rozkołysanych” kelnerek). Podkreślamy różnorodność owych rytmów, bowiem miasto doznajemy najpełniej właśnie w przejściach od jednego rytmu do drugiego, zaś heterogeniczność tych sytuacji pozwala wydobyć miasto z historii miast planowanych w jednym rytmie (najczęściej marszowego kroku wojska), aby odsłonić pokusę odnowienia takich zamierzeń. […] W tańcu każde „pas” musi dokonać się we właściwym czasie i miejscu, bowiem inaczej jedna figura zniszczy wszystkie mające nastąpić po niej. Uważne spojrzenie pozwala dostrzec miasto jako serie „pasaży”, a może zapiszemy to słowo „pas-aży”, złożone sekwencje najrozmaitszych kroków tanecznych, tańców wykonywanie zawsze lokalnie (groźnego Paradeschritt państwa, wykonywanego w uroczyste dni na głównych placach i bulwarach miasta, zawsze w jednej tylko określonej sytw przeciwieństwie do kroku defiladowego, uacji („walc” kelnerek w restauracji) umożliwiającej także doznanie właściwego momentu i właściwych aktorów/ tancerzy, których los umieścił przejściowo w owej „tanecznej” konfiguracji. Miasto – pasaż = miasto – taniec = miasto, w którym powstrzymuję się „od siebie”, czyniąc miejsce innym. Taniec jest tu jako gest odpowiednikiem tego, co Grecy nazywali aidos, co było jedną z podstaw ich demokracji…31
Co ważne w kontekście moich rozważań – Sławek podkreśla, że najważniejsza w określeniu istoty miasta jest jego ruchliwość, przepływ między punktami, drożność, a wszak zwrot w pamięci, który chcieliśmy wykonać wędrując po nieistniejącym już getcie, podkreślał fakt, że getto było zamkniętą przestrzenią bez przepływu i możliwości wyjścia z niego, ale za to z nieustannie aktywną opcją symbolicznego „przejścia”.
Wędrując po dawnym getcie i słuchając historii związanych z poszczególnymi budynkami, chcieliśmy przechodzić rzadko dziś uczęszczanymi ulicami, przemykać się zapomnianymi zakątkami. Tu ulica Graniczna i równolegle do niej, ze starymi budynkami, domagającymi się remontu, zdawały się przynależeć do porządku tamtego czasu.
Wejście na plac Bohaterów Getta obecnie jest możliwe tylko przez bramę, bowiem plac okalają trzy bloki. Ta brama faktycznie także i dziś budzi obawy mieszkańców, czy bezpiecznie jest wchodzić w głąb, co dzieje się tam po drugiej stronie. Kto tam dziś mieszka…
Współczesna Częstochowa rozwija się w innym kierunku niż Stare Miasto, które jakby zostało na uboczu, nie pełni już roli reprezentacyjnej części miasta. To Plac Biegańskiego i III Aleja, którą wieńczy park jasnogórski, skupiają całą uwagę przyjezdnych, a także nierzadko mieszkańców. Choć obecni włodarze podejmują próby rewitalizowania Starego Miasta, nie ma jeszcze spektakularnych efektów tych działań. W tym kontekście należy jednak docenić odrestaurowanie Starego Rynku i nową aranżację, którą można odbierać jako pierwsze sygnały nadchodzących zmian. Nadal jednak ta część miasta jest mocno zaniedbana i zniszczona, czasem postrzegana jako „trudna” społecznie.
Tadeusz Sławek widział ruch miasta i w nim ludzkie działania jako formy wielorakiego tańca32, i w tym podejściu bliski jest wielu współczesnym choreografom, poczynając od Piny Bausch, a kończąc na izraelskiej artystce Sharon Eyal, uznającym, że każdy z nas jest tancerzem/tancerką i widzącym w codziennych sytuacjach i obecnej tam dramaturgii ciała choreografię i taniec.
Czy miasto i mieszkańcy pamiętają?
Odpowiadając na pytanie, czy mieszkańcy i miasto pamiętają o dawnych (i obecnych) żydowskich mieszkańcach Częstochowy, znajdujące się u podstaw projektu „Pamięć miasta” – trzeba zaznaczyć, że nie ma jednej odpowiedzi. Z pewnością pamięć o częstochowskim getcie nie jest tak silnie obecna w powszechnej świadomości jak pamięć o gettach warszawskim, krakowskim czy łódzkim33. Chociaż Jolanta Fiszbak pisząc o pamięci w kontekście łódzkiego getta również uskarża się na niską świadomość zdarzeń z lat czterdziestych we współczesnym łódzkim społeczeństwie, zauważa:
[…] niska świadomość dzisiejszych mieszkańców Łodzi na temat tego, co działo się w latach czterdziestych w ich mieście, może wydawać się uzasadniona: od dawna nie istnieją już w nim grupy, które ożywianiem pamięci i jej kultywowaniem byłyby żywotnie zainteresowane ani też – z tych samych powodów – pamięć wspólnotowa grup tych (każdej z osobna) konstytuować nie może. Polacy, dzisiejsi łodzianie, do tych grup nie przynależeli. Nie jest to jednak wystarczające wyjaśnienie ich amnezji, tym bardziej że obejmuje ona nie tylko żydowskie i niemieckie, ale także polskie doświadczenia z przeszłości34.
Organizacja spaceru performatywnego po dawnym obszarze częstochowskiego getta pokazała, że w Częstochowie jest inaczej, tu nadal funkcjonują lokalne grupy zainteresowane kultywowaniem pamięci o przeszłości Żydów, podtrzymywaniem żywej pamięci wspólnotowej. Szczególnie warte podkreślenia są tu działania, spotkania i osobiste zaangażowanie członków Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce w Częstochowie, przyczyniają się oni i wpływają na tę dynamikę oraz rozbudowywanie struktur pamiętania. Poza tą społecznością skupioną wokół Towarzystwa jest kilka innych instytucji jak Muzeum Żydów Częstochowian, Zespół Sztuk Plastycznych im. Jacka Malczewskiego w Częstochowie oraz pojedyncze niezrzeszone osoby, napędzające maszynę pamiętania i pobudzania pamięci wspólnotowej. Niemniej jednak to wciąż stosunkowo niewielka grupa. Wielu częstochowian nadal jest odgrodzonych od tej pamięci, a dotyczy to nawet tych, którzy zamieszkują obecne przestrzenie Starego Miasta i nie zawsze słyszą jak historia do nich przemawia. Podtrzymywanie pamięci o żydowskich mieszkańcach Częstochowy jest istotnym zadaniem o charakterze procesualnym, dlatego niezbędne jest tworzenie kolejnych projektów podejmujących tę tematykę, pozwalających wciągnąć różnych ludzi, ekspertów w kolejne obszary i dyscypliny, aby stworzyć pomost ku przeszłość i uczynić ją bliską dla nowych odbiorców i mieszkańców Częstochowy, a szczególnie Starego Miasta.
Zamiast zakończenia
Wychowałam się i mieszkałam kilkanaście lat wraz z moją rodziną w bloku na placu Bohaterów Getta w Częstochowie i wtedy na co dzień stykałam się z brakiem opowieści w mieście o dawnych jego mieszkańcach – polskich Żydach, Żydach częstochowianach. Historia dotycząca samego getta była obecna w dyskursie, ale istniała jako ucięty fragment, bez początku i końca. Była po prostu częścią dotkliwych wspomnień o II wojnie światowej, ale nie została ukierunkowana na narracje o Żydach częstochowianach. Wtedy na przykład nie wiedziałam, że może pięćset metrów dalej od mojego domu, przy ulicy Nadrzecznej stała stara synagoga.
Gdy w 2017 roku podczas kuratorskiego wyjazdu na International Jerusalem Dance Week uczestniczyłam w oprowadzaniu po Jerozolimie, ze zdziwieniem odkryłam, że prowadził je Izraelczyk, którego rodzina pochodziła z Częstochowy. Nie rozmawialiśmy długo, ale jednak to spotkanie zapadło mi w pamięć, ponieważ przedstawiając się przewodnik, powiedział, że jego rodzina pochodzi z Częstochowy z jakąś niebywałą dumą w głosie, która rzadko towarzyszy dzisiejszym częstochowianom. Byliśmy w międzynarodowym gronie kuratorów, prawdopodobnie nie wiedział, że są w niej osoby z Polski. Zaskoczyła mnie jego wypowiedź i spytałam go, czy był w Częstochowie – i do dziś zostałam z jego odpowiedzią, zapytał mnie: czy ma po co wracać? Częstochowa istniała dla niego trochę jak utopia, miejsce, w którym gdzieś znajdują się jego „korzenie”, ale równocześnie funkcjonowała już także w perspektywie nostalgicznej figury utraty.
*
Wierzę, że projekty, które w ostatnich latach toczą się w Częstochowie, przyczynią się do pełniejszego postrzegania miasta i zbudowania relacji mieszkańców wobec przedwojennej społeczności żydowskiej, co będzie – może z czasem – widoczne nie tylko z perspektywy „środka”, ale także z zewnątrz.
- 1. Zob. Jerzy Mizgalski: Żydzi częstochowianie [w:] Żydzi częstochowianie. Współistnienie – Holocaust – Pamięć/The Jews of Czestochowa. Coexistence – Holocaust –Memory, Akademia im. Jana Długosza w Częstochowie, Archiwum Państwowe w Częstochowie, Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie, Częstochowa, 2005, s. 27.
- 2. Por. Juliusz Sętowski: Dawne szkoły tańca w Częstochowie, „Co/Gdzie/Kiedy w Częstochowie. Portal kulturalny” 2021 nr 10, s.17, (20.10.2023).
- 3. Powstało kilka relacji po dwóch edycjach festiwalu, do których odsyłam osoby zainteresowane kształtem festiwalu, bowiem w ramach tego artykułu nie sposób omówić wszystkie jego elementy: Maria Pastwa: Wytańczyć, by nie zapomnieć, „Taniec Polska” 2022, (20.10.2023); Adam Florczyk: Taniec – Pamięć – Ciało – Miasto, „Co gdzie kiedy w Częstochowie. Portal kulturalny” 2022, (20.10.2023); relacja z warsztatów i spaceru jednej z uczestniczek Dominiki Szwed: Każdy z nas jest tancerzem [w:] „Proanima”, (20.10.2023). Druga edycja festiwalu w 2023: Sylwia Góra: Historie opowiedziane ruchem, „Co gdzie kiedy w Częstochowie. Portal kulturalny” 2023, (20.10.2023).
- 4. Można udokumentować, że w Częstochowie od XVIII wieku mieszkali wyznawcy tradycyjnego judaizmu, chasydzi, przedstawiciele reformowanej synagogi, katolicy, prawosławni i ewangelicy.
- 5. Tuż przed likwidacją częstochowskiego getta przywieziono tu także Żydów z okolicy Częstochowy, Łodzi i z krakowskiego Płaszowa, stąd liczba ofiar wzrosła o dziesięć tysięcy względem liczby częstochowskich Żydów.
- 6. Por. Jerzy Mizgalski: Żydzi częstochowianie, s. 26.
- 7. Tamże, s. 26.
- 8. „Ortodoksyjni Żydzi mieszkali głównie w rejonie ulic Nadrzecznej i Garncarskiej. Tam mieściła się przepiękna Stara Synagoga zdobiona słynnymi freskami prof. Willenberga, tam znajdowało się wiele mniejszych świątyń i sztibu, a także liczne jesziwy i chedery”. Zygmunt Rolat: Jakby to było wczoraj/As If It Were Yesterday, [w:] Żydzi Częstochowianie. Współistnienie – Holocaust – Pamięć/The Jews of Czestochowa. Coexistence – Holocaust – Memory, pod redakcją Jerzego Mizgalskiego, Akademia im. Jana Długosza w Częstochowie, Archiwum Państwowe w Częstochowie, Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie, Częstochowa, 2005, s. 11.
- 9. Zob. Jerzy Mizgalski: Żydzi częstochowianie, s. 26.
- 10. Tamże, s. 27.
- 11. W skład Towarzystwa Dobroczynności dla Żydów wchodzili: dr Józef Makursfeld, dr Ludwik Batawia, dr Aleksander Wolberg, Herman Ginsberg, Markus Gradstein, inż. Karp, Izydor Friend, Ludwik Tempel, Stanisław Herc oraz Leopold Werde. Tak zwany szpital na Zawodziu był najstarszym szpitalem w Częstochowie.
- 12. Zob. tamże, s. 30.
- 13. Samuel Willenberg (1923–2016) ps. „Igo”, pochodzący z Częstochowy rzeźbiarz i malarz, więzień obozu w Treblince i uczestnik buntu w obozie w 1943 roku, a później powstania warszawskiego. Po wojnie wyjechał do Izreala i tam spędził dalszą część swojego życia. Więcej informacji o Willenbergu można znaleźć tu: https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/samuel-willenberg,410.html (20.10.2023).
- 14. Zob. https://www.czestochowa.pl/zydowskie-slady (20.10.2023).
- 15. Juliusz Tyszka: Miasto jako teatr i przestrzeń teatralna – palimpsest problemów i terminów, [w:] Miasto w sztuce – sztuka miasta, pod redakcją Ewy Rewers, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2010, s. 195–196.
- 16. Jak pisze Jolanta Fiszbak: „Obszar Starego Miasta uległ po wojnie daleko idącym zmianom, do czego po 1945 roku przyczynili się także Polacy, tworząc na Starym Mieście park i wznosząc budynki podobne do stawianych na warszawskim Mariensztacie, jednak teren getta wcale tak bardzo się nie zmienił. Do dziś rozpoznać można kamienice utrwalone przez Niemców na zdjęciach. Ci, którzy bardziej interesują się nowszą historią Łodzi, wiedzą, że na terenie getta istniał również obóz dla Romów oraz obóz koncentracyjny dla polskich dzieci. Podkreślić jednak należy, że długo nie były to fakty ogólnie znane”. Jolanta Fiszbak: Miejsce bez pamięci. Wpływ zakłóceń transmisji międzypokoleniowej na wiedzę o Łodzi (rekonesans badawczy) opublikowany, [w:] Świadectwa pamięci. W kręgu źródeł i dyskursów (od XIX wieku do dziś), pod redakcją Elżbiety Dąbrowicz, Beaty Larenty, Magdaleny Domurad, Alter Studio, Białystok 2017, s. 300).
- 17. Zob. Ewa Rewers: Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitas, Kraków 2005, s. 45.
- 18. Cyt. [za:] Juliusz Tyszka: Miasto jako teatr, s. 196–197. Między innymi cytowana przez badacza wypowiedź Adama Wojdy o pracy nad akcją Obraz mojego miasta: „Musieliśmy wyjść do każdego mieszkania i rozmawiać z każdym mieszkańcem, a mieszkali tam bardzo różni ludzie, większości starsi, niekoniecznie życzliwi […], należało […] wchodzić do domu i od razu nawiązywać kontakt”.
- 19. Ostatecznie spacer performatywny był dofinansowany ze środków finansowych Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny w Polsce, a festiwal „Pamięć miasta” otrzymał dotacje ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego, w ramach programu „Taniec”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca” oraz ze środków SKE – Związku Artystów Scen Polskich ZASP – Stowarzyszenie. Festiwal odbywa się pod honorowym patronatem Prezydenta Miasta Częstochowy i Związku Artystów Scen Polskich ZASP – Stowarzyszenie.
- 20. Zajęcia odbywały się regularnie w okresie kwiecień–maj 2022 oraz podczas czerwcowego festiwalu.
- 21. Nabór na warsztaty był prowadzony na zasadzie open call, przyjechało sporo osób z Wrocławia i Łodzi oraz lokalni twórcy, a także zorganizowana grupa Marzeny Kobryń (częstochowianki) obecnie pracującej w Tarnowskich Górach. Warsztaty były prowadzone w trybie kilkudniowych i kilkugodzinnych, intensywnych zajęć, zaś ich celem było przygotowanie zadań i stworzenie partytury choreograficznej do spaceru. Podczas drugiej edycji spaceru w jego programie pozostały cztery przygotowane rok wcześniej performanse, ale zabrakło tej najbardziej interaktywnej części, którą podczas pierwszej edycji zajmowała się Iwona Olszowska i Ilona Gumowska.
- 22. Cyt. [za:] Juliusz Tyszka: Miasto jako teatr, s. 199.
- 23. Pracująca przy edycji w 2022 roku ekspertka od PR festiwalu – Aleksandra Majczyna także jest dawną mieszkanką Starego Miasta, a jej tzw. rodzina nuklearna nadal tam mieszka. Znałyśmy się właśnie z czasów bycia sąsiadkami.
- 24. Dominika Szwed: Każdy z nas jest tancerzem, „Proanima” 2022, (20.10.2023).
- 25. Aleida Assmann: Pamięć miejsc – autentyzm i upamiętnienie, przełożyła Justyna Górna, [w:] tejże: Między historią a pamięcią. Antologia, redakcja naukowa i posłowie Magdalena Saryusz-Wolska, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2013, s. 174.
- 26. Tomasz Załuski: Wspólnota bez immanencji, „Nowa Krytyka” 2009 nr 22–23, s. 84–85.
- 27. Jean-Luc Nancy: Rozdzielona wspólnota, przełożyli Michał Gusin, Tomasz Załuski, Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, Wrocław 2010, s. 18–19 i 21.
- 28. Tadeusz Sławek: Miasto. Próba zrozumienia [w:] Miasto w sztuce – sztuka miasta, po redakcją Ewy Rewers, Universitas, Kraków, 2010, s. 17–69.
- 29. Tamże.
- 30. Tamże, s. 54.
- 31. Tamże, s. 55 i 56.
- 32. Tamże, s. 55.
- 33. Jolanta Fiszbak: Miejsce bez pamięci, s. 301–302.
- 34. Tamże, s. 301.
- STRONA GŁÓWNA
- PERFORMER
- PERFORMER 1/2011
- PERFORMER 2/2011
- PERFORMER 3/2011
- PERFORMER 4/2012
- PERFORMER 5/2012
- PERFORMER 6/2013
- PERFORMER 7/2013
- PERFORMER 8/2014
- PERFORMER 9/2014
- PERFORMER 10/2015
- PERFORMER 11–12/2016
- PERFORMER 13/2017
- PERFORMER 14/2017
- PERFORMER 15/2018
- PERFORMER 16/2018
- PERFORMER 17/2019
- PERFORMER 18/2019
- PERFORMER 19/2020
- PERFORMER 20/2020
- PERFORMER 21/2021
- PERFORMER 22/2021
- PERFORMER 23/2022
- PERFORMER 24/2022
- PERFORMER 25/2023
- PERFORMER 26/2023
- PERFORMER 27/2024
- ENCYKLOPEDIA
- MEDIATEKA
- NARZĘDZIOWNIA
ISSN 2544-0896
Numery
- PERFORMER 1/2011
- PERFORMER 2/2011
- PERFORMER 3/2011
- PERFORMER 4/2012
- PERFORMER 5/2012
- PERFORMER 6/2013
- PERFORMER 7/2013
- PERFORMER 8/2014
- PERFORMER 9/2014
- PERFORMER 10/2015
- PERFORMER 11–12/2016
- PERFORMER 13/2017
- PERFORMER 14/2017
- PERFORMER 15/2018
- PERFORMER 16/2018
- PERFORMER 17/2019
- PERFORMER 18/2019
- PERFORMER 19/2020
- PERFORMER 20/2020
- PERFORMER 21/2021
- PERFORMER 22/2021
- PERFORMER 23/2022
- PERFORMER 24/2022
- PERFORMER 25/2023
- PERFORMER 26/2023
- PERFORMER 27/2024
- Łucja Iwanczewska Ruchome splątania
PRZEWALCZYĆ MYŚLĄ
- Zuzanna Berendt, Agata Siniarska Praktyki towarzyszenia
- Karolina Graca O choreografii płynności rozmawia Krakowskie Centrum Choreograficzne
- Dominika Knapik, Patrycja Kowańska, Magda Piekarska Prawdą między oczy
- Eryk Makohon Lekcja ruchowa jako laboratorium preekspresji i choreografii
- Anna Królica Wydobywanie „Pamięci miasta” poprzez praktyki choreograficzne
- Zuzanna Kann-Skorupska (Nie)ponadczasowość klasycznego tańca indyjskiego
- Zofia Lorek Fonosfera w „Akropolis” w reżyserii Jerzego Grotowskiego jako nośnik pamięci
REAKCJE
- Magdalena Niedzielska Zakreślanie obszarów, wrażliwe definiowanie
- Julia Lizurek Namysł nad melodią polifonii
- Koryna Dylewska Ciało czujne jak źrenica oka
- Tadeusz Kornaś Czyżby most popękał?
- Magda Piekarska Gruba i Głupia polują na teatry
- Katarzyna Lemańska Wolność wyspiarzy